wtorek, 17 czerwca 2014

Czas apokalipsy


W podzielonej na trzynaście odsłon opowieści filmuje Herzog krajobraz po bitwie. Kamera wydobywa ślady po niegdysiejszym życiu. Oto miejsce, w którym stał las, teraz zamienione w jezioro ropy. Nagie szkielety zwierząt, spalone samochody, ruiny domów, podziurawione pociskami bunkry, nieczynne urządzenia przemysłowe, zdezelowane obiekty, niedawno jeszcze latające, jakaś smutna resztka po tym, co kiedyś było radarem. Ciężarówki – widma snujące się po drogach. Oglądamy narzędzia z izby tortur. Słuchamy opowieści kobiety, której dziecko z przerażenia oniemiało. Inna chce coś powiedzieć, ale straciła mowę widząc na własne oczy śmierć najbliższych. Obraz z „krainy milczenia i ciemności” - by przywołać tytuł jednego z pierwszych dokumentów Herzoga. Niedookreślona tytułowa ciemność stopniowo, kadr po kadrze, zaczyna przywodzić na myśl ciemność otchłanną, piekielną znaną z klasycznej ikonografii. Co warto przy okazji zauważyć: dojmujący i niepowątpiewalny realizm tych po-wojennych obrazów stoi w sprzeczności z przekłamanym, całkowicie aseptycznym i odrealnionym obrazem rzeczywistości tej „dziwnej wojny” znanym nam z telewizyjnych przekazów.

Ze szczególną predylekcją, w której pomieszana jest groza z fascynacją, filmuje Herzog żywioły. Grafitowe połacie spopielałej ziemi, gęste od czarnego dymu powietrze, strumienie ognia wydobywające się z dogaszonych szybów, wulkaniczna lawa, którą tu naśladują rozlewiska pulsującej ropy. Wszystko to filmowane z lotu ptaka, można by rzec: z nieziemskiej perspektywy, oglądane jakby nie-ludzkim okiem. Czasem obraz puszczony jest na zwolnionych klatkach, co potęguje jeszcze wrażenie. Jego siłę wzmacnia również sugestywne tło muzyczne (Schubert, Wagner, Mahler, Part) . Niektóre z tych wizyjnych kadrów komentowane są fragmentami z Apokalipsy św. Jana.

Części piątej, zatytułowanej Rezerwat Szatana, towarzyszą końcowe fragmenty rozdziału 16:

„I nastąpiły błyskawice i głosy, i gromy, i wielkie trzęsienie ziemi, jakiego nie było, odkąd ludzie są na ziemi, trzęsienie ziemi tak wielkie. Miasto wielkie rozpadło się na trzy części i miasta narodów runęły […] A wszelka wyspa zniknęła i nie można było znaleźć gór” (Ap 16, 17-19)

W części siódmej, komentarzem do obrazu ognia wydobywającego się z płonącego szybu są słowa:

„Piąty anioł zatrąbił. I widziałem gwiazdę, która z nieba spadła na ziemię, i dano jej klucz do studni przepaści. I otworzyła studnię przepaści, i wydobył się dym z głębi jak dym z wielkiego pieca, i pociemniało słońce i powietrze od dymu ze studni. […] I w owe dni szukać będą ludzie śmierci, ale jej nie znajdą, i będą chcieli umrzeć, ale śmierć będzie od nich uciekała (Ap 9, 1-2, 6).

Nie ma więc wątpliwości, jakie znaczenie filmowej wizji stara się nadać Herzog. Nawet bez tych cytatów, wprowadzonych tu nazbyt może ostentacyjnie, trudno byłoby o pomyłkę. Scenografia zupełnie jak z biblijnej wizji Końca: czarne od dymu słońce, pokrywające ziemię popioły, ogniste jeziora. I towarzyszące tym znakom tortury, cierpienie, wszechobecny brak nadziei...

