czwartek, 2 stycznia 2014

Św. Gilotyna



"Tak bym skupywać głowy chciał,
gdybym miał grosza więcej.
I niósłbym je jak chłop na schwał
po jednej w każdej ręce.
Niech żyje gilotyna!
buńczuczna u niej mina
i tak wspaniale ścina
szyję tym wszystkim psom.
Mili arystokraci,
plwajmy w ten worek kaci,
co ma go nasz Sanson".


Gdyby chcieć się bawić słowami, a ponadto dopuścić się historycznej nieścisłości, można by powiedzieć, że w rewolucyjnym Paryżu panował wisielczy humor. Sęk w tym, że nic nie byłoby w takim określeniu, poza satysfakcją filologa - a w języku polskim nie funkcjonuje określenie "gilotyniczy" (lub jakieś podobne, od terminu gilotyna jednakże ukute), które o tyleż trafniej oddawałoby atmosferę tamtych nerwowych i zmiennych dni we francuskiej stolicy. Nastrój panował niejako rozdwojony - symbolem jego byłaby właśnie ta gilotyna - ruch wahadłowy - od uwznioślonego sacrum do najbardziej jarmarcznego profanum. Niemałą mielibyśmy szansę usłyszeć podobny do cytowanego kuplecik, podsłuchać rozmów, gdzie o narzędziu kary mówi się z niejaką czułością (vide określenie, jakim posługiwano się do opisania innego narzędzia kaźni - "szkocka słodka panienka, której miłosny uścisk unosi duszę ku niebu" - nie grzeszy ono, co prawda, lapidarnością i niejaką trudność mogłoby sprawiać w rozmowie codziennej, jeśli wierzyć językoznawcom, że liczy się zwłaszcza ekonomia wypowiedzi, tym niemniej zgrabnie maskuje strach i złowieszczość, przez co jako nieco przydługawy, acz wdzięczny, eufemizm zapewne się sprawdza), przyjrzeć się paryskim modnisiom, obwieszonym najnowszą biżuterią - karierę robiły zwłaszcza kolczyki w kształcie gilotynek (nietrudno je sobie wyobrazić), chociaż i wisiorki, a zapewne i pierścionki, udałoby się nam dostrzec gdzieś w tłumie. Jeśliby przejść się uważniej ulicami, zapewne prędzej lub później na którymś z kramów dostrzeglibyśmy także i gilotynkę, służącą do zgrabnego otwierania butelki (czy to trunku, czy to perfum - rzecz drugorzędna, ważne, żeby ciecz była krwistoczerwona; damy muszą mieć możność zanurzenia weń swojej śnieżnobiałej chusteczki), o gilotynkach-zabawkach nawet nie wspominając; na ten lep dał się nawet nabrać nie kto inny niż sam Goethe, który pragnął nabyć taki sprzęt dla pięcioletniego synka i tylko energiczny sprzeciw jego matki zapobiegł temu haniebnemu zakupowi. Gdybyśmy spacerowali po mieście nieco później, trudniej byłoby nam, co prawda, dostrzec już mężczyzn w stylowym stroju kata, za to wzrosłaby szansa na spotkanie z wykwintisią w stroju "na ofiarę" - biała koszula, z tyłu wiązana, lecz przede wszystkim czerwona tasiemka na szyi; niedwuznaczna aluzja do strużki krwi. A jeśliby się nam poszczęściło (albo gdybyśmy mieli odpowiednie znajomości) może nawet udałoby się nam udać na "bal ofiar" (acz pewien kłopot mogłoby nam sprawić wykazanie, kogo z bliskich utraciliśmy w trakcie rewolucyjnych zmagań) - tam dopiero odbywał się spektakl, jakże jednak inny od tego, który miał miejsce na placu kaźni, gdzie o możliwość oglądania trzeba się było niemalże bić. Rozrywka za darmo, czemu nie skorzystać.

Paryż gilotynę oswoił. Terror oswojony nie jest już terrorem.

Paryż gilotynę sakralizował. Terror zsakralizowany nie jest już terrorem.

"Święta Gilotyno, opiekunko patriotów, módl się za nami.
Święta Gilotyno, trwogo arystokratów, opiekuj się nami.
Machino łaskawa, zmiłuj się nad nami.
Machino cudowna, zmiłuj się nad nami.
Święta Gilotyno, od nieprzyjaciół naszych ocal nas".


Szansa na usłyszenie takiej litanii - bezpośrednio czerpiącej z wzorców rodem z katolicyzmu - byłaby chyba niemniejsza niż na ową cytowaną wcześniej wesoł(kowat)ą przyśpiewkę. Rewolucja odmówiła Bogu istnienia, lecz w swojej para-religijności była religijna aż do granic. Słowem, nie wyszła w tej kwestii poza ograniczenia epoki - nie zdobyła się na ateizm (właściwie wciąż w XVIII wieku jeszcze - dla ogółu, może już nie dla jednostek - niemożliwy do wyobrażenia). Paryż rewolucyjny częściowo przynajmniej tracił uznanie dla dawnej swojej patronki, św. Genowefy, próżnię jednak automatycznie uzupełniał - poprzez kult (nieoficjalny, a jakże) św. Gilotyny. Personifikacja. Nie ma tu dystansu, którego można by się chcieć dopatrywać. Wierzono w to, co mówiono. "Cicha kanonizacja" gilotyny, jak to ładnie określa Milewska. Zadania, jakie wcześniej przypisywano świętym, teraz przejęła ona - ma nawracać, cuda czynić - jeden z sankiulotów tak się unosił w liście: "Ach, gdybyście wiedzieli, jaki wpływ wywiera ona na tę komunę! Robi tu cuda, w jeden dzień nawraca więcej ludzi, niż w ciągu roku mogą to zrobić wszyscy święci". Naiwna wiara we wszechmoc. Jednocząca ogół Francuzów - kult gilotyny propagowali rewolucjoniści (często powołujący się na nią jako na najważniejsze narzędzie Regeneracji, mającej umożliwić stworzenie nowego Narodu i nowego, zupełnie nowego!, Człowieka - metafora medyczna - gilotyna umożliwia sprawne i prawie bezbolesne - humanitarne, jak mawiano bez przekąsu - usunięcie zakażonych czy obumarłych członków), ale i kontrrewolucjoniści. Dla tych drugich ważka była przede wszystkim śmierć króla - który teraz, przy oficjalnym zresztą poparciu papiestwa, urastał do rangi jednego z męczenników. Można było zaciekle walczyć o kolczyki w kształcie gilotynek, ale można też było z równą werwą próbować zdobyć kawałek szaty Ludwika XVI - tej, w której został stracony - albo, chociaż tyle, ostatnia prośba - nalegać, aby śmierć na gilotynie ponieść przy pomocy tego samego ostrza co Jego Królewska Mość. W dyskursie filozoficznym kontrrewolucjoniści, jak np. de Maistre, z całą powagą tworzyli skomplikowane konstrukty, gdzie historiozofia splatała się z teodyceą - kąpiel we krwi to kara za grzechy Francuzów; cierpienie jednak nie jest bezsensowne, wykonawcy spełniają jedynie niepojęte tu i teraz Boskie plany; cierpienie to uwzniośli i zbawi - a wynika to z samej nieskończonej dobroci Boga, który nie może pragnąć zła.

Monika Milewska, "Ocet i łzy. Terror Wielkiej Rewolucji Francuskiej jako doświadczenie traumatyczne", słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2001.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.