Otóż Eliade jest
zdecydowanym przeciwnikiem „spłaszczania"
wszystkiego, co
duchowe, sprowadzania niezwykłego bogactwa i
różnorodności
ludzkiej
twórczości
do
prostych
czy
nawet
prymitywnych zasad.
Tak więc na przykład fenomenu religii nie
można
wyjaśniać
jakimiś
psychologicznymi,
socjologicznymi,
ekonomicznymi czy
historycznymi „prawami", czy też - co jest
jeszcze większym
błędem - ujmować jego istoty w myśl teorii
kompensacyjnych,
zgodnie z którymi pojawia się wówczas, gdy
niemożliwe jest
zaspokojenie innych potrzeb, osiągnięcie innych
wartości -
teorii, innymi słowy, redukujących religię do roli
substytutu.
Tego
rodzaju
postawa,
negująca
swoistość,
idiogenetyczność, autentyczność
fenomenu religii, jest według
Mircei Eliadego nie do przyjęcia dla
humanisty, oznacza bowiem
negowanie pewnej, zawsze (obecnie nie
mniej niż kiedykolwiek)
żywej i autentycznej potrzeby człowieka.
Jest to potrzeba
transcendencji,
czyli
przezwyciężenia
rozlicznych
czasoprzestrzennych uwarunkowań i ograniczeń ludzkiej
kondycji, a
przede wszystkim sprzeczności, w jakie jest ona
uwikłana -
sprzeczności
takich,
jak
sacrum-profanum,
ograniczone-
nieograniczone, codzienne-niezwykłe,
historyczne-pozaczasowe, itd.
Osiągnąć to można przez wpisanie
swej egzystencji w system
wartości
uniwersalnych,
„kosmicznie"
obowiązujących,
i
przywrócenie jej w ten sposób utraconej pełni
(restitutio in
integrum). Współczesny człowiek, a z nim
cała cywilizacja, musi
wygrać tę walkę o odnalezienie swej
kosmicznej tożsamości i
wyższego sensu swego istnienia, o
reintegrację - inaczej zginie.
Postawa sensu largo religijna
- spoglądanie na świat jako na system
znaków, szyfr wyższej
rzeczywistości, i przeżywanie go jako
fascynującej tajemnicy -
może być tym sposobem ocalenia człowieka
współczesnego.
Taka postawa,
łącząca się ściśle z określoną sferą wartości, musi
mieć
również
ważkie
konsekwencje
metodologiczne.
O
ile
„postanowienia filozoficzne", mające genezę w gruncie
rzeczy
aprioryczną, z trudem tylko mogłyby występować jako
podmioty
polemiki, to ich następstwa w dziedzinie metodologii
uprawianej
dyscypliny często bywają tego rodzaju, że prowadzą do
sporów i
dysput
o
ogromnej
niejednokrotnie wadze w dziedzinie
światopoglądowej,
nie
mówiąc,
rzecz
jasna, o naukowej.
Naszkicowana
tutaj
postawa
filozoficzna
Mircei
Eliadego
angażowała go w
rzeczy samej w zdecydowaną polemikę ze
wszystkimi właściwie
szkołami religioznawstwa. Nie zgadza się ona
ani z Durkheimem, ani
z Malinowskim czy Frazerem, Levi-
Straussem, Freudem, czy wreszcie z
marksistami, którzy w
fenomenie religii widzą namiastkę innych
wartości.
Jak już wspomniałem, w niniejszym szkicu zamierzam się
zająć
genezą tej postawy filozoficznej Profesora. Nie roszcząc
sobie
pretensji do nieomylności w tym względzie i do
wyczerpującego
naświetlenia zagadnienia, podzielę się jednak z
Czytelnikiem
paroma
domniemaniami
tyczącymi
możliwych
źródeł
antyredukcjonizmu Eliadego; na razie powiem tylko tyle, że moim
zdaniem szukać ich należy w jego dzieciństwie.
Teraz jednak zajmę
się pierwszym z nakreślonych wyżej tematów
tego posłowia.
*
Motyw „wędrówki
po labiryncie" i związany z nim ściśle motyw
„prób
inicjacyjnych" (których odpowiednie uszeregowanie tworzy
tzw.
„scenariusz inicjacyjny") przewija się nadzwyczaj często
przez
dzieje wszystkich cywilizacji i kultur, a zwłaszcza religii;
pospolicie
też występuje w literaturze. Jako taki nie mógł on
nie zainteresować
badaczy odpowiednich specjalności. Mircea Eliade
jest w ich gronie
jednym z najwybitniejszych znawców problematyki
inicjacyjnej;
występuje ona z różnym nasileniem we wszystkich
bodaj jego
pismach.