W pierwszym odruchu można by przypisać autorowi naiwność. Co to za bowiem apokalipsa, skoro – jak widzieliśmy – po wojnie ktoś posprzątał, szyby wygaszono i życie, choć z trudem, toczy się jednak dalej, powoli powraca do normy. W dodatku, mógł jeszcze zostać nakręcony o tym film. Trudno jednak sądzić, by Herzog naprawdę wierzył, że na pustyniach Kuwejtu rozegrała się ostateczna walka pomiędzy siłami Światła i Ciemności, a ich upostaciowaniem byli generał Schwarzkopf* i Saddam Husajn; że właśnie czas się skończył i że gdzieś nieopodal na pustynnej oazie zakwitło Niebiańskie Jeruzalem. W tej filmowej hermeneutyce znaków czasu chodzi chyba o coś innego.

Tekst Apokalipsy służy tu jako narzędzie interpretacji wydarzeń historycznych. Herzog nie jest oczywiście pierwszym, który posługuje się tą matrycą wyobrażeniową. Robiono to już przed nim wielokrotnie i, co ciekawe, w podobnych sytuacjach. Dwa przykłady z niedalekiej przeszłości: oto poeci opisujący grozę polskiej rzeczywistości II wojny w porównaniach i obrazach zaczerpniętych wprost z Apokalipsy, zupełnie serio dostrzegający w wydarzeniach, które działy się na ich oczach, widome znamiona czasów ostatecznych; oto Francis Ford Coppola przedstawiający w swoim filmie wojnę wietnamską w duchu spełniającej się apokalipsy, którego tytuł Czas Apokalipsy ( w oryginale jeszcze mocniej: Apocalypse Now), wyraźnie steruje wrażliwością odbiorców i podpowiada, czy wręcz narzuca, klucz interpretacyjny do zrozumienia pokazanego stanu wojny.

Jest tak, jak gdyby niemożliwe przyciągało niemożliwe: jak gdyby po to, by opisać naturę świata niemożliwego, choć przecież całkiem realnego, świata, który „wypadł z formy”, trzeba było koniecznie sięgnąć do niemożliwego” języka prorockiej wizji, bo tylko taki język może temu zadaniu sprostać.

(…)

Jedna z możliwych interpretacji byłaby więc następująca: Apokalipsa św. Jana to nie jest scenariusz przyszłych wydarzeń historycznych, tego, co wydarzy się w trudnej do przewidzenia i wyobrażenia przyszłości. Apokalipsa jest opowieścią o świecie w którym teraz mieszkamy, w którym mieszkaliśmy i mieszkać będziemy. Widziana w tej perspektywie, wojna, każda wojna, okazuje się czymś daleko głębszym, niż sugeruje to sławna formuła Clausewitza; wojna rozumiana jest tu nie tylko i nie przede wszystkim jako wydarzenie natury militarnej i politycznej, ale jako sytuacja, w której wyjątkową intensywnością dochodzi do fundamentalnego pogwałcenia porządku powinności, elementarnego zanegowania sensu, wyzwolenia sił zła. Wojna jest szkłem powiększającym, które wydobywa na jaw potencje, które tkwią immanentnie w „normalnej”, zwyczajnej, codziennej rzeczywistości. Jest taką sytuacją, w której proroctwo Janowe aktualizuje się empirycznej historii. Spod obrazów wielogłowych bestii i spadających z nieba krwawych deszczów przebija myśl o trwałej obecności zła w świecie, o tym, że jest to stan nieuleczalny. Porządek społeczny jak i nasza egzystencja to kruche konstrukcje ustawicznie zagrożone rozpadem. Apokalipsa wciąż i na nowo spełnia się w historii. Ten scenariusz na trwale wpisany jest w struktury naszej rzeczywistości.

Toteż dokument Herzoga nie jest w żadnym razie utworem terapeutycznym, jakąś przestrogą (tacy naiwni nie jesteśmy), ale raczej trzeźwym świadectwem ontologicznej ułomności tego świata. (...)

