piątek, 3 stycznia 2014

Brodski o swym pokoleniu


"Jeżeli dokonywaliśmy wyborów moralnych, opierały się one nie tyle na otaczającej nas rzeczywistości, ile na wzorcach moralnych zaczerpniętych z literatury. Czytaliśmy chciwie i stawaliśmy się zależni od tego, cośmy czytali. Książki, może dla ich formalnego elementu nieodwołalności, miały nad nami władzę wręcz absolutną. Dickens był bardziej realny niż Stalin i Beria. Książki, bardziej niż cokolwiek innego, kształtowały nasz sposób bycia i rozmowy, a 90 proc. naszych rozmów dotyczyło książek. Powoli stawało się to błędnym kołem, ale nie chcieliśmy go rozerwać.

W swoim systemie etycznym to pokolenie było zapatrzone w książki, jak mało które w historii Rosji - i Bogu dzięki. Spór o wyższość Hemingwaya nad Faulknerem mógł doprowadzić do ostatecznego zerwania przyjaźni; hierarchia w tym panteonie była naszym prawdziwym Komitetem Centralnym. Zaczęło się to jako zwykłe gromadzenie wiedzy, wkrótce jednak stało się naszym najważniejszym zajęciem. Książki okazały się pierwszą i jedyną rzeczywistością, podczas gdy samą rzeczywistość traktowaliśmy albo jak bzdurę, albo jak dokuczliwą przykrość. W porównaniu z innymi, na pozór odwracaliśmy się od życia czy też fałszowaliśmy życie. Ale jeśli się nad tym zastanowić, egzystencja, która odrzuca kryteria głoszone w literaturze, jest czymś poślednim i niewartym wysiłku. Tak uważaliśmy i sądzę, że mieliśmy rację.


Josif Brodski, Sztuka dystansu, tłum. K. Tarnowska i A. Konarek [w:] Śpiew wahadła, numer specjalny "Zeszytów Literackich" (1996, nr 3), s. 22

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.