piątek, 13 czerwca 2014

Wizyta w noktoramie


Gdy miało się już pod wieczór, ruszyłem spacerkiem po parku i na koniec zajrzałem jeszcze do otwartej ledwo parę miesięcy temu noktoramy. Trwało dobrą chwilę, nim oczy przywykły do sztucznego półmroku i mogłem rozróżnić zwierzęta, wiodące za szklaną ścianą przyćmiony żywot w bladym świecie księżyca. Nie przypominam sobie już dokładnie jakie stworzenia widziałem w antwerpskiej noktoramie. Prawdopodobnie nietoperze i skoczki z Egiptu albo z pustyni Gobi, rodzime jeże, puszczyki i sowy, australijskie torbacze, kuny, popielice i małpiatki, skaczące z gałęzi na gałąź, pomykające po szarożółtym piasku, którym wysypane były klatki, albo znikające nagle w bambusowym gąszczu. Naprawdę utkwił mi w pamięci tylko szop pracz, którego długo obserwowałem, jak z wyrazem powagi siedział nad stróżką wody i bez ustanku prał ten sam kawałek jabłka, jak gdyby w nadziei, że dzięki temu gruntownemu ponad wszelki rozsądek praniu zdoła wymknąć się z fałszywego świata, dokąd trafił poniekąd bez własnego udziału. Poza tym zapamiętałem jeszcze tylko, że niektóre z zamieszkałych w noktoramie zwierząt miały uderzająco wielkie oczy oraz owo jawnie badawcze spojrzenie, jakie spotyka się u pewnych malarzy i filozofów, co za pomocą czystego oglądu i czystej myśli usiłują przeniknąć otaczający nas mrok.

W.A. Sebald, Austerlitz
tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz
s. 6-7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.