Twórca
Władcy Pierścieni przyznawał, że cierpi na „kompleks
Atlantydy", ujawniający się w często nawiedzającym go śnie
„o Wielkiej Fali zbliżającej się nieuchronnie nad drzewami
i zielonymi polami". W latach 1939-1945 przyniosła ona „Wielką
Wojnę Maszyn", a po 1945 roku ekspansję
„ameryko-kosmopolityzmu". Czasy współczesne to „mroczna
era, w której technika tortur i niszczenia osobowości dorówna
podobnej technice Mordoru oraz Pierścienia".
Jedną z emanacji współczesnego Mordoru jest światowy komunizm.
Już w czasie wojny z „krzywym uśmiechem" przyjmował
podawane w brytyjskich mediach deklaracje Józefa Stalina -
„tego krwiożerczego, starego mordercy" (w oficjalnej
propagandzie brytyjskiej nazywanym „naszym wielkim sojusznikiem",
a przez Churchilla poufałej „wujaszkiem Joe") -
zapraszającego narody świata „do włączenia się w
szczęśliwą rodzinę ludzi dążących do zniesienia tyranii i
nietolerancji!" . Jak widać, Tolkien był całkowicie
immunizowany na dolegliwość, na którą cierpiała większość
zachodnich intelektualistów i tzw. klasy rządzącej: zauroczenie
sowieckim imperium zła. Upatrywanie w sowieckim ludobójcy
„wartościowego sojusznika w antyhitlerowskiej koalicji"
angielski pisarz porównywał do usiłowania „pokonania
Saurona za pomocą Pierścienia".
Autor Władcy Pierścieni żył dziesięć lat dłużej od
twórcy Narni. Mógł więc dłużej obserwować skalę zniszczeń
dokonywanych przez „Wielką Falę". W drugiej połowie lat
sześćdziesiątych XX wieku zaczęła
ona podmywać fundamenty Kościoła rzymskiego. Nie wiemy, jak
zareagowałby CS. Lewis na realizowane w czasie Vaticanum II
i po zakończeniu jego obrad aggiornamento (przystosowanie)
Kościoła do świata. Czy oceniłby to jako kolejny przykład
ekspansji „chrześcijaństwa popapranego", którego
symptomy dostrzegał już w Kościele anglikańskim?
Wiemy, jak zareagował J.R.R. Tolkien. Podobnie jak wielu
współczesnych (nie tylko zresztą katolickich)
intelektualistów, dostrzegł w programie aggiornamento nie
tyle nadzieję, ile zagrożenie i powód do wielkiej troski. W 1968
roku, gdy trwała w najlepsze „reforma liturgiczna" i
wcielanie w życie „nowych form duszpasterstwa" zwierzał
się w liście do syna Michaela: „Dość dobrze wiem, że dla
Ciebie, tak samo jak dla mnie, Kościół, który niegdyś był
schronieniem, teraz często staje się pułapką. Nie ma dokąd
pójść!".
Wskazywał w tym kontekście na mającą swoje korzenie w
protestanckim sposobie myślenia błędną mentalność
kościelnych „reformatorów", dążących (choćby
poprzez destrukcję klasycznego rzymskiego rytu w liturgii
Kościoła) do powrotu do tzw. pierwotnego chrześcijaństwa.
Tolkien nie przypominał potępienia błędu „archeologizmu",
co uczynił w encyklice Mediator Dei papież Pius XII.
Wskazywał jednak, że „prymitywne chrześcijaństwo" -
„jest i, mimo wszelkich «po-szukiwań», zawsze pozostanie w dużej
mierze nieznane", zaś „prymitywność nie stanowi
gwarancji wartości, a w dużej mierze jest i była odbiciem
ignorancji".
Kościelni nowinkarze - mimo że zarzucają swoim adwersarzom
„statyczne" podejście do problemów Kościoła we
współczesnym świecie - sami są wyjątkowo „statyczni",
bo nie dostrzegają braku podobieństwa między „ziarnem
gorczycy" (Kościołem pierwszych chrześcijan} a „w
pełni wyrośniętym drzewem" (Kościół w XX
w). - „Mędrcy mogą wiedzieć, że powstało ono z
nasienia, lecz próby wykopania ziarna są bezcelowe, ponieważ ono
już nie istnieje, a jego właściwości i moc znajdują się teraz w
Drzewie".
Drażnił Tolkiena ekumenizm podnoszony do rangi ideologii -
„nieustająco modlimy się o chrześcijańskie zjednoczenie, ale
jeśli się zastanowić, to doprawdy trudno przewidzieć, w jaki
sposób mogłoby się to zacząć urzeczywistniać inaczej niż
dotychczas". Nagłaśniany jako przejaw „wiosny Kościoła"
tzw. dialog ekumeniczny, którego częścią jest stałe
przepraszanie za „historyczne winy" Kościoła, zaowocował
według pisarza tylko tym, że „teraz często jest się
poklepywanym po plecach jako przedstawiciel Kościoła, który
uznał błędność swych posunięć, porzucił arogancję,
wyniosłość i separatyzm; jednak nie spotkałem jeszcze ani
jednego «protestanta», który w jakikolwiek sposób okazałby,
że uświadamia sobie powody naszej postawy, dawnej czy też
współczesnej [...] Czy zostało kiedykolwiek wspomniane, że
rzymscy katolicy wciąż cierpią z powodu szkód, jakich nie stawia
się nawet przed żydami? Jako człowiekowi, na którego dzieciństwo
padł cień prześladowań, trudno mi się z tym pogodzić".
Jakże więc uciec przed „Wielką Falą"? Gdzie znaleźć
schronienie? Tylko poprzez „podtrzymywanie w sercu swojej
hobbickości". W 1958 roku Tolkien pisał do jednej z
czytelniczek: „W gruncie rzeczy jestem hobbitem (pod każdym
względem, oprócz wzrostu]. Lubię ogrody, drzewa i tradycyjnie
uprawiane pola; palę fajkę i lubię dobre, proste jedzenie
(nieprzechowywane w lodówce), natomiast gardzę kuchnią francuską;
lubię i nawet odważam się nosić w tych nieciekawych czasach
ozdobne kamizelki". Kiedyś napisał, że miłość czuje tylko
wobec Anglii, a nie Wielkiej Brytanii. Gdy w 1973 roku umierał,
jego angielski „Shire" wchodził w struktury EWG. Czarni
jeźdźcy wyjechali za bramy Czarnej Wieży.
Za:
Grzegorz Kucharczyk, Christianitas. Od rozkwitu do kryzysu,
Wydawnictwo PROHIBITA, Warszawa 2015 (z pominięciem przypisów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.