Kiedy zastanawiałem się nad światem, do którego miałem kierować te
rozważania, byłem pod wrażeniem tego, jak trudno przyjąć początkowe
założenia. Trudność ta była częściowo wynikiem szeroko rozpowszechnionej
"postępowej" teorii historii, z jej wiarą, że najdalszy punkt w czasie
oznacza punkt najwyższego rozwoju. Owa teoria wspomagana jest bez
wątpienia przez teorie ewolucji, które bezkrytycznie sugerują coś w
rodzaju koniecznego przejścia od prostoty do zróżnicowania. Największy
kłopot znajduje się jednak głębiej. Jest to potworny problem,
pojawiający się, gdy przyjdzie do konkretów: jak nakłonić ludzi do
zróżnicowania między lepszym a gorszym? Czy dzisiejsi ludzie są
wystarczająco wyposażeni w racjonalną skalę wartości, by powiązać
twierdzenia za pomocą rozumu? Są podstawy, by uznać, że współczesny
człowiek stał się moralnym idiotą. Tak niewielu jest tych, którzy zadają
sobie trud oceny swego życia lub trud akceptacji kary, mający swe
źródło w uznaniu, że nasz obecny stan może być stanem upadku, iż rodzi
się pytanie, czy ludzie dziś rozumieją, co to znaczy wyższość ideału.
Można by przyjąć, że abstrakcyjne rozumowanie jest im obce, ale cóż
pomyśleć, kiedy stawia im się przed oczy najbardziej konkretne
świadectwa, a oni nadal nie są zdolni do wskazania różnicy lub
wyciągnięcia wniosku? Od czterech stuleci każdy człowiek jest nie tylko
swym własnym kapłanem, ale także swym własnym profesorem etyki, a
konsekwencją tego jest anarchia zagrażająca nawet temu minimum
uznawanych powszechnie wartości, które jest konieczne dla istnienia
państwa.
Prawdziwie świadczy o nas przysłowie naszych czasów: "Jeśli szukasz
pomnika głupoty - rozejrzyj się wokół siebie". Za naszego życia
widzieliśmy miasta starte z powierzchni ziemi, prastare wierzenia
dotknięte klęską. Możemy słusznie zapytać słowami św. Mateusza, czy nie
stoimy wobec "wielkiego zamętu, jakiego nie było od początku świata"? Od
wielu lat żyliśmy z zuchwałą pewnością, że człowiek osiągnął stan
niezależności, który sprawił, że dawne ograniczenia stały się
bezużyteczne. I tak, w pierwszej połowie XX wieku, będąc na wyżynach
nowoczesnego rozwoju obserwowaliśmy niebywałe wybuchy nienawiści i
gwałtu; widzieliśmy całe narody spustoszone przez wojnę i zamknięte w
obozy karne przez zdobywców; widzieliśmy jak połowa ludzkości traktuje
drugą połowię niczym złoczyńców. Wszędzie ujawniają się symptomy masowej
psychozy. Najbardziej złowrogi jest widok rozsypujących się podstaw
wartości. Nasza jedyna planeta przedrzeźniania jest przez światy, które
wartości te rozumieją w najróżniejszy sposób. Opisane oznaki rozpadu
rodzą strach, zaś strach prowadzi do desperackich, jednostronnych
wysiłków na rzecz ocalenia, co tylko pogłębia ten proces.
Podobnie jak Makbet, człowiek Zachodu podjął jedną złą decyzję, która
stała się wystarczającą i ostateczną przyczyną innych złych decyzji.
R. Weaver Idee mają konsekwencje
tłumaczenie: Barbara Bubula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.