piątek, 2 maja 2014

Julia Eustochium


Niemal równie droga Hieronimowi jak Paula - a bliższa jego ideałowi doskonałości chrześcijańskiej - była jej trzecia córka, Julia Eustochium, która (o czym jeszcze ani on, ani ona nie wiedzieli) miała stać się jego oddaną towarzyszką po kres swojego życia (w 418/419 r.), tylko o rok po­przedzając jego śmierć. Wydaje się, że od pierwszych dni znajomości między uczonym, nieco ponad pięćdziesięcioletnim mnichem, i cichą, kil­kunastoletnią zaledwie dziewczyną, wzrastało czułe i delikatne porozu­mienie. Razem z Paulą i swoją siostrą, Blezyllą, Eustochium uczestniczy­ła w zajęciach biblijnych prowadzonych przez Hieronima i razem z nimi śpiewała psalmy po hebrajsku. Była uprzejma, łagodna, nierozłączna ze swoją matką i zawsze jej posłuszna (Ep. 108,27). Podążając za jej przy­kładem, mimo silnego przeciwdziałania bardziej światowej ciotki i wuja, nie chciała nosić eleganckich strojów i nie dbała o włosy. Tym jednak, co najbardziej poruszało Hieronima, z jego obsesyjnym uwielbieniem dla dziewictwa, była żarliwość - pokorna, ale niezmienna - z jaką Eusto­chium od lat dziewczęcych poświęciła się życiu w czystości. Hieronim gratulował jej nawet, że była pierwszą wysoko urodzoną kobietą w Rzy­mie która obrała tę surową drogę (Ep. 22,15). O ile bardziej była błogoławiona od swojej starszej siostry; choć tamta złożyła ślub czystości po śmierci męża, przez sam akt małżeństwa utraciła koronę, której nic nie może zastąpić.

Nie oznacza to, że powinniśmy wyobrażać sobie Eustochium jako oso­bę całkowicie zamkniętą w swojej pobożności lub onieśmieloną przez wymagającego kierownika duchowego. W dniu św. Piotra, 29 czerwca, prawdopodobnie 384 r., posłała na przykład Hieronimowi kilka świątecznych podarków - naramienniki, gołębie i koszyk czereśni z towarzyszącym im liścikiem. Można odnieść wrażenie, że było to zupełnie naturalne zacho­wanie dziewczyny, której wyznawana religia dawała radość i która staran­nie wybierała na popularne święto prezenty mogące sprawić przyjemność obdarowanemu. To raczej Hieronim jawi się tu w smutnym i nieco żało­snym świetle. W wycyzelowanym liście, w którym dziękuje za prezenty, z moralizatorskim namaszczeniem rozprawia o ich mistycznym znaczeniu i z jeszcze większą powagą gani obchodzenie święta męczennika w na­stroju niezmąconej radości (Ep. 31). „Bogu nie podoba się bowiem nic tchnącego rozkoszą, nic zbyt przyjemnego", taki dzień powinien być prze­żywany w uniesieniu ducha, a nie w obfitości jadła. Hieronimowi udaje się wpleść w te pouczenia niemal wstydliwe odwołanie do koloru czere­śni, który przypomina dziewicze rumieńce. Całość utrzymana jest jednak w tonie paternalistycznym i jesteśmy nieco zaskoczeni, że nasz autor był niesłychanie dumny z tego sztucznego utworku i kiedyś - będąc zbyt za­jęty, by napisać Marcelli list oczekiwanych rozmiarów - przesłał jej, jako namiastkę, właśnie ten, razem z niewielkim traktatem na temat psalmów alfabetycznych (zob. Ep. 32,1).

W swoim krótkim bileciku Hieronim radzi Eustochium, by pamiętała o jego „wcześniejszym liście" (czyli o Ep. 22), napisanym nie później niż wczesną wiosną 384 r. Chociaż ma on formę epistolarną, w rzeczywisto­ści jest sporych rozmiarów traktatem wykładającym motywy, jakie powin­ny kierować tymi, którzy poświęcają się życiu w czystości, oraz reguły, ja­kim winni oni podporządkować swoje codzienne postępowanie; a wszyst­ko ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji bogatej, starannie wychowa­nej dziewczyny, takiej jak Eustochium, wiodącej życie w społeczności ludzi zamożnych i oddanych przyjemnościom. Na pierwszy rzut oka nie jest jasne, dlaczego ta młoda kobieta, najbardziej pojętna z jego uczennic, miałaby potrzebować tak mocnych słów zachęty. W istocie powinniśmy umieścić ten list w kontekście kampanii na rzecz ascetyzmu, jaką Hiero­nim z poparciem papieża prowadził w latach 383-384, nie tylko w swoim kręgu pobożnych dam z wyższych sfer, ale i w całym Rzymie. Jego listy, podobnie jak listy innych mu współczesnych, były przepisywane i krążyły w wielu egzemplarzach, zdobywając w ten sposób szeroką publiczność. Tekst adresowany do córki Pauli miał stanowić narzędzie służące zarów­no szerzeniu ambitnego programu Hieronima, jak i wykazaniu zepsucia, jakie dotknęło w Rzymie ogromną liczbę rzekomych chrześcijan, w tym wielu duchownych i zdeklarowanych ascetów.

