niedziela, 4 maja 2014

Kartuzi


Praca w zakonie była i jest traktowana zupełnie ina­czej niż w naszym materialistycznym świecie, gdzie jedy­ną wartością jest produkcja dóbr materialnych i pomna­żanie przez to pieniędzy. Mnich kartuski w pracy nie szu­ka możliwości zrobienia fortuny, realizacji samego siebie przez twórczość, ani psychicznej równowagi. Praca, po­dobnie jak wszystko inne, czym się zajmuje, jest sposobem modlenia się, integralną częścią rozwoju życia kontempla­cyjnego. Poprzez pracę rąk mnich ma udział w stwórczym dziele Ojca, który przez niego nadal tworzy i uświęca rze­czywistość.

W początkach istnienia zakonu mnisi zajmowali się głównie przepisywaniem ksiąg poświęconych życiu modli­twy i kontemplacji, a także pism starożytnych pisarzy chrześcijańskich oraz rozpraw teologicznych. Dzięki tej pracy biblioteki kartuskie należały do najbogatszych w tego rodzaju literaturę. Z czasem, kiedy powszechnym stały się książki drukowane, kartuzi byli zmuszeni do „przekwalifi­kowania się". Przez stulecia ich zajęcia były bardzo różne i zależały od potrzeb środowiska, w którym żyli. Zawsze jednak były to takie zajęcia, które mnisi mogli wykonywać sami.

Czas posiłków także nie zakłócał łączności mnicha z Bogiem. W ciągu tygodnia spożywali posiłki samotnie w celi, sam na sam z Panem, czytając książki duchowe. Czynią tak ufając obietnicy Jezusa zmartwychwstałego, którą przekazał nam św. Jan: Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wiecze­rzał, a on ze mną (Ap 3, 20). Niegdyś sami przygotowywali sobie posiłek w pustelni, dlatego też kucharz raz w ty­godniu dawał każdemu potrzebne do tego produkty. W niedziele zaś jadają razem we wspólnotowym refekta­rzu, jednak również i wtedy czyta się Biblię lub jakąś książkę duchową.

Odnośnie diety kartuzów bardzo dokładne świadectwo zostawił nam Piotr Wielebny, opat z Cluny: Celem uśmierzenia ciała kartuzi [...] umartwiają je i wysuszają ciągłym i surowym postem. Jedzą chleb tylko razowy. Mięsa nie używają nawet gdy są chorzy. Nabiału i jaj używają tylko w niedziele i czwartki. We wtorki i so­boty poprzestają na gotowanych jarzynach, a w ponie­działki, środy i piątki na chlebie i wodzie. Jadają tylko raz na dzień".

Tych reguł samotności i milczenia nie praktykowano wyłącznie w duchu pokuty i umartwienia, a już na pewno nie po to, aby odizolować się od świata. Miały one ułatwić jedność z Bogiem. W myśl słów Jezusa: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu (Mt 6, 6). Kartuzi czują się osobiście zaproszeni do owego nieustannego trwania pod miłującym spojrzeniem Ojca.

Nad wiernym przestrzeganiem ideału założyciela zaw­sze czuwała kapituła generalna. Odbywała się ona corocz­nie skupiając przeorów wszystkich kartuzji. Podczas jej trwania omawiano sytuację wszystkich domów zakonu, wizytatorzy zaś składali sprawozdania z odbytych kontro­li. Podejmowano na nich - w razie potrzeby - odpowiednie kroki dyscyplinarne w stosunku do pojedynczych zakon­ników, a nawet czasami całych konwentów. Od tego zgro­madzenia uzależnione były także wszelkie zmiany w za­konie. Jednak aby jakaś zmiana była obowiązującą po­trzebna była zgoda trzech kolejnych kapituł. Znawcy te­matu twierdzą, że właśnie te częste kapituły oraz wizytacje poszczególnych klasztorów ustrzegły kartuzów od odej­ścia od pierwotnej gorliwości i surowości pustelniczego życia. Byli tak wierni swojemu ideałowi, że papież Inno­centy XI wypowiedział te, pochlebne słowa: Cartusia nunquam reformata, ąuoniam nunquam deformata.

Niemniej jednak kartuzi ewoluowali. Ostatnie zmiany w swoich statutach uczynili dostosowując je do postano­wień Soboru Watykańskiego II, które zawarte są w dekre­cie o odnowie życia zakonnego Perfectae caritatis i motu proprio Ecclesiae Sanctae. Mimo biegu lat i kilkakrotnym zmianom statutów, życie które obecnie wiodą synowie św. Brunona, niewiele różni się od tego jak żyli pierwsi pu­stelnicy w Chartreuse. Oczywiście mają teraz elektrycz­ność, korzystają z różnego rodzaju maszyn i nowoczesnych urządzeń, mają również bieżącą - choć tylko zimną wodę oraz inne rzeczy niezbędne do życia w dzisiejszym świecie. Świadomie ograniczają jednak nadmierne przenikanie wszelkich nowinek. Opierają się na doświadczeniu wcze­śniej żyjących współbraci, którym udało się wieść święte życie w prostocie, nie korzystając z udogodnień, jakie przynosi rozwój techniki. Kartuzi nadal są pustelnikami, którzy wszystko podporządkowali temu, by już teraz, na ziemi żyć w całkowitej i trwałej komunii z Bogiem, który cały jest Miłością.

W ostatnim czasie zmieniła się wykonywana przez kartuzów praca. Obecnie czas pracy poświęcają na proste prace stolarskie, rzeźbienie, malowanie ikon, wyplatanie koszy, czy produkcję likieru wykonywanego według starej, znanej tylko sobie receptury. Pracują oczywiście również w ogródku przylegającym do pustelni. Mnisi najczęściej hodują w nim warzywa, czasami też kwiaty. Również posiłki gotowane w przeszłości samodzielnie przez mni­chów, teraz przygotowywane są przez braci konwersów. Przyrządzone w klasztornej kuchni jedzenie, kucharz lub jego pomocnik zanosi każdemu z mnichów zostawiając przed drzwiami celi. Co do diety, to nie uległa ona zmia­nie. Również teraz zakonnicy nie jadają mięsa, nowością jednak jest to, że może być ono podane choremu współbra­tu. Natomiast post o chlebie i wodzie wcześniej trzydnio­wy, teraz zachowuje się raz w tygodniu.

Witold Lesner OCD

Za: Najstarsze pisma kartuzów, Kraków- Tyniec 1997, (15 tom serii „źródła monastyczne”, (średniowiecze t. 1), Wstęp i opracowanie: Rafał Witkowski, Witold Lesner OCD. Przekład: Rafał Witkowski, Edward Skibiński, Anna Świderkówna, Benedyktyni tynieccy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.