czwartek, 19 czerwca 2014

Co mnie to wszystko, obchodzi?


Czego się dowiem z tych sławetnych gazet, które tak pragniesz, żebym brał rano do ręki razem z kromką chleba z masłem i filiżanką mlecznej kawy? Co mnie to wszystko, co one mówią, obchodzi? Mało jestem ciekaw nowin; polityka nudzi mnie śmiertelnie; felieton mierzi: to wszystko mnie ogłupia lub irytuje. Mówisz mi o trzęsieniu ziemi w Livorno. Nawet gdybym otworzył z tej racji usta, by wypowiedzieć uświęcone w podobnych wypadkach frazesy: „To bardzo przykre! Co za okropna klęska! Czy to możliwe! O mój Boże!" — czy to przywróci życie zmarłym, dobytek biedakom? Jest w tym wszystkim pewien ukryty sens, którego nie rozumiemy, i zapewne związany z jakimś pożytkiem wyższego rzędu, jak deszcz i wiatr; dlatego że nasze szklane klosze na melonach porozbijał wiatr, nie należy chcieć skasować huragany. Kto wie, czy wichura, która zrywa dach, nie daje możliwości rozrostu dla całego lasu? Czemu wulkan obracający w perzynę miasto nie mógłby użyźnić całej prowincji? Oto znowu nasza pycha: robimy z siebie centrum natury, cel stworzenia i jego najwyższą rację bytu. Wszystko, co się w naszych oczach do tego nie przystosowuje, dziwi nas, wszystko, co nam się przeciwstawia, rozdrażnia nas. Czegom się nie nasłuchał, Boże drogi! Jakimi wspaniałymi rozważaniami uraczono mnie w zeszłym, roku na temat trąby powietrznej w Monville! — „Dlaczego to się stało? Czemu tak się dzieje? Czy to można pojąć? Czy to jest elektryczność z góry, czy elektryczność z dołu? W jednej chwili trzy fabryki rozwalone i dwustu ludzi zabitych. Co za okropności!" I ci sami ludzie, którzy to mówili, rozmawiali zabijając podczas tego pająki, miażdżąc ślimaki lub, tylko dla oddychania, być może, wchłaniali wdychając nozdrzami miliardy ożywionych atomów.

Gustaw Flaubert, Listy, tłum. Wacław Rogowicz, Państwowy Instytut Wydawniczy 1957

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.