piątek, 9 maja 2014

Św. Hieronim - List CXXV do mnicha Rustyka


Treść: Uczy, jak należy urządzić sobie życie godne imienia mnicha. Przestrzega przed towarzystwem niewiast. Życie w klaszto­rze jest bezpieczniejsze dla młodzieńca niż życie w pustelni. Do nauczania i pisania książek należy zabierać się późno. Trzeba unikać zażyłości z oszczercami. Pisany w r. 411.

  1. Nikt nie jest szczęśliwszy niż chrześcijanin, któremu obiecane jest królestwo niebieskie; nikt bardziej utrudzony niż ten, który codziennie naraża życie na niebezpieczeństwo; nikt silniejszy niż ten, kto zwycięża diabła; i nikt nie jest słabszy niż ten, kto ulega ciału. Na obie te rzeczy jest wiele przykła­dów. Łotr uwierzył na krzyżu i natychmiast zasługuje na to, aby usłyszeć słowa: „Zaprawdę, powiadam tobie, dziś będziesz ze mną w raju". Judasz ze szczytu apostolstwa stacza się w otchłań zdrady i ani zażyłość wieczerzy, ani maczania chleba, ani ła­ska pocałunku nie mogą go wstrzymać, aby nie zdradził jako człowieka tego, o którym wiedział, że jest Synem Bożym.

  Czy jest coś nędzniejszego nad Samarytankę? Poznawszy u źródła Mesjasza, którego w świątyni naród żydowski nie uznawał, nie tylko sama uwierzyła i znalazła jednego Pana — ona, która miała sześciu mężów — ale staje się sprawczynią zbawienia wielu, i gdy Apostołowie kupują chleb, ona pokrzepia spragnio­nego i podtrzymuje zmęczonego. Czy jest ktoś mędrszy nad Salomona? A jednak omamiła go miłość do kobiet. „Dobrą rze­czą jest sól" i żadnej ofiary nie przyjmuje się bez jej przy­prawy . Dlatego i Apostoł przykazuje: „Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma i zaprawiona solą", bo jeśli zwietrzeje, wyrzucana jest precz i do tego stopnia traci wartość, że nie jest przydatna nawet jako nawóz, który zazwyczaj użyźnia niwy wierzących i wzmacnia jałowy grunt dusz.

    Mówię to, żeby cię, synu Rustyku, zaraz na początku pouczyć o tym, że pod­jąłeś się wielkiego dzieła i dążysz ku rzeczom wzniosłym, gdy depczesz pokusy wieku młodzieńczego, a raczej dojrzałego, wstępując na stopień wieku doskonałego; a także i to ci powiem, że droga, którą idziesz, jest śliska i że mniejsza jest chwała po zwycięstwie niż hańba po upadku.

   2. Nie potrzeba, abym prowadził twój strumyk przez łąki cnót, ani żebym się trudził, aby ci pokazywać piękność różnych kwiatów: jaką czystość mają w sobie lilie, jaką wstydliwość posiada róża, co purpura fiołka obiecuje w królestwie, co zarę­cza gra barw błyszczących klejnotów. Już bowiem z łaski Pana trzymasz pług, już z Apostołem Piotrem wstąpiłeś na taras i miejsce słoneczne, gdzie on łaknąc wśród żydów nasyca się wiarą Korneliusza i głód ich niedowiarstwa zaspokaja nawra­caniem pogan przez czworokątne naczynie ewangeliczne, które z nieba zstępuje na ziemię, poznaje z całą pewnością, że wszyscy ludzie mogą być zbawieni. To, co widział, unosi się z powrotem, w górę i w postaci białego prześcieradła porywa z ziemi ku niebu tłumy wierzących, aby się spełniała obietnica Pańska: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą".

  Wszystko to trzymając cię za rękę pragnę ci wpoić i po­dobnie jak doświadczony żeglarz, tak ja po wielu rozbiciach usi­łuję pouczyć niedoświadczonego podróżnego, abyś wiedział, na którym brzegu jest korsarz skromności, gdzie Charybda i ko­rzeń wszelkiego zła, chciwość, gdzie oszczercze psy Scylli, o których mówi Apostoł: „Abyście się, kąsając, wzajemnie nie zjedli", jak bezpieczni wśród ciszy bywamy niekiedy zasypy­wani libijskimi ławicami grzechów, jakie zatrute stwory karmi pustynia tego świata.
  3. Ci, którzy płyną przez Morze Czerwone — powinniśmy pragnąć, aby zatonął tam prawdziwy Faraon ze swym woj­skiem — po wielu trudach i niebezpieczeństwach przybywają do miasta Auksumy. [Miasto w kraju Habessinów, czyli Abisynów, z grecka lub   Aiksodme lub Aiksomis, a nie — jak umieszcza w tekście wydawca listów Hiero­nima,  Hilberg — Maxima.] Na obydwóch brzegach mieszkają szczepy koczownicze, istne dzikie zwierzęta. Zawsze zapobiegliwi, zawsze zbrojni, wożą całoroczne zapasy żywności. Wszędzie jest pełno skał podwodnych i niebezpiecznych mielizn, tak że prze­wodnik siedzi na szczycie masztu, aby stamtąd dawać wska­zówki co do kierowania i obracania okrętem. Podróż jest szczęśliwa, jeśli po sześciu miesiącach dobijają do portu wyżej wymienionego miasta. Tu rozpoczyna się Ocean, przez który zaledwie po upływie roku dociera się do Indii i do rzeki Gan­ges — którą Pismo św. nazywa Pizon. Rzeka ta okrąża całą ziemię Hewilat i podobno unosi na falach wiele barw pocho­dzących z rajskiego źródła. Tam rodzi się karbunkuł, szmaragd,, lśniące perły i uniony, których pragną próżne niewiasty pocho­dzące ze szlachetnych rodów. Tam również są złote góry, do których ludzie nie mogą dojść z powodu smoków, gryfów i po­tworów o olbrzymich cielskach; one nas mają pouczyć o tym, jakich stróżów ma chciwość.