Dariusz Czaja, Lekcje ciemności
s. 286-290

* To faktycznie byłaby chybiona alegoria, o ile Saddam Husajn ewentualnie nadawałby się na reprezentanta sił Ciemności, to raczej jako jakiś pomniejszy diabeł, o samym Schwarzkopfie wiem niewiele, ale to właśnie on był marionetką, której sznurki porusza Ktoś ukryty w rzeczywistym Mroku.


A tu jeden z moich ulubionych publicystów, właśnie wieści początek III wojny światowej. Czy ma rację, tego nie wiem, ale jako, że tak poza tym proroctwem, pod którym wahałbym się podpisać, ogólne przesłanie artykułu odsłania nagą rzeczywistość barbarzyństwa w jakie popada świat, w czym Polska odgrywa niezbyt chlubną rolę, polecam:

Katalizowana nihilizmem III Wojna Światowa


Trudno jest dziś wyrokować, jaką datę przyszli historycy uznają za dzień rozpoczęcia III Wojny Światowej. Z praktycznego punktu widzenia jednakowoż, jej konwencjonalna faza, rozpoczęła się w chwili zainicjowania przez reżim kijowski tak zwanej „operacji antyterrorystycznej” na wschodzie Ukrainy. 
 
Jednym z rezultatów tej operacji jest stopniowe „roztapianie się” granicy państwowej z Federacją Rosyjską. Pozbawieni jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, separatyści przyjęli taktykę opanowywania ukraińskich punktów granicznych, których personel, w obliczu nadchodzącego ataku, umyka najczęściej w cywilnym przebraniu, porzucając sprzęt, broń i umundurowanie. Stanowiska graniczne przechodzą pod kontrolę powstańców, co umożliwia im ewakuację kobiet i dzieci z obszarów walk, oraz uzyskanie nieoficjalnej pomocy od swych rosyjskich rodaków z terenu Federacji.
 
Proces ten powoduje zmniejszanie się dystansu dzielącego wojska rosyjskie z terenu Federacji od nacierającej w kierunku wschodnim ukraińskiej „gwardii narodowej” wzmocnionej zachodnimi najemnikami i doradcami z NATO. Zetknięcie tych dwu sił będzie zapewne iskrą wywołującą konflikt nuklearny.
 
Na razie jednak na wschodzie Ukrainy kontynuowane jest ludobójstwo dokonywane przez lotnictwo, artylerię, wojska rakietowe i pancerne, oraz grupy terrorystyczne banderowców wspieranych zachodnimi najemnikami.
 
Rosyjska telewizja pokazuje te wydarzenia na bieżąco. Przedstawia ataki rakietowe z użyciem zabronionego białego fosforu (nota bene znajdującego się jedynie na wyposażeniu zbrodniczej US Army i bandyckiego Israel Defense Forces[i]), które spowodowały całkowitą likwidację ludności atakowanych wsi pod Słowiańskiem, ostrzał lotniczy cywilnych centrów miast regionu i „odstrzeliwanie” cywilów, jak przysłowiowe kaczki,  przez wprowadzanych do miast snajperów, palenie ludzi żywcem przez grasujące sotnie „prawego sektora” i tym podobne zbrodnie. W dobie rozwiniętej telefonii komórkowej umożliwiającej każdemu natychmiastowe robienie zdjęć i nakręcanie filmów, materiału dokumentalnego niebudzącego żadnej wątpliwości jest pod dostatkiem. Każdego posiadającego sumienie człowieka muszą wstrząsać obrazy konających w kałużach krwi kobiet, czy przerażonych maluchów, ukrywających się w piwnicach przed ostrzałem nazistowskich bandytów;  każdego, za wyjątkiem zachodnich nadludzi i aspirujących do tego towarzystwa polskojęzycznych „europejczyków”.
 
Obok zmasowanej i totalnie zakłamanej propagandy medialnej, unijną rzeczywistość charakteryzuje jeszcze jedna wspólna cecha- bezmyślna zwierzęca nienawiść do Rosji i Putina. Mieszkająca w Paryżu znana amerykańska pisarka, Diana Johnstone[ii] tak te zjawisko charakteryzuje:
 
Media nie wymagają od nas zrozumienia Putina, a jedynie  nienawiści do niego.”
 
