Posłuchaj krzyku noworodka w chwili
narodzin, przyjrzyj się zmaganiom ze śmiercią w ostatniej godzinie
– a potem zdecyduj: czy można oczekiwać, że może być
przyjemnością coś, co się w taki sposób zaczyna i kończy.
To prawda, że my, ludzie, czynimy
wszystko, żeby oddalić się od tych dwóch momentów, pospiesznie
staramy się zapomnieć o krzyku przy narodzinach, zamieniając go na
radość z racji obdarzenia nas życiem. A kiedy ktoś umrze, zaraz
mówimy: odszedł cicho i spokojnie, śmierć jest snem, spokojnym
snem – i nie mówimy tego dla dobra zmarłego, jako że nasze
rozmowy nie mogą mu pomóc, ale dla samych siebie, po to, by życie
nie straciło dla nas ani odrobiny smaku; po to by wszystko mogło
nam służyć do polepszenia smaku życia w tej przerwie pomiędzy
krzykiem narodzin a przedśmiertnym jękiem, pomiędzy krzykiem matki
i powtórzeniem go po jakimś czasie przez dziecko, gdy ma umrzeć.
Wyobraź sobie jakąś wielką i
wspaniałą salę, gdzie wszystko robi się z myślą o uciesze i
zabawie – ale wejście do tej sali wiedzie przez wstrętnie
zabłocone, okropne schody i nie sposób przejść nie umazawszy się
ohydnie, za wstęp płaci się prostytucją, a o świcie, kiedy
zabawa się kończy, znowu wypędzają człowieka – ale przez całą
noc robi się wszystko dla zwiększenia uciechy i przyjemności!
Jakaż w tym myśl? Chodzi po prostu o
te dwa pytania: Jak się tu znalazłem i jak mam się stąd wydostać
z powrotem, jak się to skończy? Na czym polega bezmyślność? Na
poddaniu wszystkich myśli musztrze i pogrążeniu w niepamięci tych
o wejściu i wyjściu, na przymuszeniu się do wyjaśnienia tych
pytań na nowo i pozbyciu się ich, by zagubić się pomiędzy
krzykiem narodzin a tym jego powtórzeniem w chwili, gdy narodziny
poddaje się w walce ze śmiercią.
Soren Kierkegaard
Za Al Alvarez, Bóg Bestia, s. 143
tłumaczenie: Łukasz Sommer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.