Nauka stała się mantrą, którą Homo Americanus powtarza sobie bez końca, aby trwać w przekonaniu, że jego zniewolenie jest prawdziwą wolnością. Nie powinno to być zaskoczeniem, jeśli pamiętać, czym dla Watsona była psychologia i jaką miał wizję człowieka. W końcowym rozrachunku John Watson był tym, co opisał: reakcją na bodziec. Jego życie seksualne to model behawioryzmu. Homo Americanus odrzucił wewnętrzny kompas i uznał za satysfakcjonujące, że - tak jak Watson - jest li tylko reakcją na seksualny bodziec. Z chwilą kiedy wpływowe warstwy amerykańskiego społeczeństwa odrzuciły seksualną moralność, nauka stała się jedynym narzędziem uzyskania kontroli tam, gdzie moralność zawiodła.
Pojawił się jeszcze jeden problem. Dla Watsona behawiorysty i Watsona jako człowieka nie istniało coś takiego, jak samokontrola. Oznaczało to, że behawioryzm może objaśnić reakcję, ale w żadnym razie działanie, które ją wywołuje. Na tym właśnie polega nędza amerykańskiego pragmatyzmu, filozofii, która odcięła się od tego, co uważała za staroświeckie i „metaliczne” koncepcje (chodziło tu przede wszystkim o tradycyjnie rozumianą prawdę), a na ich miejscu postawiła następstwa „akcji”. Nie może ona jednak wytłumaczyć, czym owa „akcja” jest, bo ta, jako przeciwieństwo reakcji, zawsze opiera się na rozumie i jego zdolności rozumienia wartości transcendentalnych, takich jak prawda i dobro. Behawioryzm stanowi milczące przyzwolenie dla moralnych porażek, których Watson jako człowiek poniósł wiele, pobłażając swoim seksualnym zachciankom, ale oprócz tego jest również sam w sobie sprzeczny. Nigdy nie potrafił objaśnić istoty rzeczy. Nigdy nie wyjaśnił, czym jest „akcja”. Ma on sens jedynie w świecie nadzorców i dlatego tak bardzo odpowiadał lewicowcom i światu, który zbudowali na ruinach tego, który zniszczyła I wojna światowa.
Michael Jones, Libido dominandi. Seks jako narzędzie kontroli społecznej.
tłumaczenie: Jerzy Morka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.