  4. Lecz dokąd zmierzam? Jest to widoczne. Jeśli kupcy tego świata tak wiele podejmują trudów, aby dojść do bogactw niepewnych, które mają zginąć, i z niebezpieczeństwem duszy zachowują to, czego szukali wśród wielu niebezpieczeństw, cóż powinien czynić kupiec Chrystusowy, który sprzedawszy wszystko  szuka  najcenniejszej  perły, który kosztem całego mienia swego kupuje rolę, gdzie znajduje skarb, którego ani złodziej wykopać, ani rozbójnik zabrać nie może?

5. Wiem, że obrażę wielką liczbę tych, którzy ogólne roz­prawianie o wadach będą uważali za osobistą zniewagę, a przez to, że gniewają się na mnie, wskazują na swe sumienie i o wiele gorzej sądzą o sobie niż o mnie.   Ja bowiem nikogo nie wy­mienię, nie będę wskazywał na pewne osoby z taką swobodą,, jaka panowała w starożytnej komedii. Jest oznaką męża roz­tropnego i niewiast roztropnych — ukrywać, co więcej, popra­wiać to, co w sobie widzą, i oburzać się raczej na siebie niż na mnie, ale nie obsypywać złorzeczeniami tego, który napomina. A ten, choćby miał na sumieniu te same grzechy, z pewnością o tyle jest lepszy, że jemu się jego własne winy nie podobają.

  6. Słyszę, że masz matkę religijną, która od wielu lat jest wdową i która ciebie wychowała i wykształciła. Po studiach w Galii, gdzie kwitną nauki, posłała cię do Rzymu, nie szczę­dziła kosztów i nieobecność syna znosiła pocieszając się na­dzieją przyszłości, aby żyzność i wytworność mowy galickiej naprawiła rzymska powaga. Stosowała wobec ciebie wędzidła, nie ostrogi, podobnie jak czytamy u wymownych mężów Gre­cji. Oni to azjatycką napuszystość wysuszali solą attycką, a krzewiące się zbyt bujnie winnice starali się ukrócić za po­mocą sierpów, by tłocznie wymowy opływały nie latoroślami słów, lecz wykazywały obfitość myśli, jakby winnych gron. Sza­nuj ją jak matkę, kochaj jak piastunkę, czcij jak świętą. Nie naśladuj przykładu innych, którzy porzucają swoje matki, a szu­kają obcych, ci, których bezwstyd jest jak na dłoni, gdy pod pretekstem pobożności szukają podejrzanego towarzystwa.

  Znam ja niektóre kobiety w wieku więcej niż dojrzałym, które lubią się otaczać młodzieńcami pochodzenia wyzwoleńczego i szukają synów duchownych. Z czasem przełamują wstyd i pod pretekstem fałszywego imienia matki posuwają się do swobody małżeńskiej. Inne opuszczają siostry dziewice, a łączą się z ob­cymi wdowami. Są takie, które nienawidzą swoich, a pochlebia im uczucie obcych. Ich niecierpliwość jest oznaką stanu duszy i nie zasługuje na żadne usprawiedliwienie i rozrywa jak paję­czynę nikłe pozory skromności.

  Patrz, jak niektórzy z podpasanymi biodrami, w ciemnej tunice, z długą brodą nie mogą od­stąpić od kobiet, przebywają pod tym samym dachem, razem biesiadują, mają do posługi młode dziewczęta i wszystko jest jak w małżeństwie z wyjątkiem samej nazwy. I dobre imię chrześcijanina nie jest przez to narażone, jeśli występnie żyje ten, kto tylko udaje, że jest pobożny; co więcej, jest to zawsty­dzeniem pogan, gdy widzą, że kościołom nie podoba się to, co :się wszystkim dobrym nie podoba.

