niedziela, 22 maja 2016

Wpisanie swej egzystencji w system wartości uniwersalnych, „kosmicznie" obowiązujących, i przywrócenie jej w ten sposób utraconej pełni (restitutio in integrum)


Otóż Eliade jest zdecydowanym przeciwnikiem „spłaszczania" wszystkiego, co duchowe, sprowadzania niezwykłego bogactwa i różnorodności ludzkiej twórczości do prostych czy nawet prymitywnych zasad. Tak więc na przykład fenomenu religii nie można wyjaśniać jakimiś psychologicznymi, socjologicznymi, ekonomicznymi czy historycznymi „prawami", czy też - co jest jeszcze większym błędem - ujmować jego istoty w myśl teorii kompensacyjnych, zgodnie z którymi pojawia się wówczas, gdy niemożliwe jest zaspokojenie innych potrzeb, osiągnięcie innych wartości - teorii, innymi słowy, redukujących religię do roli substytutu.

Tego rodzaju postawa, negująca swoistość, idiogenetyczność, autentyczność fenomenu religii, jest według Mircei Eliadego nie do przyjęcia dla humanisty, oznacza bowiem negowanie pewnej, zawsze (obecnie nie mniej niż kiedykolwiek) żywej i autentycznej potrzeby człowieka. Jest to potrzeba transcendencji, czyli przezwyciężenia rozlicznych czasoprzestrzennych uwarunkowań i ograniczeń ludzkiej kondycji, a przede wszystkim sprzeczności, w jakie jest ona uwikłana - sprzeczności takich, jak sacrum-profanum, ograniczone- nieograniczone, codzienne-niezwykłe, historyczne-pozaczasowe, itd. Osiągnąć to można przez wpisanie swej egzystencji w system wartości uniwersalnych, „kosmicznie" obowiązujących, i przywrócenie jej w ten sposób utraconej pełni (restitutio in integrum). Współczesny człowiek, a z nim cała cywilizacja, musi wygrać tę walkę o odnalezienie swej kosmicznej tożsamości i wyższego sensu swego istnienia, o reintegrację - inaczej zginie. Postawa sensu largo religijna - spoglądanie na świat jako na system znaków, szyfr wyższej rzeczywistości, i przeżywanie go jako fascynującej tajemnicy - może być tym sposobem ocalenia człowieka współczesnego.

Taka postawa, łącząca się ściśle z określoną sferą wartości, musi mieć również ważkie konsekwencje metodologiczne. O ile „postanowienia filozoficzne", mające genezę w gruncie rzeczy aprioryczną, z trudem tylko mogłyby występować jako podmioty polemiki, to ich następstwa w dziedzinie metodologii uprawianej dyscypliny często bywają tego rodzaju, że prowadzą do sporów i dysput o ogromnej niejednokrotnie wadze w dziedzinie światopoglądowej, nie mówiąc, rzecz jasna, o naukowej.

Naszkicowana tutaj postawa filozoficzna Mircei Eliadego angażowała go w rzeczy samej w zdecydowaną polemikę ze wszystkimi właściwie szkołami religioznawstwa. Nie zgadza się ona ani z Durkheimem, ani z Malinowskim czy Frazerem, Levi- Straussem, Freudem, czy wreszcie z marksistami, którzy w fenomenie religii widzą namiastkę innych wartości. Jak już wspomniałem, w niniejszym szkicu zamierzam się zająć genezą tej postawy filozoficznej Profesora. Nie roszcząc sobie pretensji do nieomylności w tym względzie i do wyczerpującego naświetlenia zagadnienia, podzielę się jednak z Czytelnikiem paroma domniemaniami tyczącymi możliwych źródeł antyredukcjonizmu Eliadego; na razie powiem tylko tyle, że moim zdaniem szukać ich należy w jego dzieciństwie.

Teraz jednak zajmę się pierwszym z nakreślonych wyżej tematów tego posłowia.

*

Motyw „wędrówki po labiryncie" i związany z nim ściśle motyw „prób inicjacyjnych" (których odpowiednie uszeregowanie tworzy tzw. „scenariusz inicjacyjny") przewija się nadzwyczaj często przez dzieje wszystkich cywilizacji i kultur, a zwłaszcza religii; pospolicie też występuje w literaturze. Jako taki nie mógł on nie zainteresować badaczy odpowiednich specjalności. Mircea Eliade jest w ich gronie jednym z najwybitniejszych znawców problematyki inicjacyjnej; występuje ona z różnym nasileniem we wszystkich bodaj jego pismach.

