niedziela, 22 maja 2016

Czytanie kiedyś, nie tak znów dawno, było czynnością liturgiczną. Dziś dla wielu to tylko sposób spędzania czasu, hobby

W bibliotece. Ulga, że znów mogę czytać książki w kilku językach. W Salemo w ostatnich latach nie miałem tej możliwości. Po poście chory czuje ulgę wtedy, kiedy może wreszcie zaspokoić głód. Jakbym po to przeleciał nad oceanami i kontynentami, bym znów mógł żyć w pobliżu dobrze funkcjonującej biblioteki. Po salemeńskiej książkowej biedzie - przez całe lata doskonała British Library znajdująca się przy Via Babuino w Rzymie przysyłała mi potrzebne książki w odpowiedzi na składane w skomplikowany sposób zamówienia - co za radość wejść do wielkomiejskiej biblioteki, cieszę się jak dziecko, które zostało samo w cukierni i rzuca się na ciastka rozłożone na szklanych półkach. Ale to tylko pierwsze, przemijające wrażenie. Bo w rzeczywistości nie czuję już takiego nienasyconego głodu książek. W życiu człowieka nadchodzi czas, gdy już nie oczekuje on od książek wiarygodnych odpowiedzi na swoje pytania. W tutejszej bibliotece, w czytelni setki czytelników opartych na łokciach pochylają się nad książkami, ale nie jest pewne, że czytają z przekonaniem. Może tylko udają czytanie i przychodzą tu dla spędzenia czasu? Czytanie kiedyś, nie tak znów dawno, było czynnością liturgiczną. Dziś dla wielu to tylko sposób spędzania czasu, hobby.


Marai, Dziennik
tłumaczenie: Teresa Worowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.