7. Ty zaś, jeśli chcesz być mnichem, a nie uchodzić tylko za niego, troszcz się o duszę swoją, a nie o majątek, ponieważ wyrzekłeś się go, gdy stałeś się mnichem. Niechaj zaniedbane szaty będą oznaką pięknego umysłu, niech licha tunika wyraża pogardę dla świata, tak jednak, aby umysł się nie pysznił, aby nie było rozdźwięku między odzieniem i mową. Nie szukaj leku w kąpieli, jeśli żar ciała pragniesz gasić zimnem postów. Nie­chaj te jednak będą umiarkowane, aby nie osłabiły zbytnio żo­łądka, a domagając się następnie wskutek tego większego posi­lania,  nie przerodziły w obżarstwo, z którego rodzi się na­miętność. Skromny i umiarkowany pokarm jest pożyteczny i dla ciała, i dla duszy.

  Staraj się widywać matkę w ten sposób, abyś tym samym nie musiał widywać innych niewiast, których oblicza mogłyby utkwić w twym sercu ,,i cicha żyła pod sercem rana".  Wiedz o tym, że służebne, które jej podlegają, są dla ciebie sidłami, bo im niższe jest ich pochodzenie, tym łatwiej możesz upaść.  I Jan Chrzciciel miał świętą matkę, i był synem arcykapłana, a jednak ani uczucia matki, ani dostatki ojca nie mogły go skłonić do życia w domu rodzicielskim, gdzie jego czystość mogła się znaleźć w niebezpieczeństwie.  Przebywał na miejscach pustynnych i oczami stęsknionymi za Chrystu­sem nie spoglądał na nic innego. Szorstka suknia, pas skórzany, pokarm z szarańczy i miodu leśnego, wszystko było odpowied­nie dla cnoty i wstrzemięźliwości. 

  Synowie Proroków (czytamy w Starym Testamencie, że byli oni mnichami) budowali sobie chatki w pobliżu rzeki Jordan, a porzuciwszy tłumne miasta żywili się kaszą i roślinami polnymi. Dopóki jesteś w swej oj­czyźnie, uważaj swoją celę za raj, zrywaj różne owoce Pisma, ciesz się z tej zażyłości i nie miej innych rozkoszy.  Jeśli cię gorszy oko, noga, ręka twoja, odrzuć ją. Niczego nie oszczę­dzaj, abyś jedynie mógł oszczędzać duszę. Pan powiedział; „Każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już ją scudzołożył w sercu swoim".

  Któż się będzie chełpił, że ma serce czyste? Gwiazdy nie są czyste przed obliczem Pana; o ileż bardziej ludzie, których życie jest pokuszeniem! Biada nam, ponieważ ilekroć pożądamy, tylekroć grzeszymy. „Upił się — mówi — na niebie miecz mój"; o wiele bardziej zaś na ziemi, która rodzi ciernie i osty.  Naczynie wybrane, którego usta roz­brzmiewały Chrystusem, umartwia ciało moje i do posłuchu przymusza.  A jednak widzi, że wrodzony żar zmysłów pozo­staje w sprzeczności z jego przekonaniem, tak że zmuszony jest czynić to, czego nie chce, i jakby gwałt cierpiąc woła: „Nie­szczęsny ja człowiek! Któż mię wyzwoli z ciała tej śmierci?" A ty myślisz, że możesz przejść nie doznając upadku i skaleczeń, jeśli, wszelaką strażą nie będziesz strzegł serca swego u i nie po­wiesz ze Zbawicielem:  „Matką moją i braćmi moimi są ci, któ­rzy czynią wolę Ojca".  

  Ta srogość wypływa z bogobojności, bo czy jest coś równie zbożnego, jak pragnienie zachowania świętego syna — świętej matce.  I ona pragnie, abyś żył i abyś widywał  ją nie  na krótko,  ale  chce  cię widzieć  na  zawsze w Chrystusie. Anna zrodziła Samuela nie dla siebie, ale dla przybytku. Synowie Jonadaba wina i sycery nie pili, miesz­kali w namiotach i takie mieli siedziby, do jakich przymusiła ich noc, a jest o nich mowa w Psalmie, że pierwsi popadli w niewolę, ponieważ podczas pustoszenia Judei przez wojsko chaldejskie zmuszeni byli wejść do miast.

  8. Niechaj inni myślą, co chcą, i niech każdy zostanie przy swym zdaniu; dla mnie miasto jest więzieniem, a samotność — rajem... Na cóż pożądamy wielkiej ilości ludzi w mieście, skoro pojedynczo jesteśmy sądzeni? Mojżesz przez czterdzieści lat pobytu na pustyni6 przygotowuje się do kierowania naro­dem żydowskim; pasterz owiec stał się pasterzem ludzi. Aposto­łowie od łowienia ryb na jeziorze Genezaret przeszli do łowie­nia ludzi.

  A tedy ci, którzy mieli ojca, sieci, łódkę, poszli za Panem i natychmiast wszystko porzucili. Dźwigali codziennie krzyż swój i nawet laski w ręce nie mieli.

  Mówię to, abyś nauczył się rzeczy, których sam będziesz uczył, jeśli pragniesz wejść do stanu duchownego, i abyś ro­zumną ofiarę złożył Chrystusowi. Nie bądź żołnierzem, nim nauczysz się władać bronią, ani nauczycielem, zanim nie bę­dziesz uczniem.

