Oczywiście maszyna losu działała ponad teoriami, mieszając z błotem marzenia. A przecież na spodzie orkanu kręciły się po ziemi strumyki dobrej woli i myśli rozsądnych. Kręcili się także z zapartym tchem optymiści. Kręcili się nawet święci, którzy uciekli z bożnic i kościołów. Kręciło się dużo poezji. Dużo tęsknoty do lepszego świata. I tak na marginesie programów rządowych i partyjnych rosła sobie Utopia Absolutna, sto tysięcy razy wyrzucona za drzwi przez prawodawców, artystów i historyków: kult abstrakcyjnego człowieka, czyli humanizm.
W Biblii mówi się o ciemnościach, które kryją Ziemię na znak Boskiego gniewu, w różnych świętych księgach jest mowa o ciemnościach przed aktem stworzenia i po końcu świata, ale zwolennik metafizyki rzadko rozpoznaje fatum boskości w zorganizowanych czynach ludzi. Podczas drugiej wojny światowej ciemność skryła dużą część Ziemi, nie widziano w tym jednak ręki Boga, tylko rozkaz policji i trud właścicieli mieszkań. Także nie myślano o zbuntowanych aniołach, obserwując ewolucje lotników nad bombardowanymi miastami, ani wycie syreny nie brzmiało dla przechodniów jak głos Oblubienicy Szatana, dopiero teraz we wspomnieniu te rzeczy nabierają znaczeń apokaliptycznych. Wtenczas zaciemnienie okien i latarń przynosiło ulgę. Dla tych, którzy jeszcze mieszkali, czarna płachta na szybach odgradzała od wojny, dla fantomów, snujących się po ulicach, ślepe okna pozwalały myśleć, że już nikt nigdzie nie mieszka, więc nikt nie jest wygnany.
Kuncewiczowa, Fantomy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.