Czy te opowiadania tworzą, jak chce
amerykański krytyk, portret Mizantropa? Czy szkicują obraz świata
okrutnego, życiem, przemocą i śmiercią, świata osobliwego na tle
ówczesnej prozy Stanów? Krytycy amerykańscy wskazują na Bierce'a,
pisarza tonacji mrocznej, animatora ponurej groteski, światka wojny
prawdomównego aż do cynizmu. Dopiero Hemingway w dobie I wojny
światowej stworzy podobną rzeczywistość pożogi – bez
sentymentalnego patosu nazwie zmagania słowem równie lapidarnym i
przejmującym, co autor „Jeźdźca na niebie”. Hemingway, który
w czasie gdy Bierce podejmuje ostateczne decyzje, ćwiczy właśnie w
Chicago na kursie bokserskim.
Czytając Bierce'a trudno nie pamiętać
o osobliwych dziejach jego życia. Autorzy przewodnika po San
Francisco poświęcają wiele miejsca jego postaci w opisie Russian
Hills, zamieszkałych pierwej przez kolonię rosyjską, a gdzie potem
spotykała się artystyczna bohema. Nie znajdziemy jednak po pisarzu
żadnych pamiątek. Nikt nie wskaże miejsca w którym spędzał noce
i dnie na dyskusjach i alkoholowych wtajemniczeniach, ferował opinie
obowiązujące młodzież literacką i dziennikarską całego
Zachodniego Wybrzeża. W owej dzielnicy artystów był przybyszem,
zmuszonym astmą do mieszkania w łagodniejszym klimacie obrzeży
miasta.
Takim przybyszem, obcym wśród obcych,
zdaje się od czasów dzieciństwa aż po śmierć. Pisał: „w
najgorszych snach jestem samotny”. Na najbardziej przyjaznej jawie,
kiedy na przełomie wieków miał nazwisko, rozgłos i pieniądze,
zdaje się podobnie samotny.
(…)
Generał Grant powiedział: „Wojna
jest rzeczą straszną. Jedynym sposobem, aby skrócić cierpienia
ludzi, jest jej szybkie zakończenie. Aby to uczynić, trzeba żeby
była jeszcze straszliwsza”. Kiedy generał „Phil” Sheridan
zdobywa Atlantę, jego szlak to sześćdziesiąt mil spalonych pól,
plantacji, domów i osad. Gdy Sheridan znajdzie się w roku 1870 w
Europie, uczyć będzie Prusaków, jak łamać opór Francuzów,
karząc ludność cywilną, i pruscy generałowie korzystają z
instrukcji doświadczonego kolegi. Taką wojnę totalną zaświadcza
Ambrose Bierce.
Amerykanie mówią dzisiaj o Wojnie
Secesyjnej po prostu „wojna”, inne wojny mają swoje określenia.
To samo mówi Ambrose Bierce. Potrafi znakomicie zawiesić głos.
Tworzy sceny, które zdają się jawą, a nagle okazują zwidzeniem,
gorączkową wizją skazańca. Tak w egzekucji „Przy moście nad
Sowim Potokiem”. Szkicuje sielski obrazek dziecinnej ucieczki,
nagle odmienionej w infernalną (brzmi to mocniej niż „piekielną”)
scenę marszu rozgromionej armii. Głuchoniemy chłopiec staje się
jej dowódcą. Granica realistycznego opisu i wizjonierskiego,
symbolicznego skrótu żyje rysowana wieloznaczną kreską słowa.
Śmierć musi być tutaj zawsze jedynym
rozstrzygnięciem. Ginie na moście skazaniec. Zamordowana zostaje
matka chłopca. Skona ominięty obojętnie przez brata nieszczęśnik,
zawiadowca zasypany w ruinach domu. To, co zdarzyło się na
przełęczy Coultera, zdarzyło się kilka razy samemu pisarzowi,
chętnemu do szarży, całkowicie obojętnemu wobec śmierci.
Sytuacja osaczenia bez wyjścia rządzi
ładem wojny. Jeśli pojawia się sprawa sumienia, wówczas dosięgnie
ludzi cień z czasu ładu i spokoju, wtedy musi dojść do podwójnej
tragedii: śmierci zdrajcy i samobójstwa wydającego nań wyrok -
„Kwestia sumienia”. Każdemu ukazać się może nagle prawdziwy
jeździec na tle zmierzchającego nieba. Każdy może zastrzelić
własnego ojca, brata, przyjaciela. Zabić prześladującą go wizję
niepodległego piękna - „Jeźdźca na niebie”.
Prawdziwe i prawdziwie niepokojące są
w tych opowiadaniach kobiety, nieodstępne zwiastunki nieszczęścia
i samotności. One wyjawiają jeszcze jedną prawdę życia, jaką
wpisał samotnik Ambrose Bierce w klamry swej krystalicznej prozy.
One wyjawiają jeszcze jeden prawdziwy odcień czerni prozy i życia
pisarza.
Jeśli porównamy secesyjne opowiadania
Bierce'a z jego fantastycznymi nowelkami o duchach, mordercach i
osobnikach o drakulicznym temperamencie, ukazuje się nam świat z
literackiej garderoby. Mniejsza o to, czy „Moxon i jego władca”
to echo poglądów La Mettrirgo na człowieka-maszynę, czy odbicie
Poego „Szachisty Maezela”. Nieważne też (i zgoła nonsensowne)
zdaje się rozstrzyganie, jak bardzo swoje „edypy” rozładowywał
pisarz wymordowując bohaterów nowel.
Bowiem porównanie życia i literatury
widzianych oczami Bierce'a prowokuje do wniosku: wszelkie
tajemniczości i diaboliczności były dla pisarza tylko zgrabnymi
etiudami. Po tym co widział w Kenesaw Mountain, co zdarzyło się na
Przełęczy Coultera, wszelkie historie z ducha i poręki Edgara
Allana Poe były już tylko zaproszeniem do estetycznego strachu w
imię literackich konwencji.
Michał Sprusiński
(Fragment przedmowy do tomiku opowiadań
A. Bierce Jeździec na niebie)
Wydawnictwo Czytelnik 1978
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.