sobota, 3 maja 2014

Nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy ...


Odstąpienie od pierwotnej gorliwości

   Lecz owo doskonałe postępowanie i niebiańskie życie, niczym obraz, który powoli traci na pięknie wsku­tek niedbałości tych, którzy przy okazji go poprawiają, przeszło w skrajne niepodobieństwo i zupełnie odstąpi­ło od pierwotnego modelu. Ci, którzy zostali ukrzyżo­wani dla świata i wyrzekli się życia, i zaparli się swego ludzkiego jestestwa, i walczyli o to, aby dostąpić natury istot bezcielesnych, zachowując podobnie do nich stan beznamiętności, cofnęli się do tyłu, do zajęć świato­wych i do [szukania] nagannych korzyści, naruszając doskonałość [swoich poprzedników], którzy żyli szla­chetnie, i sprawiając przez swoje własne niedbalstwo, że należy przeklinać tych, których można byłoby chwa­lić i sławić za cnotę. Trzymamy rączkę pługa, dbając o godną powierzchowność, nie nadajemy się jednak do królestwa niebieskiego, oglądając się wstecz i z wielką usilnością chwytając się tego, o czym winniśmy zapo­mnieć. Już nie zabiega się u nas o życie nie wymagające wydatków i kłopotów, ani nie uznaje się wyciszonego życia [jako lekarstwa] na obmycie dawnej skazy, nato­miast ceni się zamęt [różnych] spraw, który przynosi bezużyteczną troskę, biorąc pod uwagę prawdziwy cel, a ubieganie się o rzeczy materialne zajęło miejsce zba­wiennych pouczeń.

Materializm życia

   Pan uwolnił nas całkowicie od troski o to, co ziem­skie, i kazał szukać jedynie królestwa niebieskiego. My [jednak], jakby usiłując podążać przeciwną drogą, nie zwracamy na to uwagi, odwracając się od przyka­zań Pańskich i Jego troski [o nas], i pokładamy nadzieję we [własnych] rękach. Pan powiada: Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. I znowu: Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną: nie pracują ani przędą. On też zabronił nam nosić trzos, torbę po­dróżną i laskę, a nakazał trzymać się jedynej i niekła­manej obietnicy, której udzielił Apostołom posyłając ich na pracę dla dobra innych ludzi, kiedy powiedział: Wart jest bowiem robotnik swej strawy wiedząc że obietni­ca ta, co do zatroszczenia się o rzeczy nam konieczne, pewniejsza jest niż nasza zapobiegliwość.

  Ale my nie rezygnujemy z tego, aby zdobyć tyle ziemi, ile można, gromadzimy stada owiec i woły robo­cze, godne podziwu ze względu na wygląd i wielkość, i wypasione osły, aby owce dostarczały obficie wełny na [stosowne] potrzeby, a woły, stanowiąc pomoc przy uprawie roli, dostarczały nam pożywienia, a sobie i pozostałym zwierzętom - paszy, zaś juczne zwierzę­ta, uzupełniając towarami z innych regionów to, czego brakuje w naszych stronach, wzbogacały przyprawami niezbędną żywność, czyniąc nasze życie coraz bardziej przyjemne. Lecz i spośród rzemiosła wybieramy prace wygodniejsze i które w ogóle nie pozostawiają nam czasu na pamiętanie o Bogu, lecz same wymagają każ­dej wolnej chwili. Zdajemy się oskarżać o nieporadność Tego, kto sprawuje nad nami opiekę, czy też siebie za pierwszą profesję [Te protera homologia: chodzi o formalne zobowiązanie mnicha, przez jakiś rodzaj przyrzeczenia, do życia według obranego przez siebie stanu, czyli stosownie do rad ewangelicznych], a jeśli nawet nie przyznajemy się do tego w słowach, to karcimy siebie w czynach. Mamy upodobanie w życiu świeckich, kiedy zabiegamy o te same rzeczy, co oni, i może bardziej [od nich] oddajemy się fizycznym trudom, tak iż w następstwie pobożność uchodzi dla wielu za środek do zysku i sądzą oni, że to dawniej spokojne i szczęśliwe życie nie ma na celu niczego innego, jak tylko to, aby przez pozór pobożności uciec od żmudnej służby. Zdobywając swobodę używa­nia, bez skrupułów zwracamy swe pragnienia ku temu, co nam się podoba, z wielkim bezwstydem chełpimy się przed ludźmi prostymi, a zdarza się, że nawet - wyżej postawionymi. Sądzimy, jakoby życie cnotliwe mogło być dla nas pretekstem do tyranii, a nie pokory i łagod­ności.

Mnisi stają się przedmiotem wzgardy

   I dlatego nawet przez tych, którzy powinni nas sza­nować, jesteśmy postrzegani jako bezużyteczny motłoch i wyśmiewani przez ludzi okazyjnie zebranych i pospo­litych nie mniej niż ci, którzy tłoczą się na rynkach. Nie mając [w sobie], jak by należało, niczego nadzwyczaj­nego w porównaniu z innymi, chcemy, żeby nas rozpo­znawano nie po sposobie postępowania, ale po ubiorze. Rezygnujemy z trudów cnoty, a bez opamiętania pożą­damy z nimi związanej sławy, pokazując zamiast daw­nej prawdy jej cień.

Za: Nil z Ancyry, Pisma ascetyczne, przekład, wstęp i opracowanie: Leon Nieścior OMI, seria: źródła ascetyczne t. 46, starożytność t. 31, Tyniec- Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.