sobota, 21 maja 2016

Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto


Wiedza Sokratesa: wartość absolutna intencji moralnej

Przeczuwamy już, czym jest wiedza Sokratesa leżąca poza jego niewiedzą. Sokrates mówi, i ciągle to powtarza, że nic nie wie, niczego nie może nauczyć innych, inni powinni myśleć sami i sami odkrywać własne prawdy. Ale wolno przecież zapytać, czy nie istnieje jakaś wiedza, którą Sokrates odkrył dla siebie i w sobie. Otóż pozwala się jej domyślać pewien fragment Obrony Sokratesa26, w którym przeciwstawione zostają sobie wiedza i niewiedza. Sokrates formułuje możliwy zarzut przeciwko sobie: „Czyż nie wstyd ci, że żyłeś w sposób, który cię dziś stawia w obliczu śmierci?”. I odpowiada:
[...] ty nieładnie mówisz, człowiecze, jeżeli, twoim zdaniem, z góry widoki życia lub śmierci obliczać powinien człowiek, a nie na to tylko patrzeć, kiedy działa, czy postępuje słusznie, czy niesłusznie i czy robi tak, jak człowiek dzielny, czy jak lichy.
  Z tego punktu widzenia niewiedzą wydaje się obawa śmierci.
Bo obawiać się śmierci [...] to nic innego nie jest, jak tylko mieć się za mądrego, choć się nim nie jest. Bo to znaczy myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie. Bo o śmierci żaden człowiek nie wie, czy czasem nie jest dla nas największym ze wszystkich dobrem, a tak się jej ludzie boją, jakby dobrze wiedzieli, że jest największym złem. A czyż to nie jest głupota, i to ta najpaskudniejsza: myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie?
Sam Sokrates wie, że nie wie nic o śmierci, ale za to twierdzi, że wie coś o zupełnie innej sprawie:
A że krzywdy wyrządzać i nie słuchać lepszego od siebie boga czy człowieka — jest czymś złym i hańbą, to wiem. Więc zamiast się chronić od takiego zła, o którym wiem, że jest złem, ja takich rzeczy, o których nie wiem, czy przypadkiem nie są właśnie dobre, ani się bać, ani przed nimi uciekać nie myślę.
Warto odnotować, że tutaj wiedza i niewiedza nie dotyczą idei, lecz wartości: wartości śmierci z jednej strony, i dobra i zła moralnego z drugiej. Sokrates nie wie, jaką wartość przypisać śmierci. Nie w jego to mocy; z definicji brak mu doświadczenia własnej śmierci. Natomiast zna wartość moralnego działania i intencji moralnej. One zależą od jego wyboru, od jego decyzji, od jego zaangażowania; z niego samego biorą początek. Tutaj raz jeszcze wiedza równać się będzie nie zespołowi twierdzeń, abstrakcyjnej teorii, lecz pewności wyboru, decyzji, inicjatywy; wiedza to nie wiedza po prostu, lecz wiedza o preferencji, wiedza życiowa. I to właśnie wiedza o wartości będzie przewodniczką Sokratesa w dyskusjach z jego rozmówcami.
I jeżeliby mi kto z was zaprzeczał i mówił, że dba, ja go nie puszczę i nie dam m odejść, ale go będę pytał i badał, i przekonywał, i jeśli dojdę do przekonania, że on nie ma dzielności naprawdę i tylko tak mówi, to będę go poniewierał, że o najwyższe wartości mniej dba, a rzeczy lichsze wyżej stawia.
Wiedzę o wartości czerpie Sokrates ze swego doświadczenia wewnętrznego, doświadczenia wyboru, który ją za sobą pociąga. I w tym wypadku okazuje się, że wiedza istnieje tylko w osobistym akcie odkrycia, znalezienia czegoś we własnym wnętrzu. U Sokratesa wewnętrzność tę wzmacnia jeszcze wyobrażenie demona (daimon), boskiego głosu, który w nim przemawia i powstrzymuje go od robienia pewnych rzeczy. Trudno powiedzieć, czy chodzi tu o doświadczenie mistyczne, czy o obraz mityczny. Ale wolno chyba dopatrzyć się pewnego pierwowzoru świadomości moralnej, sumienia.