  Nie pozwala mi moja pokora i przekracza to moją miarę sądzić duchownych i mówić źle o sługach Kościoła. Niechaj mają oni swój stan i stanowisko. Gdy go otrzymasz, wtedy książeczka wydana dla Nepocjana będzie cię mogła pouczyć, jak powinieneś żyć jako duchowny. Teraz omawiam początki życia i oby­czaje mnicha oraz tego mnicha, który w młodości uprawiał nauki wyzwolone, a potem nałożył na swą szyję jarzmo Chry­stusowe.

  9. Najpierw należy omówić, czy winieneś żyć sam jeden czy z innymi w klasztorze. Mnie się wydaje, że powinieneś mieszkać wespół ze świętymi towarzyszami, abyś nie uczył się sam i bez przewodnika nie wkraczał na drogę, na którąś nigdy nie wszedł, abyś zaraz z niej nie zboczył w przeciwną stronę i nie był narażony na popełnianie błędu, abyś nie odbywał drogi większej lub mniejszej niż potrzeba; byś nie męczył się biegnąc, a nie zasypiał wypoczywając. W samotności prędko się zakrada pycha i jeśli ktoś trochę pościł i ludzi nie widział, uważa się za coś ważnego, a zapomniawszy o sobie, skąd przybył i dokąd zmierza, zbacza z drogi wewnętrznie — sercem, zewnętrznie — językiem. Sądzi cudze sługi wbrew woli Apostoła, wyciąga rękę po wszystko, czego zapragnie podniebienie; śpi, ile zechce, czyni, co mu się podoba, nikogo się nie boi, wszystkich uważa za niższych od siebie i częściej bywa w miastach niż w celi; wśród braci udaje skromność, chociaż lubi przebywać w tłumie ulicznym.

  Cóż zatem? Czy ganię życie samotne? Bynajmniej, przecież często je chwaliłem. Ale chcę, żeby ze szkoły klasztornej wy­chodzili tacy żołnierze, których by nie przestraszały twarde ćwiczenia samotni, którzy przez długi czas dawali przykład wzorowego życia, którzy ze wszystkich byli najmniejsi, aby mogli być ze wszystkich pierwszymi, których nigdy ani głód, ani sytość nie zwyciężyła, którzy cieszą się w ubóstwie, których ubiór, mowa, twarz, chód jest nauką cnót.

  Nie umieją oni tak, jak to czynią niektórzy głupcy, zmyślać bajek o atakach demonów przeciw sobie, aby wśród ludzi nie­doświadczonych i prostych wzbudzać podziw dla cudu i ciągnąć stąd zyski.
  10. Widzieliśmy niedawno i opłakaliśmy majętności pew­nego Krezusa, którego zaskoczyła śmierć; datki mieszkańców gromadzone jakoby na użytek ubogich stały się dziedzictwem rodziny i potomstwa. Wówczas żelazo, które ukrywało się w głę­binie, wypłynęło na powierzchnię wody i wśród drzew pal­mowych ukazana została gorzkość Mary. I nic dziwnego, gdyż takiego miał towarzysza i nauczyciela ten, który z głodu bied­nych uczynił sobie źródło bogactwa i pozostawił dla swego własnego nieszczęścia dobra przeznaczone dla nieszczęśliwych. Ich wołanie doszło wreszcie do nieba i pokonało cierpliwość Bożych uszu, tak że wysłany został srogi anioł mówiąc do Nabala z Karmelu: „Szaleńcze, tej nocy zażądają duszy twej od ciebie, a to, coś przygotował, czyjeż będzie?"

    11. Chcę więc, abyś z powodu tych przyczyn, które wyżej wyłożyłem, nie mieszkał z matką, a głównie dlatego, aby jej nie zasmucać, gdybyś nie chciał przyjmować od niej wykwintniejszych pokarmów,  albo  nie  dolewać  oliwy  do  ognia,  gdybyś je przyjmował i byś przebywając w licznym gronie dziewcząt nie rozmyślał w nocy nad tym, żeby je widzieć w dzień.  Miej zawsze książkę w ręku i przed oczyma, naucz się Psalmów na pamięć, módl się nieustannie, niechaj twój umysł będzie czujny i niech nie przypuszcza do siebie pustych myśli.   Niechaj za­równo ciało, jak i dusza dążą ku Panu.
  Zwyciężaj gniew cierpliwością, kochaj znajomość Pisma św., a nie będziesz kochał błędów ciała. Niech umysł twój nie pod­daje się różnym pokusom, bo jeśli one osiądą w sercu, będą panowały nad tobą i doprowadzą cię do największego prze­winienia.

