Droga środkowa pomiędzy realizmem a
idealizmem to odrzucenie materializmu i zachowanie materii, innymi
słowy świat naukowców, spekulacje na temat świata, są abstrakcją
wyprowadzoną z bezpośredniego doświadczenia, gdzie rzeczy jeżeli
są, są zawsze na zasadzie bycia poznawanymi przez konkretną
świadomość. O ile tego świadomego obserwatora można wziąć w
nawias i zapomnieć o nim w pewnych dziedzinach nauki, gdy badamy
naturę doświadczenia, musimy powrócić do korzeni, gdzie
obserwator wraz z obserwowanym polem stanowią jedną nierozłączną
całość.
W terminach opisujących to podstawowe
doświadczenie, możemy mówić o relacji „ja i świat” co w
języku Pali brzmi: atta ca loko ca.
(Świat, musimy to zrozumieć, jest determinowany jako taki w odniesieniu do „ja”, bo jest esencjonalnie tym co należy do „ja” będąc tym w czym „ja” jest usytuowane i implikowane). Mój świat jak zauważa Heidegger, jest światem moich zajęć i trosk, inaczej mówiąc zorganizowaną perspektywą wszystkich rzeczy mających dla mnie znaczenie i mnie oznaczających. Kolekcja niezależnych publicznych faktów produkowana przez naukową metodę jest zupełnie niezdolna do utworzenia świata, gdyż brakuje jej jakiejkolwiek osobistej determinacji, której eliminacja, w rzeczy samej jest zadaniem nauki. Nanavira Thera
W
tym sensie całkiem śmiało możemy mówić iż każdy puthujjana
żyje w swoim własnym świecie a inni ludzie mogą w nim przebywać
tylko na zasadzie części składowych tego świata.
I
tak świat wierzącego w Boga, ufającego Jezusowi, iż koniecznym
jest życie moralne, gdyż inaczej, kłamiąc i oszukując człowieka
spotka płacz i zgrzytanie zębów, a świat ateisty, to dwa różne
światy. Nie znaczy to, że ateista jest skazany na bycie człowiekiem
niemoralnym, a tylko to, że musi swą moralność budować na innym
fundamencie niż wiara w Boga.
Jakiekolwiek
są nasze idee na temat życia, świadomego istnienia, celu ludzkiej
egzystencji, nie wpływa to na podstawowy fakt, iż rzeczy są takie
jakie są. A jakie są? No właśnie … tu każdy podaje swoje
własne odpowiedzi, odpowiednio opisując i tworząc swój mentalny
świat. Ten świat może być zupełnie odmienny od rzeczy takich
jakimi są, może też być w znacznej mierze zbliżony do stanu
faktycznego.
Praktyka
duchowa, praca nad umysłem, polega na ciągłej i stałej
egzaminacji naszych własnych idei na temat rzeczywistości i
eliminacji błędnych przekonań, tak że nasza wizja rzeczywistości
w coraz większym stopniu będzie odpowiadać Prawdzie.
Niestety
nie wszystko jest takie proste, a to dlatego, że fundamentalną
dążnością czujących istot nie jest poznanie prawdy ale poczucie
bezpieczeństwa i przyjemności, a jak wiemy, prawda nie tylko bywa
nieprzyjemna, czasami jest wręcz obraźliwa. Oczywiście tylko na
pewnym poziomie, w rzeczy samej nie ma nic przyjemniejszego niż
poznanie Prawdy, tyle że tkwiący w złudzeniach, które zapewniają
mu zwodnicze i fałszywe poczucie bezpieczeństwa i przyjemności,
siłą rzeczy musi postrzegać Prawdę jako nieprzyjemną i bolesną,
przynajmniej dopóki dopóty czerpie przyjemność z bycia ignorantem
i nie widzi, że stoi na przegranej pozycji która nieuniknienie musi
skończyć się bólem.
