wtorek, 14 stycznia 2014

Źródło


Także w najskrytszej głębi - być może każdego człowieka - da się niekiedy wyśledzić świadomość, iż przysługuje mu jednak i jest dlań odpowiedni całkiem inny rodzaj egzystencji niż to tak niewymownie liche, doczesne, jednostkowe, wypełnione samymi tylko niedolami istnienie; przy czym mniema on, że do owej egzystencji może go przywieść na powrót śmierć.

Jeśli teraz - w przeciwieństwie do tego skierowanego do wewnątrz, trybu rozważań - spojrzawszy znowu na zewnątrz. i całkiem obiektywnie ujmiemy jawiący się nam świat, to śmierć wyda się nam w istocie przejściem w nicość; ale i narodziny będą w takim razie wyjściem z nicości. Tak jedno, jak i drugie nie może jednak bezwarunkowo być prawdą, ma bowiem tylko realność zjawiskową. Także i to, że mielibyśmy w jakimś sensie przerwać śmierć, nie jest jeszcze wcale większym cudem niż cud płodzenia, który codziennie mamy przed oczyma. To, co umiera, idzie lam, skąd wywodzi się wszelkie życie, także i jego. W tym sensie Egipcjanie zwali Orkusa Amentes, co według Plularcha (de Is. et Osir., c. 29) oznacza ho lambanon kai didous, „Biorący i Dający", dla wyrażenia, iż jest on tym samym źródłem, do którego wszystko po- wraca i z którego wszystko wypływa. Z tego punktu widzenia trzeba by uznać nasze życic za zaciągnięte od śmierci pożyczkę; sen byłby wtedy spłatą codziennej odsetki od tej pożyczki. Śmierć jawi się wprost jako koniec indywiduum, ale w indywiduum tym tkwi zawiązek nowej istoty. Odpowiednio więc nic nie umiera na zawsze z tego wszystkiego, co tu umiera; ale i nic z tego, co się rodzi, nic otrzymuje nowego z gruntu istnienia. Umierający ginie: pozostaje jednak zawiązek, z którego wywodzi się nowa istota, która teraz przychodzi na świat, nie wiedząc skąd przychodzi i dlaczego jest właśnie taka, jaka jest. Jest to tajemnica palingenezy; za komentarz do niej można uważać 41 rozdział drugiego tomu mego głównego dzieła - staje się przeto dla nas jasne, że wszystkie w tej chwili żyjące istoty zawierają właściwy rdzeń wszelkich mających żyć w przyszłości istot - te ostatnie więc w pewnym sensie już istnieją. Podobnie też każde stojące przed nami w pełnym życiowym rozkwicie zwierzę wydaje się wołać: „Czemu ubolewasz nad nietrwałością istot żyjących? Jak mógłbym tu istnieć, gdyby wszystkie istoty mego gatunku, które przede mną były, nie pomarły?" Jakkolwiek często więc zmieniają się na scenie świata sztuki i maski, to przecież aktorzy pozostają w tym wszystkim ci sami. Siedzimy wespół, mówimy i denerwujemy się nawzajem, oczy nam świecą i glosy rozbrzmiewają; i dokładnie tak siedzieli przed tysiącem lat inni. Działo się to samo, i byli to ci sami ludzie; i tak też właśnie będzie za tysiąc lat. Urządzeniem, mocą którego sobie tego nie uprzytamniamy, jest czas.

Można by całkiem słusznie rozróżnić metampsychozę, jako przejście całej tzw. duszy w jakieś inne ciało, i palingenezę, jako rozpad i utworzenie na nowo indywiduum, przy czym trwa tylko jego wola, która przyjmując postać jakiejś nowej istoty otrzymuje nowy intelekt.

Schopenhauer, Metafizyka życia i śmierci,
tłumaczenie Józef Marzęcki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.