Wygląda więc na to, że Sokrates implicite zakładał, iż u wszystkich ludzi istnieje wrodzone pragnienie dobra. Również w tym sensie mówił o sobie, że jest zwykłą akuszerką: jego rola ogranicza się do uświadomienia swoim rozmówcom ich wewnętrznych możliwości. Teraz lepiej rozumiemy znaczenie paradoksów Sokratesa: nikt nie jest zły umyślnie oraz: cnota to wiedza. Chodzi w nich o to, że jeśli ktoś popełnia zło moralne, to dlatego, że spodziewa się w nim znaleźć dobro, a jeśli jest cnotliwy, to dlatego, że całą swą duszą i całym swym istnieniem wie, gdzie mieści się dobro prawdziwe. Całe tedy zadanie filozofa sprowadza się do umożliwienia rozmówcy, by się w pełnym tego słowa znaczeniu „przekonał”, jakie jest prawdziwe dobro i prawdziwa wartość. U podstaw wiedzy sokratejskiej leży miłość dobra.

Toteż najistotniejsza treść wiedzy sokratejskiej to „wartość absolutna idei moralnej” i pewność, jaką przynosi wybór tej wartości. Oczywiście powyższe sformułowanie pochodzi z naszej epoki, Sokrates by go nie użył. Ale może być przydatne, gdy zechcemy uwypuklić wagę Sokratesowego przesłania w całej jego pełni. Można rzec, że dla człowieka pewna wartość jest absolutna wtedy, gdy ów człowiek gotów jest za nią umrzeć. Tak właśnie rzecz się ma z Sokratesem, gdy chodzi o to, co „jest najlepsze”, a więc o sprawiedliwość, obowiązek, czystość moralną. Powtórzy on kilkakrotnie w Obronie, że woli śmierć i niebezpieczeństwo niż rezygnację ze swojej powinności i swojej misji. W Kritonie Platon opisuje, jak to Sokrates każe przemówić prawom ateńskim, które uświadamiają mu, że jeśli spróbuje uciec i uniknąć wyroku, wyrządzi krzywdę całemu miastu, dając zły przykład nieposłuszeństwa prawom: nie powinien więc stawiać swego życia ponad to, co niesprawiedliwe.

I jak mówi Sokrates w Fedonie :
[...] myślę, że dawno by te ścięgna i te kości były gdzie w Megarze czy między Beotami, dokąd by je poniosło mniemanie o tym, co najlepsze, gdybym ja sam nie uważał za rzecz sprawiedliwszą i piękniejszą, zamiast uciekać i wyrywać, poddać się państwu i ponieść karę, którą mi wymierzono.
Ta absolutna wartość wyboru moralnego objawi się i w innym wymiarze. Oto Sokrates oświadcza: „do człowieka dobrego nie ma przystępu żadne zło ani za życia, ani po śmierci”. Znaczy to, że wszystkie rzeczy, które ludziom wydają się złem: śmierć, choroba i nędza, dla niego złem nie są. W jego oczach istnieje tylko jedno zło: moralne, i tylko jedno dobro, jedna wartość: wola czynienia dobra. Co sugeruje, że nie należy wzbraniać się przed nieustannym i rygorystycznym kontrolowaniem swego sposobu życia, przed sprawdzaniem, czy zawsze kieruje nim wola czynienia dobrze. Można w jakiejś mierze twierdzić, że Sokratesa nie interesuje definiowanie teoretycznej, obiektywnej treści moralności (a więc tego, co należy robić), lecz wiedza o tym, czy chce się, realnie i konkretnie, robić to, co uważa się za słuszne i dobre (a więc jak należy postępować). W Obronie Sokrates nie przedstawia żadnych argumentów teoretycznych dla wyjaśnienia tego, co go zmusza do badania własnego życia i życia innych. Ogranicza się do zakomunikowania, że po pierwsze, jest to jego misja powierzona mu przez boga, po drugie zaś, że tylko takie jasne i rygorystyczne widzenie siebie samego może nadać życiu sens.

Bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto.*

* Platon, Obrona Sokratesa, 38 a

P. Hadot, Czym jest filozofia starożytna
Przełożył Piotr Domański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.