Na polskojęzycznych blogach zjawisko to demonstruje się tym, że „putinożercy” nigdy nie próbują merytorycznej dyskusji ze swymi adwersarzami, a jedynie kierują na nich strumień inwektyw i oskarżeń.   Dyżurujący na każdym blogu agenci wpływu pilnie baczą, czy blogerzy nie podejmą przypadkiem wysiłku samodzielnego myślenia i oceny sytuacji. W przypadku takiego zagrożenia, natychmiast w stosunku do „nieprawomyślnego” autora pada komentarz: „to agent Putina”, lub w zależności od specyfiki danego środowiska internautów, „to komunista”, „to bezbożnik”, „to Żyd”, itd.,itd. Internauci oddychają wtedy z ulgą, nie muszą już myśleć, mogą pluć na autora i wygrażać mu do woli. I być może trudno ich potępiać, w końcu, jeśli wszystkie media jednemu panu służą, wszystkie „elity” są całkowicie zaprzedane, to co ma począć prosty człowiek?
 
Teoretycznie obywatel IIIRP może mieć oparcie w służącym prawdzie (Bogowi) Kościele Katolickim. Niestety Jego pasterzy charakteryzuje mała spostrzegawczość.
 
W momencie powstania III RP, hierarchowie, tak jak postkomunistyczna nomenklatura, z niezwykłą łatwością przestawili się na „nowe postrzeganie rzeczywistości”, która od momentu „transformacji ustrojowej” mogła być „jedynie słuszna”. 
 
Tym też należy zapewne tłumaczyć fakt, że nasi duszpasterze nie spostrzegli gigantycznej pauperyzacji społeczeństwa wynikającej z rabunku jego mienia przez zachodnie koncerny. Entuzjastycznie przyklasnęli „integracji europejskiej”, której wynikiem było pozbawienie Polski tak długo oczekiwanej niepodległości. Nie przejmują się masową emigracją Polaków, która stanowiąc formę „miękkiego” ludobójstwa, prowadzi do szybkiej zagłady Narodu.
 
Dlatego też zapewne „twarde” ludobójstwo mające dziś miejsce na Ukrainie, nie robi na nich żadnego wrażenia. Tak jakby w sąsiadującym z Polską kraju nic znaczącego się nie działo, koncentrują się na rutynowej celebrze i działalności teologicznej.   Przez to, te „książęta” dwu-milenijnego Kościoła wyrosłego na dodatek na wspaniałej kulturze i cywilizacji greko-romańskiej, coraz bardziej upodobniają się do afrykańskich szamanów, którzy ku uciesze Buszmenów w rytualnych podskokach biegają wokół baobabu.
 
I tak jak biblijni faryzeusze, którzy swój problem wynikający ze sprzeniewierzenia się służbie Bogu, postanowili rozwiązać poprzez próbę zabicia GO, tak współcześni ich naśladowcy, tytułami świętych pragną zagwarantować sobie, to że Boża Sprawiedliwość nie będzie kwestionowała „jedynie słusznych i nie podlegających dyskusji” decyzji, które podejmują.
 
Narastający obecnie globalny konflikt, zmusi ich jednak nie za długo do jasnego opowiedzenia się po stronie Dobra lub Zła.
 
Ostatnio, Rosyjska Cerkiew Prawosławna, oficjalnie zwróciła się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o wpłynięcie na grekokatolicki kościół unicki, by nie wspierał on aktywnie odradzającego się ruchu banderowskiego i by nie współpracował jawnie z amerykańskim reżimem w Białym Domu. Omówione to było szczegółowo w wywiadzie oficjalnego rzecznika Cerkwi dla Al.-Jazeery. W odpowiedzi, strona watykańska nie zaprzeczyła swej wiedzy na temat przytoczonych faktów, a jedynie stwierdziła, że nie ma wpływu na działania grekokatolików. Wydawałoby się, że jeśli Watykan nie ma wpływu na kościół banderowców, to przynajmniej powinien przestać go firmować swym autorytetem, ale jak na razie na to się nie zanosi.
 