Dodajmy od razu: nie tylko teoretycznych, religioznawczych czy etnograficznych. Obecna jest także w sposób bardzo wyrazisty w twórczości beletrystycznej Eliadego. Ta jest wszelako mniej znana niż fundamentalny już dzisiaj jego dorobek w dziedzinie religioznawstwa czy indologii, ponieważ swoje opowiadania i powieści pisał on po rumuńsku. Dopiero w ostatnich latach paryska firma wydawnicza Gallimard jęła w sposób systematyczny zapełniać tę istotną lukę w znajomości całego pisarstwa Mircei Eliadego (bez której to znajomości nie sposób w pełni zrozumieć którejkolwiek z poszczególnych jego prac, tak naukowych, jak beletrystycznych), publikując tomy jego opowiadań fantastycznych we francuskich przekładach. Zaległości odrabia się też w ojczyźnie pisarza, gdzie w ostatnich kilkunastu latach wydano kilka tomów jego powieści i opowiadań.

W większości tych utworów da się wyśledzić wątek inicjacyjny (a podkreślmy, że motyw „wędrówki po labiryncie" jest jednym ze szczególnych jego przypadków). Tak jest w nowelach Carpele (Wąż), Pe strada Mantuleasa (Na ulicy Mantuleasa), Tinerele fara de tinerele (Młodość pozbawiona młodości), Dayan, w powieści z 1955 r. Foret interdite (Zakazany las) i w wielu innych utworach. Pisałem już o tym przy innych okazjach; tutaj wypadnie mi powtórzyć, że po wczytaniu się w te utwory zyskujemy wręcz pewność, iż problematyka inicjacyjna jest jednym z naczelnych zainteresowań Eliadego, nie tylko teoretycznych; strukturę doświadczenia inicjacyjnego odnajduje on w życiu każdego człowieka, przede wszystkim zaś - co oczywiste - w swoim własnym. Nie chcąc się powtarzać i cytować swych spostrzeżeń zawartych we wzmiankowanym krótkim eseju, muszę jednak przywołać przytoczony tamże bardzo znamienny zapis z Dziennika Eliadego, spod daty 27 sierpnia 1946 r. Oto on:

„Myślę, że jestem jedynym, dla którego powtarzające się porażki, cierpienia, depresje i załamania mogą zostać przezwyciężone z chwilą, gdy wysiłkiem inteligencji i woli osiągam zrozumienie tego, że w sensie najkonkretniejszym i bezpośrednim oznaczają one zstąpienie do piekieł. Skoro tylko «zrozumiemy», że urzeczywistniamy właśnie błędną wędrówkę po labiryncie piekielnym, znów czujemy, jak zwielokrotniają się w nas siły ducha, które uważaliśmy za od dawna utracone. W tym momencie wszelkie cierpienia stają się «próbą» inicjacyjną".

W takiej „syntetycznej" postawie wobec swojego życia i w takim jego wartościowaniu zawarta jest nie tylko pokora; suponuje ona również nawyk ciągłej i uważnej jego analizy.

Istotnie, czytając te wspomnienia w niejednym miejscu odnieść można wrażenie, iż Eliade, gdy pochyla się nad swoim życiem, aby analizować je z bezstronnością, jaką daje m.in. dystans czasowy, w rzeczywistości usiłuje przeniknąć jego sens, jego tajemnicę. Czy jest to w ogóle możliwe, skoro głęboki sens ludzkiej egzystencji ma naturę paradoksu niepochwytnego dla słowa, pojęcia, opisu?

Najbardziej świadom jest tego sam Eliade jako badacz sacrum, które również jest w swej istocie czymś paradoksalnym, ponieważ jednoczy różnorakie sprzeczności. (Ta analogia jest, jak się niżej pokaże, bardzo ważna.) Zdaje się, że można co najwyżej ogólnie zarysować strukturę tego paradoksu, wyróżnić główne jego elementy składowe i wskazać na ich wzajemne powiązanie.

Ireneusz Kania, fragment tekstu: Między przypadkiem a koniecznością, czyli życie jako próba labiryntu, stanowiącego posłowie do pierwszego tomu pamiętników Eliadego Zapowiedź równonocy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.