Ten pełen dygresji i pozbawiony regularnego planu list napisany jest znakomitym stylem i przeładowany subtelną perswazją; z uśmiechem czy­ta się słowa autora, który obiecuje nie uciekać się do przesadnych po­chwał i błyskotliwych zabiegów retorycznych (Ep. 22,2). Hieronim poru­sza tu cały wachlarz tematów związanych z problematyką listu, do nie­których z nich powracając wielokrotnie. Raz za razem podkreśla na przy­kład różnicę między prawdziwą a fałszywą dziewicą i związaną z tym ko­nieczność zwalczania rodzących się w umyśle zmysłowych wyobrażeń, kiedy tylko się pojawią (np. Ep. 22,5; 6; 13; 38). Znajdujemy tu realistycz­ną tyradę przeciw winu - zdradzieckiemu, gdyż łatwo budzi pożądliwość cielesną; a także przeciw bogatemu i obfitemu pożywieniu, które może działać równie podniecająco (Ep. 22,8-9; 10-11). Gdzie indziej Hieronim nalega, by Eustochium unikała przebywania wśród mężatek i w ogóle wszystkich światowych kobiet; będą jej one tylko przypominały o rze­czach, jakich się wyrzekła (Ep. 22,16-17). Na towarzyszki ma wybierać niewiasty poświęcone Bogu, „które przestrzegają postów i których twarze pokrywa bladość"; i - o ile to tylko możliwe - nie powinna opuszczać swo­jej sypialni, nawet po to, by odwiedzić sanktuaria męczenników. Jej dni i noce mają być wypełnione modlitwami (zalecone są ich stałe pory, co stanowi antycypację późniejszych godzin kanonicznych) i czytaniem Bi­blii; trzeba, aby modlitwa była jej bronią przeciw wszelkim zagrożeniom (Ep. 22,17-18; 37). Jest zupełnie oczywiste, że nie przystoi jej troska o pieniądze lub eleganckie stroje; powinna być pokorna w myśleniu i postępowaniu, a za przykład brać zawsze Najświętszą Dziewicę (Ep. 22,27, 31-32; 38). W to wszystko wplecione są ekspresyjne wspomnienia osobi­stych doświadczeń Hieronima (okresu spędzonego na pustyni i straszne­go snu: Ep. 22,7; 30), zjadliwe opisy światowego duchowieństwa i szarla­tanów podających się za mnichów oraz smutny katalog niedogodności i cierpień związanych z małżeństwem. Stale pobrzmiewa nuta ostrzeże­nia, że dziewica kroczy niebezpieczną ścieżką, na której upadek oznacza klęskę o skutkach niemożliwych do cofnięcia; wytrwanie do końca zaś przynosi chwalebną nagrodę.

Rozważania Hieronima zawierają pewną ważną dygresję. Opisuje on mianowicie swoim rzymskim czytelnikom trzy rodzaje mnichów, jakie spotyka się w Egipcie: pustelnicy i żyjący we wspólnocie cenobici budzą jego szacunek; z pogardą zaś odrzuca tych, którzy krążą po miastach, w małych grupkach, bez stałej reguły. Tym jednak, co przedstawia on najobszerniej, jest spójna teoria seksualności i jej miejsca - a właściwie braku miejsca dla niej - w życiu żarliwego wyznawcy Chrystusa. Począw­szy od II stulecia w literaturze chrześcijańskiej możemy obserwować wzrost liczby dzieł wykładających podobną naukę, i również w końcu IV w. nie zabrakło wybitnych autorów, takich jak Grzegorz z Nyssy i Jan Chryzostom na Wschodzie, a Augustyn i Ambroży na Zachodzie, którzy przyczynili się do umocnienia tego mitu. Ich prace miały wspólne podło­że ideowe i chociaż znacznie różniły się w szczegółach, to zasadniczo przedstawiały tę samą doktrynę; a mianowicie, że małżeństwo jest -w przychylnej interpretacji - drugim stopniem doskonałości, znacznie niższym od dziewictwa, będącego stanem, do jakiego pierwotnie Bóg przeznaczył człowieka, stosunek płciowy pojawił się bowiem dopiero po upadku pierwszych rodziców. U podstaw tego rozumowania leży prze­świadczenie, że akt seksualny jest z samej swojej natury nieczysty i że fol­gowanie sobie w tej sferze doprowadza do powstania bariery oddzielają­cej duszę od Boga. Jeśli żyje się w małżeństwie, lepiej powstrzymać się od stosunków płciowych; ponowne małżeństwo jest znakiem godnej pożało­wania słabości. Hieronim, rzecz jasna, od dawna już akceptował to stano­wisko. Nie dziwi też, że zarówno tu, jak w innych miejscach przedstawiał je w bardziej jaskrawych barwach i w ostrzejszym tonie niż większość pi­sarzy. Zapewnia, że z jego nauki nie wypływa potępienie małżeństwa. Mimo to niemal jedyną dobrą rzeczą, jaką w nim dostrzega, jest to, że z nie­go biorą się dzieci, które same z kolei mogą wybrać dziewictwo; małżeń­stwo jest niczym ciernista łodyga zakwitająca różami (Ep. 22,19-20).

Za: J.N.D. Kelly, Hieronim. Życie, pisma, spory, tytuł oryginału: Jerome. His Life, Writings, and Controversies, przełożył: Robert Wiśniewski, Państwowy Instytut Wydawniczy, seria: Biografie Sławnych Ludzi, Warszawa 2003 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.