Autor chce – jak sam deklaruje – odpowiedzieć na pytanie jak i po co warto żyć, warto w całkiem codziennym, niepatetycznym sensie. Wie, że jego odpowiedzi nie zadowolą wszystkich, a nawet większości, dlatego z góry uprzedza, że mowa jest o jego własnych wartościach życiowych. Nie dąży do stworzenia jakiejś obiektywnej hierarchii aksjologicznej, nie posługuje się żadną ogólną zasadą porządkującą to, co w życiu cenne, chodzi mu raczej o, by tak rzec, aksjologiczne ułamki i fragmenty, krótkie mowy w obronie wartości nadających życiu barwę i smak.
W zeszłym roku Klonovsky opublikował Nekrolog bohatera,
namiętną obronę mężczyzny, którego wartości – wśród nich bezustanna
gotowość opieki, obrony, poświęcenia się dla kobiety – są niszczone
przez walec „genderyzmu”, powodującego podwójny regres, albowiem proces
karłowacenia mężczyzn wywołuje analogiczny proces karłowacenie kobiet.
Ideologia genderyzmu to zdaniem Klonovsky`ego ideologia narodów
wymierających, przejaw dekadencji, ale dekadencji lichej, szarej, bez
blasku, nie mającej w sobie żadnej wielkości.
Współczesny zachodni mężczyzna to
człowiek wyczerpany egzystencjalnie, bez ojczyzny, bezdomny, bez woli
władzy, tak „liberalny”, że nie przychodzi mu do głowy nic, co byłoby
warte obrony. Dał się zre(e)dukować do rodzaju nijakiego, problemy chce
rozwiązywać gadaniem, nie zna ani trybu orzekającego, ani rozkazującego a
jedynie przypuszczający. Jest całkowicie odporny na każdy rodzaj
patosu, choć kiedy się wzruszy, płacze ukradkiem. Na bóle ma tabletki,
najważniejsze jest dlań bezpieczeństwo, na przyjęciach najchętniej
rozmawia o zabezpieczeniu na starość, jest Bytem-ku-Emeryturze (Dasein-zur-Rente).
Ale drzemie w nim jeszcze resztka wstydu za to, czym się stał w
społeczeństwie starzejącym się, sfeminizowanym, płaczliwym, sterowanym
przez historyczne poczucie winy, hołdującym równości i androgyniczności.
Chce się za pomocą terapii –
indywidualnej i społeczno-kulturalnej – wykorzenić wszystko co męskie.
Silna płeć? To było dawno temu! Większość współczesnych mężczyzn to
lękliwe i chronicznie niepewne samych siebie emocjonalne kaleki.
Feministyczna propaganda i praktyka poczyniła tu spustoszenia, przy
których wyrąb lasów tropikalnych jawi się jako drobne wykroczenie.
Forsowane przez feministki parytety płciowe, oznaczające promowanie
przeciętności, to zjawisko ze sfery luksusu, żąda się parytetu tam,
gdzie nic nie ma do stracenia, a dużo do zyskania; nikt nie postuluje
parytetu kobiet przy wywożeniu śmieci, w górnictwie, w oddziałach do
usuwania skutków katastrof lub w oddziałach w Afganistanie. Co ciekawe,
zwraca uwagę Klonovsky, w zarządach i gremiach kierowniczych partii
politycznych, jest procentowo więcej kobiet niż kobiecych członków
partii. Zatem jak zwykle nie chodzi o „sprawiedliwość”, ale o
przywileje.
Pisarz apeluje do mężczyzn, żeby – wbrew
propagandzie feministycznej – nie wyrzekali się cnoty rycerskości.
Jeśli np. parytety płciowe prowadzą do tego, że mniej zdolna kobieta
(tzw. kobieta parytetowa) zabiera posadę mężczyźnie to są to straty
uboczne feminizmu, ogromnie irytujące dla tego kogo dotykają, jednak
prawdziwa szkoda powstałyby dopiero wówczas, gdyby mężczyzna naprawdę
wdał się w wojnę płci, to znaczy traktował kobiety dokładnie tak jak
innych mężczyzn, ponieważ wówczas nastąpiłoby rzeczywiście odczarowanie
świata.
cały artykuł Pana Tomasza Gabisia o Michaelu Klonovskim tutaj →
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.