I
tak, świat który tworzą wokół siebie ludzie daje im poczucie
bezpieczeństwa i zamyka odwieczną dialektykę. Dialektyka wskazuje
na ignorancję, zadając pytania pokazuję, że nie wiem. Oczywiście
stopniowe zdobywanie wiedzy jest przyjemne, niemniej na bardziej
generalnym poziomie, świadomość tego, że się nie wie, że się
jest ignorantem, jest bolesna. Ale oto zamykamy dialektykę i
determinujemy nasz świat. Poprzez proces samoszukiwania, zapominamy,
że wierzymy, że nasza wizja rzeczywistości jest tylko naszą
teorią, i zaczynamy „wiedzieć”. No i mamy spokój. Niestety
nasz świat może zostać zaatakowany od zewnątrz, może nastąpić
kolizja światów, z kimś kto swój świat zdeterminował zupełnie
inaczej.
Pewien
poeta napisał tekst o obozach koncentracyjnych, jak to żydzi byli w
nich mordowani. Napisałem pod tekstem komentarz, z typowymi
zastrzeżeniami tak zwanych rewizjonistów. Merytoryczny i wyważony.
Ale nie doczekałem się dyskusji, i mój komentarz został szybko
usunięty. Dlaczego? Otóż nie mając rzetelnych kontrargumentów,
poeta zareagował całkiem naturalnie, używając zwykłej siły i
usuwając mnie ze swojego świata. Problem tkwi w tym, że świat
jest korelatem „ja” i wszelkie informacje mogące podważyć jego
stabilność, są odbierane jako bezpośredni atak na „ja”, na
mnie i to co moje; a posiadłości to nie tylko rzeczy materialne, to
także poglądy. I dopóki poszukujemy, jesteśmy otwarci. Możemy
powiedzieć: wydaje mi się, ale nie jestem pewien… co o tym
sądzisz? W takim wypadku jeszcze dążymy do poznania. Ale gdy raz
uznamy nasz pogląd za właściwy i odpowiadający rzeczywistości,
już tak łatwo z niego nie zrezygnujemy. Oczywiście, gdy to „nasz”
nauczyciel powie nam, że się mylimy, jest dużo większa szansa, że
go posłuchamy, w końcu to „nasz” nauczyciel. Jednak informacje
sprzeczne z naszymi ideami, pochodzące z nieznanego czy obcego
źródła, przeważnie interpretowane są jako zagrożenie.
Ładnie
opisuje to psycholog:
Kiedy już informacje sprzeczne z naszymi ulubionymi hipotezami nadejdą, nie znaczy to, że już nic nie można poradzić. Każdą informację można przecież zakwestionować, szczególnie wskazując na niewiarygodność jej źródła (i podejrzany charakter intencji nadawcy). Ogólnie rzecz biorąc, ludzie stawiają znacznie wyższe wymagania informacjom zaprzeczającym ich ulubionym hipotezom niż danym, które je potwierdzają. Dobrze znanym przejawem tego zjawiska jest los badań naukowych wykazujących fałszywość teorii powszechnie przyjmowanej w jakiejś dziedzinie. Obrońcy teorii zwykle starają się wykazać metodologiczne błędy i niedociągnięcia badania falsyfikującego teorię, każąc mu spełniać wymogi tak rygorystyczne, że gdyby podobne stawiali badaniom potwierdzającym ich teorię, łacno mogłoby się okazać, że te ostatnie są również bezwartościowe. Kiedy człowiekowi nie udaje się uchylić od informacji sprzecznej z własną hipotezą ani podważyć jej wiarygodności, pozostaje mu jeszcze jeden sposób: po prostu o niej zapomnieć. Jeżeli przepytać kibiców dwóch rywalizujących drużyn, co zapamiętali z niedawnego meczu, to okazuje się z reguły, że zapamiętali oni znacznie mniej fauli drużyny „własnej" niż przeciwnika. Oczywiście, reguła ta dotyczy nie tylko kibiców i wspomnień o meczach.Ogólnie rzecz biorąc, los informacji sprzecznych z hipotezą przypomina więc los dzieł literackich, tak jak go widział Stanisław Lem, kiedy sformułował swoje trzy zasady czytelnictwa. Pozwolę sobie przypomnieć te zasady: pierwsza – nikt niczego nie czyta; zasada druga - jeżeli nawet czyta, to nie rozumie; zasada trzecia - jeżeli nawet rozumie, to i tak zapomina.
