W Umierającym Sokratesie
Nietzsche widzi też odbicie własnego dramatu. Sokrates chciał
umrzeć i umierając wypowiedział te oto tajemnicze słowa:
„Kritonie, dłużny jestem koguta Asklepiosowi” - tak jakby
„uleczony z jakiejś choroby winien był coś bogu zdrowia”. *
To śmieszne i straszliwe ostatnie
słowo – pisze Nietzsche – znaczy dla tego, kto ma uszy:
„Kritonie, życie jest chorobą”. To możliwe! Człowiek jak on
[…] był pesymistą! Nadrabiał tylko miną wobec życia i za życia
ukrywał swój ostateczny sąd, swe największe uczucie! Sokratesa,
Sokratesa bolało życie! A on zemścił się jeszcze za to – owym
tajemniczym, strasznym, pobożnym i bluźnierczym słowem! Musiałże
i Sokrates mścić się jeszcze? Czyż było o jeden gran
wielkoduszności za mało w jego cnocie? **
Jak to w sposób godny podziwu wykazał
Bertam, Nietzsche pozwala w tym miejscu odgadnąć swą tajemnicę,
swą własną najskrytszą wątpliwość, dramat swego istnienia. On,
Nietzsche który chciał być piewcą radości istnienia i radości
życia, czyż i on w końcu nie podejrzewa, nie obawia się, że
istnienie to tylko choroba? Sokrates zdradził tajemnicę. Dał do
zrozumienia, co myśli o życiu ziemskim. Nietzsche jednakże chce
należeć do „pierwszej rangi duchów”, takich co umieją ową
tajemnicę przerażającą przemilczeć.
Czyż jego płomienny, dionizyjski
dytyramb o życiu i o niczym więcej – pisze Bertram – nie był
rodzajem milczenia w którym wielki Nauczyciel życia nie wierzył w
życie? ***
* Platon, Fedon, 118 a.
** F. Nietzsche, Wiedza radosna, dz.
cyt., par. 340
***
Bertram, Nietzsche, dz.
cyt., s 330
Pierre Hadot, Filozofia jako ćwiczenie
duchowe, s.136
tłumaczenie: Piotr Domański
wydawnictwo
Aletheia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.