Typowanemu niegdyś na następcę Jürgena
Habermasa filozofowi, wedle którego w życiu medialno-publicznym RFN
„eter kłamstwa jest tak gęsty jak nigdy od czasu zimnej wojny” zarzuca
się, że jest islamofobem, głosi idee antynowoczesne, antyzachodnie,
antycywilizacyjne, wrogie wobec obcych, marzy o zbudowaniu
„filozoficznego państwa stanowego”, wykluczającego wspólne
człowieczeństwo. Protekcjonalne gesty mecenasów i prywatną dobroczynność
stawia wyżej niż sprawiedliwy system podatkowy, rewolucja francuska to
nie wyzwolenie człowieka poprzez urzeczywistnienie zasada wolności,
równości i braterstwa, ale „wypadek przy pracy” historii, który
przewrócił symboliczny porządek świata. Wielokulturowość oznacza
pluralizm kultur spajanych wewnętrzną solidarnością, która wcale nie
musi obowiązywać w stosunkach z kulturami zewnętrznymi, ponieważ te nie
bytują wcale pod wspólnym dachem, ale tworzą obce, nierzadko wrogie
światy. To co inni nazywają nacjonalizmem Orbanów i Le Penów, to dla
Sloterdijka „obrona konieczna” w obliczu „uniwersalistycznego
zawłaszczania” przez Unię Europejską, to reakcja na uniwersalizm i
moralizm lewicy.
Sloterdijk krytykuje politykę Merkel w
kwestii uchodźców, grzmi przeciwko „merkelowskiej propagandzie
gościnności”. Jej polityka to akt rezygnacji z suwerenności,
równoznaczny z polityczną abdykacją. Nie istnieje moralny obowiązek
samozniszczenia, przypomina Sloterdijk szefowej rządu. Niemcy muszą się
nauczyć jaką wartością są granice; niezbędna jest wspólna polityka
graniczna w Europie – skuteczna i efektywna. Na dłuższą metę zwycięży
„terytorialny imperatyw”. Państwo narodowe, uważa Sloterdijk, ma przed
sobą długie życie, jest jedyną wielką strukturą polityczną, która do tej
pory jako tako funkcjonowała. Jako luźny związek państw Unia Europejska
ma lepszą przyszłość przed sobą niż gdyby postawiła na jeszcze głębszą
integrację.
Tomasz Gabiś, fragment artykułu →
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.