Zajmij się jakąś pracą, aby cię diabeł zawsze zastał przy niej. Jeśli Apostołowie, którzy mieli możność żyć z Ewangelii, pra­cowali swoimi rękami, aby dla nikogo nie być ciężarem, i udzielali wsparcia innym, u których za dobra duchowe winni byli brać udział w żniwie dóbr cielesnych, to czemuż ty nie miałbyś przygotować tego, co ma służyć na twój użytek? Wy­plataj koszyki z sitowia albo zrób koszyk z giętkiej wikliny; oczyść glebę z chwastów, podziel ją na równe grządki, a gdy na nich posiejesz jarzyny lub posadzisz rzędem rośliny, doprowadź wodę do ich zwilżenia, abyś na to mógł spoglądać tak, jak opi­suje poeta w tych pięknych wierszach:

Oto z wierzchołka stromego chodnika strugą
zdobywa; ona, spadając po drobnych kamykach,
głuchy szmer wywołuje i wodą ochładza spalone niwy. [Wergiliusz, Georg. 1, 108—110]

  Zaszczepiaj nieurodzajne drzewa oczkami lub zrazami, abyś po pewnym czasie mógł zrywać słodkie owoce swej pracy. Bu­duj ule dla pszczół, do których cię odsyłają Przypowieści Salo­mona, i poznaj porządek klasztorny i królewską karność panu­jącą u tych małych stworzeń. Pleć sieci do łowienia ryb, pisz książki, aby z jednej strony ręka przyrządzała pokarmy, aż dru­giej dusza nasycała się czytaniem. „W pożądliwościach jest wszelki próżnujący". W klasztorach egipskich panuje ten zwy­czaj, że nie przyjmuje się nikogo bez znajomości pracy, nie tyle ze względu na potrzeby życiowe, ile na zbawienie duszy, aby umysł nie gubił się w niebezpiecznych myślach i na podobień­stwo cudzołożnej Jerozolimy nie oddawał się temu wszystkie­mu, co się do niego przybliży.

  12. Gdy byłem młodzieńcem i głucha samotność otaczała mnie zewsząd, nie mogłem znieść napaści grzechu i żaru zmy­słów; i chociaż łamałem je częstymi postami, to jednak umysł płonął w myślach. Chcąc go poskromić zwróciłem się z prośbą o naukę do pewnego brata, który był żydem z pochodzenia; po odbytych studiach, dzięki którym poznałem bystrość Kwintyliana, bujną wymową Cycerona, powagą Frontona i łagodność Pliniusza, zacząłem się uczyć alfabetu, zastanawiać się nad sło­wami syczącymi i przydechowymi.  Ileż w to włożyłem pracy, ile podjąłem trudów, ile razy zwątpiłem, ile razy ustawałem i z gorącego pragnienia, żeby się nauczyć, znów zaczynałem, co wycierpiałem, świadkiem jest moje sumienie i ci, którzy żyli razem ze mną. I dzięki czynię Panu, że z gorzkiego nasienia nauki zbieram słodkie owoce.

  13. Powiem i to, co widziałem w Egipcie. Był w kenobium (tzn. w klasztorze) młody Grek, który ani powściągliwością, ani największą pracą nie mógł ugasić płomienia zmysłów. Z tego niebezpieczeństwa ocalił go opat klasztoru takim podstępem: rozkazał pewnemu poważnemu mężowi, aby prześladował młodzieńca zaczepkami i obelgami, a po wyrządzeniu krzywdy pierwszy przychodził na skargę. Wezwani świadkowie zeznawali na korzyść tego, który dopuścił się zniewagi. Tamten przeciwstawiał się z pła­czem kłamstwu; dlatego, że nikt nie wierzył prawdzie, jedynie opat wysuwa chytrze obronę, aby brat nie pogrążył się w smut­ku bez miary. Cóż więcej? Tak przeszedł rok, a po jego upły­wie młodzieniec zapytany o dawne myśli, czy jeszcze ma jakieś trudności, odpowiedział: „Ojcowie, żyć mi nie wolno, a miał­bym mieć upodobanie w nieczystości?" Gdyby on był sam, przy czyjej pomocy odniósłby zwycięstwo?

  14. Filozofowie świeccy mają zwyczaj starą miłość usuwać nowym uczuciem, tak jakby klin klinem. Siedmiu książąt perskich poleciło również królowi Aswerowi, aby tęsknotę za królową Wasti zaspokoił miłością do innych dziewcząt. Tamci występek leczą występkiem i grzech grzechem; a my miłością do cnót zwyciężamy występki. Prorok mówi: „Odwróć się od złego, a czyń dobrze, szukaj pokoju i ubiegaj się za nim". Jeśli nie znienawidziliśmy złego, nie możemy kochać dobrego. Należy więc czynić dobro, abyśmy odwrócili się od złego; należy szukać pokoju, abyśmy uniknęli wojen. I nie wystarczy go szukać, ale gdy go znajdziemy i gdy będzie chciał się wymknąć, musimy się o niego ubiegać z wielkim wysiłkiem, gdyż on „przewyższa wszelkie pojęcie", w nim jest mieszkanie Boga według słów Proroka: „I stało się w pokoju miejsce jego". A pięknie po­wiedziane jest o ściganiu pokoju według tego powiedzenia Apo­stoła: „Gościnność ścigając"; oznacza to, że powinniśmy zapra­szać gości nie utartymi słowami i — że tak powiem — samymi wargami, ale że całą gorącością umysłu mamy ich zatrzymywać, tak jakby zabierali ze sobą część naszego zysku i naszej ko­rzyści.