Dodajmy
od
razu:
nie
tylko
teoretycznych,
religioznawczych czy etnograficznych.
Obecna jest także w sposób
bardzo wyrazisty w twórczości
beletrystycznej Eliadego. Ta jest
wszelako mniej znana niż
fundamentalny już dzisiaj jego dorobek w
dziedzinie
religioznawstwa
czy
indologii,
ponieważ
swoje
opowiadania i
powieści pisał on po rumuńsku. Dopiero w ostatnich
latach paryska
firma wydawnicza Gallimard jęła w sposób
systematyczny zapełniać
tę istotną lukę w znajomości całego
pisarstwa Mircei Eliadego
(bez której to znajomości nie sposób w
pełni zrozumieć
którejkolwiek z poszczególnych jego prac, tak
naukowych, jak
beletrystycznych), publikując tomy jego opowiadań
fantastycznych
we francuskich przekładach. Zaległości odrabia się
też w
ojczyźnie pisarza, gdzie w ostatnich kilkunastu latach wydano
kilka
tomów jego powieści i opowiadań.
W większości tych
utworów da się wyśledzić wątek inicjacyjny (a
podkreślmy, że
motyw „wędrówki po labiryncie" jest jednym ze
szczególnych
jego przypadków). Tak jest w nowelach Carpele (Wąż),
Pe
strada Mantuleasa (Na ulicy Mantuleasa), Tinerele fara de
tinerele (Młodość pozbawiona młodości), Dayan, w
powieści z 1955
r. Foret interdite (Zakazany las) i w wielu
innych utworach. Pisałem
już o tym przy innych okazjach; tutaj
wypadnie mi powtórzyć, że po
wczytaniu się w te utwory zyskujemy
wręcz pewność, iż
problematyka inicjacyjna jest jednym z
naczelnych zainteresowań
Eliadego,
nie
tylko
teoretycznych;
strukturę
doświadczenia
inicjacyjnego odnajduje on w życiu
każdego człowieka, przede
wszystkim zaś - co oczywiste - w swoim
własnym. Nie chcąc się
powtarzać
i
cytować
swych
spostrzeżeń
zawartych
we wzmiankowanym krótkim
eseju,
muszę
jednak
przywołać
przytoczony tamże bardzo znamienny zapis z
Dziennika Eliadego,
spod daty 27 sierpnia 1946 r. Oto on:
„Myślę, że
jestem jedynym, dla którego powtarzające się
porażki,
cierpienia, depresje i załamania mogą zostać
przezwyciężone z
chwilą, gdy wysiłkiem inteligencji i woli
osiągam zrozumienie
tego, że w sensie najkonkretniejszym i
bezpośrednim oznaczają one
zstąpienie do piekieł. Skoro
tylko «zrozumiemy», że
urzeczywistniamy właśnie błędną
wędrówkę po labiryncie
piekielnym, znów czujemy, jak
zwielokrotniają się w nas siły
ducha, które uważaliśmy za od
dawna utracone. W tym momencie
wszelkie cierpienia stają
się «próbą» inicjacyjną".
W takiej
„syntetycznej" postawie wobec swojego życia i w takim
jego
wartościowaniu zawarta jest nie tylko pokora; suponuje ona
również
nawyk ciągłej i uważnej jego analizy.
Istotnie, czytając
te wspomnienia w niejednym miejscu odnieść
można wrażenie, iż
Eliade, gdy pochyla się nad swoim życiem, aby
analizować je z
bezstronnością, jaką daje m.in. dystans czasowy, w
rzeczywistości
usiłuje przeniknąć jego sens, jego tajemnicę. Czy jest
to w
ogóle możliwe, skoro głęboki sens ludzkiej egzystencji ma
naturę
paradoksu niepochwytnego dla słowa, pojęcia, opisu?
Najbardziej świadom
jest tego sam Eliade jako badacz sacrum, które
również jest w
swej istocie czymś paradoksalnym, ponieważ
jednoczy różnorakie
sprzeczności. (Ta analogia jest, jak się niżej
pokaże, bardzo
ważna.) Zdaje się, że można co najwyżej ogólnie
zarysować
strukturę tego paradoksu, wyróżnić główne jego elementy
składowe i wskazać na ich wzajemne powiązanie.
Ireneusz Kania,
fragment tekstu: Między przypadkiem a koniecznością, czyli życie
jako próba labiryntu, stanowiącego posłowie do pierwszego tomu
pamiętników Eliadego Zapowiedź równonocy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.