– Tak,
taki był mój los od samego dzieciństwa! Wszyscy czytali na mej
twarzy oznaki złych skłonności, których nie było, ale
przypuszczano, że są, i one się we mnie zrodziły. Byłem skromny,
oskarżono mnie o obłudę: stałem się skryty. Odczuwałem głęboko
dobro i zło, nikt mnie nie pieścił, wszyscy dokuczali: stałem się
zawzięty; byłem pochmurny – inne dzieci były wesołe i
gadatliwe, czułem się wyższy od nich – a uważano mnie za coś
niższego. Stałem się zawistny. Byłem gotów kochać cały świat
– nikt mnie nie zrozumiał: i nauczyłem się nienawidzić. Moja
bezbarwna młodość upłynęła na walce z sobą i ze światem;
lękając się szyderstwa, najlepsze moje uczucia chowałem w głębi
serca i tam umarły. Mówiłem prawdę – nie wierzono mi: zacząłem
oszukiwać, dobrze poznawszy świat i sprężyny kierujące
społeczeństwem stałem się biegły w nauce życia i widziałem,
jak inni bez tej biegłości są szczęśliwi czerpiąc darmo te
korzyści, o które tak niestrudzenie walczyłem. I wówczas w piersi
mojej zrodziła się rozpacz – nie ta rozpacz, którą się leczy
lufą pistoletu, lecz rozpacz zimna, bezsilna, ukryta pod maską
uprzejmości i dobrodusznego uśmiechu. Stałem się moralnym kaleką:
jedna połowa mej duszy przestała istnieć, wyschła, wyparowała,
umarła, odciąłem ją i odrzuciłem – podczas gdy druga drgała i
żyła otwarta dla każdego, a nikt tego nie zauważył, ponieważ
nikt nie wiedział o istnieniu tej połowy, która zginęła”.
Michaił
Lermontow, Bohater
naszych czasów.
Przeł. W. Rogowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.