   15. Żadnej sztuki nie uczymy się bez pomocy nauczyciela. Nawet nieme stworzenia i stada dzikich zwierząt idą za swymi przewodnikami. U pszczół są królowe, żurawie lecą za jednym szykiem literowym. Jeden jest władca, jeden sędzia prowincji. Gdy Rzym został założony, nie mógł mieć równocześnie dwóch braci królami i z bratobójstwa bierze początek. W żywocie Rebeki Ezaw i Jakub stoczyli wojnę. W każdym kościele jest jeden biskup, jeden archiprezbiter, jeden archidiakon. I cały porządek Kościoła opiera się na swych kierownikach. Na okrę­cie jeden sternik, w domu jeden pan; nawet w największym wojsku czeka się na rozkaz jednego. I aby przez nadmierne rozwodzenie nie zrażać czytelnika, za pomocą tego wszystkiego zmierzam do tego celu, aby cię pouczyć, że nie powinieneś po­legać na własnej woli, ale żyć w klasztorze poddany kierow­nictwu jednego ojca i w towarzystwie wielu, abyś od jednego uczył się pokory, od drugiego cierpliwości, abyś nie czynił tego, co chcesz, abyś jadł to, co ci każą, abyś ubierał się w to, co do­staniesz, wykonywał zadaną ci pracę, byś podlegał temu, komu nie chcesz, byś zmęczony kładł się na posłaniu i drzemał prze­chadzając się, byś jeszcze nie dospawszy zmuszony był wsta­wać, byś odmawiał Psalm, gdy przyjdzie na ciebie kolej — gdzie nie szuka się słodyczy głosu, lecz uczucia duszy, według słów Apostoła: „Będę śpiewał duchem, będę śpiewał i rozumem" i: „Śpiewając w sercach waszych", czytał bowiem: „Śpiewaj­cie mądrze". Służ braciom, obmywaj nogi gościom, milcz, gdy doznasz krzywdy, przełożonego klasztoru lękaj  się jak pana, kochaj go jak ojca; bądź przekonany, że to, co on rozkaże, jest dla ciebie zbawienne. Nie wydawaj sądu o orzeczeniu przełożo­nych, bo twoim obowiązkiem jest słuchać i wypełniać rozkazy według tego, co mówi Mojżesz: „Słuchaj, Izraelu, i milcz". Ta­kimi zajęciami zatrudniony nie będziesz miał czasu na rozmyś­lania i gdy od jednego zajęcia przechodzisz do drugiego i praca następuje po pracy, to tylko zatrzymywać będziesz w pamięci, co musisz czynić.

  16. Widziałem ja takich, którzy po wyrzeczeniu się świata szatami jedynie i ustnym wyznaniem — nie czynem — nic w swym dawnym postępowaniu nie zmienili. Majątek raczej się powiększył niż zmniejszył, to samo otoczenie się służbą, ta sama wystawność biesiady, na szkle i glinianej misie zjada się złoto, wśród tłumów i licznej służby przywłaszczają sobie nazwę samotników. Ci zaś, którzy są ubodzy i posiadają mały majątek, uważają samych siebie za mądrych i ukazują się pu­blicznie jakby w pompatycznych noszach [ferculum pomparum— nosze, na których podczas widowisk nie­siono  posągi bóstw], aby się popisywać psią wymową. Inni z podniesionymi w górę ramionami i kra­sząc nie wiedzieć co w sobie, z wbitymi w ziemię oczyma bełkoczą napuszone słowa, tak że gdybyś dodał herolda, my­ślałbyś, iż kroczy prefektura. Są tacy, którzy wskutek wilgoci panującej w celach i nadmiernych postów, przez wstręt do sa­motności i przez przesadne czytanie, brzmiące im w uszach dniami i nocami, zapadają w melancholię i wymagają raczej okładów Hipokratesa niż naszych wskazówek. Wielu nie może się obejść bez dawnych rzemiosł i handlu; zmieniwszy nazwy kramarzy, ten sam uprawiają handel, jednakże nie starają się o pożywienie i odzież, jak przykazuje Apostoł, ale o zyski większe niż ludzie świeccy. Dawniej szaleństwo kupczących po­wściągali edylowie, których Grecy nazywają agoranomos [urzędnik pilnujący porządku na rynku], i grzech nie uchodził bezkarnie, teraz jednak pod pretekstem religii uprawia się niesprawiedliwy handel i ten, który nosi za­szczytne imię chrześcijanina, raczej dopuszcza się oszustwa, niż go doznaje.

  Wstydzę się mówić, ale trzeba to poruszyć, abyśmy się przynajmniej za naszą hańbę rumienili; wyciągamy publicz­nie ręce, zawijamy złoto w szmaty i wbrew opinii wszystkich umieramy jako bogacze,  chociaż żyliśmy w rzekomej  nędzy. Tobie, gdy będziesz w klasztorze, nie będzie wolno tego czynić, a gdy zwolna przyzwyczajenie się zakorzeni, wtedy zaczniesz sam chcieć tego, do czego byłeś przymuszany, i praca twoja oprawiać ci będzie przyjemność, a zapomniawszy o przeszłości pójdziesz zawsze naprzód wcale nie bacząc, czy inni czynią coś złego, lecz myśląc o tym, co ty powinieneś uczynić dobrego.

