"W
istocie to dopiero przeszedłszy przez osobowość Gogola, Petersburg
zyskał opinię dziwnego miejsca, którą zachował niemal przez
stulecie, by ją stracić, gdy przestał być stolicą cesarstwa.
Genialny tyran zbudował najważniejsze miasto Rosji na mokradłach i
na kościach niewolników gnijących w tych mokradłach; to był
początek tej dziwności i pierwotna skaza. Wiecznie wylewająca i
zalewająca miasto Newa już była swego rodzaju niejasnym odwetem
(jak to opisał Puszkin), bóstwa bagna próbowały odebrać to, co
do nich należało; wizja ich walki z miedzianym carem wpędziła w
obłęd jednego z pierwszych 'drobnych urzędników' w literaturze
rosyjskiej, bohatera Puszkinowskiego Jeźdźca
miedzianego.
Puszkin wyczuł, że z Petersburgiem nie wszystko jest w porządku;
zauważył bladozielony odcień nieba nad nim i tajemniczą siłę
miedzianego cara, którego koń staje dęba na płynnym tle pośród
pustyni szerokich ulic i wielkich placów. Ich prawdziwa dziwność
została jednak zgłębiona, dopiero kiedy ktoś taki jak Gogol
zaczął spacerować po Newskim Prospekcie. Opowiadanie pod tym
tytułem akcentowało dziwność w sposób tak wyrazisty i niemożliwy
do zapomnienia, że wiersze Błoka i powieść Biełego
Petersburg, powstałe
w początku naszego stulecia, zdają się raczej budować dalej
miasto Gogola, niż tworzyć nowe obrazy i tajemnice. Petersburg nie
był całkiem rzeczywisty, ale nie był taki również i Gogol,
Gogol-upiór, Gogol-brzuchomówca. Kiedy był uczniem, z perwersyjnym
uporem chodził niewłaściwą stroną ulicy, wkładał prawy but na
lewą nogę, w środku nocy piał jak kogut, a meble w swoim pokoju
układał z logiką przypominającą Alicję po drugiej stronie
lustra. Nic dziwnego, że Petersburg w pełni objawił swoją
dziwność w czasie, kiedy najosobliwszy z Rosjan spacerował jego
ulicami. Bo Petersburg jest właśnie czymś takim: odbiciem w
zamglonym lustrze, niesamowitą mieszaniną przedmiotów używanych
wbrew ich przeznaczeniom, rzeczy tym bardziej niepohamowanie
pędzących wstecz, im szybciej sunęły przedtem do przodu,
bladoszarych nocy, zamiast zwykłych czarnych, i czarnych dni -
przykładem 'czarny dzień' urzędniczyny w znoszonym ubraniu. Bywa,
że otwierają się drzwi prywatnego domu i ni z tego, ni z owego
wybiega z nich świnia. Jakiś człowiek wsiada do karety, ale nie
jest to grubawy, przebiegły, wielkozady mężczyzna, tylko twój
własny nos, mamy tu do czynienia z 'przesunięciem sensu', tak
typowym dla snów. Oświetlone okno w mieszkaniu okazuje się dziurą
w rozpadającej się ścianie. Twoja pierwsza i jedyna miłość jest
bezwstydną kobietą, której cnota jest bajką, a ta bajka to
przecież twoje życie".
Vladimir
Nabokov, Nikołaj
Gogol,
tłum. L. Engelking, Muza, Warszawa 2012, s. 17-18.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.