Do Jamesa Sandoe
10 sierpnia 1947 r.
Dostałem „Partisan Review”. Jest
to pismo w swoim rodzaju wcale dobre. Brak co prawda kogoś takiego,
jak Cyril Connolly czy Orwell i z pewnością jest na dużo niższym
poziomie od starego „Dial”, którego na początku lat
dwudziestych byłem nieco zbyt oddanym wielbicielem. Czystej
wody
intelektualiści są znakomitym katharsis dla pisarza myślącego
kategoriami bardziej praktycznymi, który czy pisze tylko dla
pieniędzy, czy nie
tylko dla pieniędzy, w każdym razie jednak
żyje już dość długo, żeby nie
traktować zbyt poważnie
czyichś programowych i rzekomo obowiązujących opinii.
Shaw, jako bardzo młody człowiek z
rudą jeszcze brodą, miał w Londynie odczyt na temat, który
wówczas coś jeszcze znaczył, a mianowicie
„Sztuka dla sztuki”.
Oczywiście Shawowi ten prąd się nie podobał, w ogóle zresztą
niewiele rzeczy mu się podobało, chyba że sam je zainicjował.
Ale sztuka dla propagandy to coś
znacznie jeszcze gorszego. Pismo poświęcone krytyce, którego
nadrzędnym celem nie jest inteligentne myślenie, ale myślenie w
taki sposób, aby nie wykraczać poza zespół idei politycznych tego
czy owego kierunku, zawsze w końcu zawiera artykuły krytyczne
jedynie w potocznym rozumieniu tego słowa, inteligentne zaś tylko
w sensie ustawicznego i mozolnego szukania nowych określeń dla
spraw
dawno odkrytych przez innych ludzi. Toteż po pewnym czasie
takie pisma
więdną, nie nabierają nigdy rumieńców życia,
nabierają tylko niechęci do
poglądów innych ludzi na życie.
Odznaczają się nietolerancją ludzi bardzo
młodych i cherlactwem,
będącym wynikiem zamkniętych, nieprzewietrzanych pokoi i zbyt
wielkiej ilości papierosów wypalanych po północy..
Raymond Chandler, Mówi Chandler, przekład Ewa Budrewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.