     17. Niechaj cię nie zwodzi wielka ilość grzeszących i niech ci nie sprawi niepokoju tłum ginących, i nie myśl w cichości: „Cóż? Czy więc wszyscy zginą, którzy mieszkają w miastach? Oto oni używają swojej własności, posługują kościołom, chodzą do łaźni, nie gardzą pachnidłami, a przecież u wszystkich są w poszanowaniu." Na to odpowiedziałem już przedtem i teraz krótko odpowiem: W tej rozprawie nie mówię o duchownych, lecz pouczam mnicha. Duchowni są święci i życie wszystkich jest chwalebne. Postępuj więc i żyj w klasztorze tak, żebyś zasłużył na to, by stać się duchownym. Nie skalaj swej mło­dości żadnym brudem, abyś do ołtarza Chrystusowego szedł jakby dziewica z komnaty i miał z zewnątrz dobre świadectwo, by niewiasty znały twoje imię, ale oblicza nie znały. Gdy doj­dziesz do wieku doskonałego — jeśli jednak życie dopisze a — i ludność albo biskup miasta zaliczy cię do stanu duchownego, czyń, co należy do duchownego i przebywaj zawsze wśród samych dobrych, bo w każdym stanie i na każdym stanowisku dobro zmieszane jest ze złem.

  18. Do pisania nie porywaj się prędko powodując się lek­komyślnością. Przez długi czas ucz się, abyś sam mógł uczyć. Nie wierz tym, którzy cię chwalą, co więcej — nie  słuchaj chętnie   szyderców, którzy   cię obsypią pochlebstwami i do pewnego stopnia uniemożliwią ci myślenie, a gdybyś się nagle obejrzał,  zobaczyłbyś,  jak się  za tobą wykrzywiają bocianie szyje albo jak za pomocą ręki poruszają się ośle uszy lub jak zwisa ozór zziajanego psa. Nikomu nie uwłaczaj i nie uważaj się za świętego przez to, że szarpiesz innych.

  Oskarżamy często to, co sami czynimy, i przeciwko sobie samym wymowni, po­tępiamy własne  błędy,  niemi  sądzimy wymownych.  Żółwim krokiem zabierał się do mówienia Grunnius [Tj. Rufin. Grunnius pochodzi od grunnire - kwiczeć] i czyniąc przerwę mówił kilka słów, tak że można było mniemać, że łka, a nie, że  przemawia. A gdy na przystawionym stole wyłożył stos książek, ściągnąwszy brwi, skurczywszy nozdrza i zmarszczywszy czoło, trzaskał dwoma palcami, tym znakiem wzywając uczniów do słuchania. Wtedy deklamował czyste brednie przeciw każdemu. Mógłbyś powiedzieć, że to krytyk Longin oraz cenzor rzymskiej wymowy wyznacza tych, których by chciał wykluczyć z senatu uczonych. Człowiek ten, bogaty w zasoby, był grzeczniejszy na ucztach. I nic dziwnego, że ten, który zwykł był wielu objadać, otoczył się całą rzeszą ludzi krzykli­wych i gadatliwych i występował publicznie, podobny we­wnętrznie do Nerona, zewnętrznie do Katona. Był tak dwulicowy, że mogłeś powiedzieć, iż z przeciwnych i różnych natur został sklejony potwór i nowe stworzenie według słów poety:

Z przodu lew, z tyłu smok, w środku chimera. [Iliada 6, 181]

   19. Nigdy więc nie patrz na takich ani nie przybliżaj się do tego rodzaju ludzi, abyś nie nachylał serca swego ku słowom złośliwym i nie usłyszał: „Siedząc mówiłeś przeciw bratu twemu i kamień obrażenia kładłeś przeciw synowi matki two­jej", i dalej: „Synowie ludzcy, zęby ich oręże i strzały"; a gdzie indziej: „Miększe są od oliwy słowa ich, a one są strzałami"; a wyraźniej u Eklezjastesa: „Jakby ukąsił wąż po cichu, tak ten, kto bratu swemu potajemnie uwłacza". Ale mówisz: „Ja sam nie uwłaczam. Cóż mogę zrobić, gdy inni mó­wią?" „Ku szukaniu wymówek w grzechach" tym się za­słaniamy.

  Chrystusa nie da się sztuką oszukać. Bynajmniej nie ode mnie, ale od Apostoła pochodzi to zdanie: „Nie łudźcie się: Bóg nie pozwala naigrawać się z siebie". On widzi w sercu, my na twarzy. Salomon widzi w Przypowieściach: „Wiatr północny rozpędza deszcze, a oblicze smutne język uwłaczający". Podobnie bowiem jak strzała, jeśli się ją wypuszcza przeciw twardej materii, wraca niekiedy do tego, który ją wypuścił, i rani raniącego, tak spełnia się to powiedzenie: „Stali się mi jako łuk opaczny", a gdzie indziej: „Kto kamień rzuca w górę, na jego głowę spadnie" — tak ten, który uwłacza, gdy zobaczy smutną twarz słuchacza, a co więcej, gdy zauważy, że ten nawet nie słucha, natychmiast milknie, oblicze mu ble­dnie, wargi się trzęsą, ślina wysycha. Dlatego ten sam mądry mąż mówi: „Z obmówcami nie mieszaj się, bo natychmiast powstanie zatracenie ich, a upadek obydwu kto zna?", to znaczy tak tego, który mówi, jak tego, który go słucha.