W rezultacie ćwierci wieku takiej polityki, szumnie niegdyś reklamowane „pokolenie jp2” osiągnęło status białych murzynów Europy, którzy nie są nawet w stanie wyobrazić sobie godnej człowieka egzystencji. Możliwość zdobyci stanowiska na zachodnim zmywaku, lub wyścielenia swymi siostrami łóżek zachodnich nadludzi, czy choćby miejscowych murzynów, Arabów i Turków w pełni zadowala ich aspiracje.
 
Ponieważ nikt im tego nie oznajmił, to nie wiedzą oni, że żyją nie w suwerennej ojczyźnie, ale w kolonii euroatlantyckiego imperium zła (US&UE), którego struktury programowo wcielają w życie wszystkie „wartości” przeczące prawu naturalnemu i Boskim Przykazaniom.
 
Nie wiedzą, że imperium to od lat eksploatuje słabszych, sieje wojny i zniszczenie, pogrążając miliony w nędzy i rozpaczy.
 
Nie wiedzą, że największym ich wrogiem jest zachodnia oligarchia finansowa, germańska Unia Europejska i neokonserwatywne[iii] (neobolszewickie) Stany Zjednoczone.
 
Nie wiedzą, że w ich imieniu grupki polskich najemników, ramię w ramię z neonazistowskimi banderowskimi bandytami, amerykańskimi i zachodnioeuropejskimi mordercami, dokonują ludobójstwa na kobietach i dzieciach wschodniej Ukrainy.
 
Informacje o tym dochodzą nie tylko ze strony mediów rosyjskich, ale i zachodnich[iv] i nie ważne jest czy są tych najemników setki czy tysiące. Ta hańba kładzie się długim cieniem na całym tysiącletnim Narodzie Polskim, który w przeciwieństwie do swych obecnych zachodnich panów, nigdy dotąd w historii nie splugawił się taką zbrodnią.
 
Oczywiście trudno spodziewać się by ci, dla których honor człowieka jest pojęciem nieznanym, przejmowali się tą hańbą, ale nie wiedzą oni jeszcze jednego.
 
Nie wiedzą, że również w ich imieniu rozpoczęła się III Wojna Światowa. Władze III RP gorliwie i aktywnie wspierają amerykańskie przygotowania do ataku nuklearnego na Rosję.  Dziewiątego czerwca tego roku ukazała się w prasie pozornie nieistotna notatka[v]. Dotyczy ona konstrukcji tak zwanych DOL (drogowych odcinków lotniskowych), których budowę realizuje się teraz na autostradzie A4. Mają one pełnić rolę lotnisk  dla samolotów wojskowych. Okazuje się, że III RP, która przez ćwierć wieku „wolności i dobrobytu”, wybudowała zaledwie parę odcinków nędznych autostrad, a resztę kraju pozostawiła autentyczną pustynią komunikacyjną, potrafiła stworzyć już 21 takich DOL-ów. Należy założyć, że nie mają one służyć polskiemu lotnictwu, które nie dysponuje zapewne nawet tuzinem zdolnych do lotu maszyn bojowych. Będą one służyć amerykańskim bandytom w ataku na Rosję.
 
Chciałbym być złym prorokiem, ale przypuszczam, że Rosja nie pozostawi w stanie funkcjonalnym tej wojennej infrastruktury naszego państwa służącej jej wrogowi. Dwadzieścia jeden nuklearnych ataków na nasze terytorium, przypieczętuje następującą obecnie powolną agonię naszego społeczeństwa. I zapewne, co bystrzejsi jego przedstawiciele, dopiero na Sądzie Bożym, dowiedzą się tego, czego nie wiedzą dziś.


[i] http://en.wikipedia.org/wiki/Israel_Defense_Forces
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.