sobota, 28 maja 2016

Zwierzęta są nieświadome tego, co robią: rodzą się, rosną, żyją i umierają bez myśli, refleksji oraz bez konkretnej przyszłości. Ale ilu ludzi żyje inaczej niż zwierzęta?

Od kiedy mam zwyczaj oddawać się w wolnych chwilach rozmyślaniom i obserwacjom, zauważam, że ludzie nie znają prawdy o niczym – ani nie postępują zgodnie z niczym – co w życiu ważne lub warte tego, aby życie przeżywać. Najdokładniejszą z nauk jest matematyka, która żyje w klasztorze własnych reguł i praw – i owszem, można ją stosować do rozjaśniania innych nauk, jednak ona rozjaśnia tylko to, co te nauki już odkryły, a nie pomaga odkrywać niczego nowego. W innych naukach pewne i akceptowalne jest tylko to, co nie ma wartości dla wyższych celów życia. Fizyka wie doskonale, jaki jest współczynnik rozszerzalności żelaza, nie wie jednak, na czym polega rzeczywista mechanika świata. I im wyżej sięgamy w tym, co pragniemy wiedzieć, tym niżej się osuwamy w tym, co wiemy. Metafizyka – która mogłaby być głównym przewodnikiem, bo to ona i tylko ona wyznacza sobie wyższe cele prawdy i życia – nie jest nawet teorią naukową, tylko kupą cegieł, z których te czy inne ręce budują domy pozbawione stylu i zaprawy murarskiej.

Zauważam też, że jedyna różnica między życiem ludzi i życiem zwierząt to sposób, w jaki się okłamują lub w jaki nie pojmują swojego losu. Zwierzęta są nieświadome tego, co robią: rodzą się, rosną, żyją i umierają bez myśli, refleksji oraz bez konkretnej przyszłości. Ale ilu ludzi żyje inaczej niż zwierzęta? Wszyscy śpimy, a różnica leży tylko w marzeniach oraz w stopniu i jakości marzenia. Być może śmierć będzie dla nas przebudzeniem, ale na to również nie ma żadnej odpowiedzi – poza odpowiedzią wiary dla tych, dla których wierzyć to mieć; odpowiedzią nadziei dla tych, dla których pragnąć to posiadać; oraz odpowiedzią miłosierdzia dla tych, dla których dawać to otrzymywać.

Deszcz pada w ten smutny zimowy wieczór, jakby padał już z tą samą monotonią od pierwszej stronicy świata. Pada, a moje uczucia zniżają swoje surowe spojrzenie – jakby uginał je deszcz – ku miejskiej ziemi i spływającej po niej wodzie, która niczego nie żywi, niczego nie obmywa, niczego nie rozwesela. Pada, a ja czuję nagle dojmującą mękę bycia zwierzęciem, które nie wie, czym jest, które śni zarówno swój umysł, jak i swoje uczucia, skulone w przestrzennej luce istnienia jak w norze, zadowalając się odrobiną ciepła jak wieczną prawdą.

Pessoa, Księga niepokoju
tłumaczenie: Michał Lipszyc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.