  Praw­da nie lubi kątów i nie szuka zauszników. Apostoł powiedział do Tymoteusza: „Przeciw kapłanowi skargi nie przyjmuj prędko. Grzesznika zaś napominaj wobec wszystkich, aby i inni lękiem byli zdjęci." Nie należy łatwo wierzyć, jeśli idzie o wiek podeszły, którego i przeszłe życie broni, i czcią otacza dobre imię, ale ponieważ jesteśmy ludźmi i niekiedy pomimo dojrzałych lat popadamy w wady dziecięce, przeto jeśli chcesz mnie poprawiać, gdy zbłądzę, strofuj otwarcie, tylko nie kąsaj skrycie. „Będzie mnie karał sprawiedliwy miłosiernie i będzie mię strofował, lecz olejek złośnika niechaj nie namaszcza głowy mojej." „Bóg bowiem strofuje tego, kogo miłuje, nie szczędząc uderzeń temu, którego uznaje za syna." I przez Izajasza woła Bóg: „Ludu mój, którzy cię błogosławionym zowią, ci cię zwodzą, a drogę kroków twoich rozkopują". Bo cóż mnie to pomoże, jeśli innym opowiesz o moich uchybieniach, jeśli bez mojej wiedzy moimi grzechami, co więcej, twoją obmową zranisz innego i gdy na wyścigi wszystkim opowiadasz, i tak mówisz do każdego, jak gdybyś tego nikomu innemu nie po­wiedział. Nie znaczy to poprawiać mnie, lecz sprawiać zadowo­lenie twojej ułomności. Pan przykazał karcić w cztery oczy lub wobec świadka tych, którzy grzeszą przeciwko nam, a gdyby nie chcieli słuchać, odnieść się do Kościoła i trwających w złem uważać za pogan i celników.

   20. Mówię o tym z naciskiem, aby mego młodzieńca uwol­nić od swędzenia języka i uszu, bym odrodzonego w Chrystu­sie, nieskalanego i bez skazy mógł okazać jakby czystą dzie­wicę, świętą ciałem i duszą; niechaj ona nie chełpi się jedynie swym imieniem, aby jej Oblubieniec nie wykluczył, gdyby jej lampa zgasła wskutek braku oliwy dobrych uczynków.

   Masz tam świętego i bardzo uczonego arcykapłana Prokula, który żywym słowem może przewyższyć moje słowa pisane i co­dziennie kierować twoją drogą za pomocą swych rad. On nie dopuści, byś zboczył z drogi i opuścił drogę królewską, po której przyrzekł iść Izrael spieszący do Ziemi Obiecanej. Oby Bóg wysłuchał głosu Kościoła modlącego się: „Panie, daj nam pokój, wszystko bowiem oddałeś nam", aby wszystko to, czego się wyrzekamy na świecie, pochodziło z woli, nie z konieczności, i by chwałę miało ubóstwo pożądane, a nie przez krzyż narzu­cone. Zresztą wobec nieszczęść tego czasu, wśród mieczy gro­żących zewsząd, dość bogaty jest ten, komu nie brak chleba, zbyt możnym, kto nie jest zmuszony służyć. Święty Eksuperiusz, biskup Tuluzy, naśladowca wdowy z Sarepty, chociaż, sam jest głodny, karmi innych i z bladymi od postów ustami cierpi z powodu cudzego głodu, a wszystko mienie rozdał wiernym Chrystusowym.

  Nie ma bogatszego nad tego, który Ciało Pańskie nosi w koszu z wikliny, a Krew w szklanym naczyniu. Wyrzucił on chciwość ze świątyni, bez powroza i łajania nawrócił ławy sprzedawców gołębi, to jest darów Ducha Świętego, i wywrócił stoły mamony oraz rozproszył pieniądze bankierów, aby dom Boży mógł się nazywać domem modlitwy, a nie jaskinią zbój­ców. Wstępuj z bliska w jego ślady i w ślady innych, którzy w cnotach są mu podobni, których kapłaństwo uczyniło pokor­niejszymi i uboższymi, a jeśli pragniesz doskonałości, wyjdź tak jak Abraham z ojczyzny i od rodziny swojej i podążaj, do­kąd nie wiesz. Jeśli masz majątek, sprzedaj go i rozdaj ubo­gim. Jeśli nie masz, jesteś uwolniony od wielkiego ciężaru; ogołocony ze wszystkiego, idź za ogołoconym Chrystusem. Twarde to, wielkie i trudne, ale wielkie są nagrody.

Za: Św. Hieronim, Listy, t. 3, przekład Ks. Dr Jan Czuj, IW PAX, Warszawa 1954 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.