Bogdan Wojciszke
Dane i pseudodane w procesie
spostrzegania ludzi
Widzimy
zatem, że zdobywanie wiedzy tak aby nasze idee coraz bardziej
zbliżały się do rzeczywistości, napotyka na poważną trudność,
na drodze do poznania staje nasza własna tendencja do chwytania się
teorii i poglądów, które choć bazują na złudzeniu, zapewniają
(fałszywe) poczucie bezpieczeństwa. Z pierwotnego chaosu
informacyjnego docierającego do nas przez zmysły, tworzy się świat
zrozumiały a więc bezpieczny, albo przynajmniej oswojony i
przyjemny. Oczywiście sam świat możemy odbierać jako miejsce nie
do końca przyjemne, tu mówię o przyjemności, jaką daje poczucie
tego, że się wie i rozumie o co chodzi w życiu, nawet jeżeli to
poczucie daje nam nieprzyjemna idea, że świat to złe miejcie,
gdzie dominuje przemoc i zjadanie słabszych przez silniejszych.
Czym
zatem jest przebudzenie czy też oświecenie? Na podstawie tego co tu
napisaliśmy, możemy powiedzieć, że gdy stopniowo uda nam się
wyeliminować większość błędnych idei na temat rzeczywistości i
jeżeli ta praca poprzez pozbywanie się złudzeń jest wsparta
moralnością i medytacją, w pewnym momencie następuje nagły
przeskok, i nasze idee na temat rzeczywistości, z poglądu, czy
teorii przekształcają się w bezpośrednie doświadczenie.
Jak
zatem wygląda świat oczami widzącego cztery szlachetne prawdy?
Odpowiedź wydaje się taka, iż tak długo, jak długo akceptujemy
bezkrytycznie relację „ja i świat” nie możemy poznać rzeczy
takimi jakimi są, gdyż tam gdzie jest świat, jest też
zamieszkujące go „ja”, a to właśnie istnienie „ja” Budda
postawił pod znakiem zapytania.
Jeżeli
przyjrzymy się temu bliżej, bez wątpienia mamy dualizm w
doświadczeniu, mianowicie ciało, z jego organami zmysłowymi –
ciało samo jako organ dotyku – z otaczającą je materią,
poznawaną przez zmysły. W tym sensie możemy mówić o relacji
„ciało i świat”. Jest ciało i zewnętrzna w stosunku do niego
rzeczywistość. Gdy jednak przypomnimy sobie o wziętej przez
naukowców w nawias świadomości, samo ciało staje się jednym z
wielu obiektów świadomości, i jeżeli nie chcemy zrezygnować z
terminologi zewnętrzne / wewnętrzne, bardziej właściwym staje się
mówienie o tym, że zarówno czas i przestrzeń są czymś
wewnętrznym, są w nas, czymkolwiek, my jako świadomość jesteśmy.
Dlatego
też, fundamentalna praktyka w Nauce Buddy, to widzenie wszystkich
rzeczy tak: „to nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”.
Oczywiście, ciało jest tam, w świecie. Urodziło się i umrze. Ale
nasze królestwo jest nie z tego świata. Jeżeli kogoś drażni
terminologia chrześcijańska, może się ograniczyć do technicznego
stwierdzenia, że obserwator nie pojawia się w obserwowanym polu
inaczej niż przez samo-identyfikację z organem percepcyjnym
świadomości, to znaczy z ciałem, które samo jest częścią
obserwowanego pola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.