Średniowiecznemu tabu dotyczącemu
samobójstwa towarzyszyło głębokie zaabsorbowanie śmiercią z
wszystkimi jej najokropniejszymi szczegółami, takimi jak robaki,
zgnilizna, ulotność ziemskiej chwały, bezlitosny rozkład i
okrutny filtr Sądu Bożego. Bardzo popularnym wyobrażeniem tego
wszystkiego – odgrywanym, malowanym, rzeźbionym w kościołach i
stale upowszechnianym – był taniec śmierci, gdzie żwawy szkielet
czterdzieści razy obtańcowywał ludzi z poszczególnych stanów.
Nikt nie mógł umknąć, niezależnie od pozycji i zawodu. Śmierć
była jedyną w średniowieczu zrozumiałą formą politycznej
równości, również wobec strachu:
Lęk przed ową godziną trudno było wpoić w umysły żywiej jak przez wspomnienie Łazarza: ten, jak mówiono, od momentu swego zmartwychwstania nie odczuwał niczego poza okropnym strachem przed śmiercią, której już raz zaznał. A jeśli tak bardzo lękał się człowiek sprawiedliwy, to cóż dopiero odczuwać musiał grzesznik?*
Życie było ponure i nędzne, śmierć
straszna, a wieczność zapewne jeszcze gorsza. Widać głęboką
różnicę między tą obsesyjną zgrozą a chłodnym tonem
renesansu:
[…] śmierć jest receptą na wszystkie niedole; jest to port bardzo bezpieczny, którego nigdy nie ma przyczyny się obawiać, a często poszukiwać. Na jedno wychodzi, czy człowiek uczyni sobie koniec, czy też go ścierpi, czy wybiegnie naprzeciw swemu dożyciu, czy też będzie go czekał; skądkolwiek przyjdzie, zawsze ono będzie jego; w jakimkolwiek miejscu oczko się przerwie, już i po wszystkim: sieć cała spruje się do szczętu.Najbardziej własnowolna śmierć jest najpiękniejsza. Życie zależy od woli drugiego, śmierć od naszej.**
Tak pisał Montaigne w obronie
„obyczajów wyspy Cei” polegających na legalności samobójstwa
w wypadku, gdy czyjeś życie straciło znaczenie i cel. Rozprawia on
o tym od niechcenia, jakby chodziło o najbardziej naturalną rzecz
pod słońcem – o jakiś szlachetny zwyczaj rzymski, który
należałoby wskrzesić. A przywoływanym przezeń autorytetem nie
jest Kościół, lecz starożytność, zwłaszcza zaś Seneka. Ta
zmiana układu odniesień, mimo swych praktycznych ograniczeń i
trwającej potęgi Kościoła, miała potężne implikacje. Zacytujmy
raz jeszcze Montaigne'a: „Hegezjasz powiadał, iż jak rodzaj
życia, tak i rodzaj śmierci winien zależeć od naszego wyboru”.
Wygląda to tak, jakby ponowne odkrycie antyku przywróciło każdemu
z osobna możność dysponowania własną śmiercią.
Dante pisał Boską komedię na
początku XIV wieku. W ciągu niespełna dwustu lat, choć nikt tego
wyraźnie nie powiedział, samobójstwo znów stało się możliwym
do poruszania tematem. Thomas More, podobnie jak Platon, dopuszcza je
w swojej Utopii jako coś w rodzaju dobrowolnej eutanazji.
Później, w XVI wieku, śmierć jako coś lepszego od hańby oraz
samobójstwo z miłości stały się popularnymi motywami poetów i
dramaturgów, chociaż kaznodzieje wciąż grzmieli, że to potworna
zbrodnia. Dla poetów epoki Tudorów oraz dla elżbietańskich
Lukrecja stanowiła wzór małżeńskiej cnoty. W jednym z
najświetniejszych fragmentów Królowej wieszczków Rycerz
czerwonego Krzyża kuszony jest przez alegoryczną Rozpacz,
zamieszkującą jaskinię, wokół której piętrzą się zwłoki
samobójców:
Czy ten niewielki ból, którego dozna przy tymTwoje nędzne ciało, lęk jaki budzi w tobie?Wszak ten przelotny ból przyniesie ci wytchnienieI duszę twoją do snu złoży w grobie.Sen po długich mozołach, po burzy schronienie.Pokój po wojnie, po życiu śmierć – to błogie spełnienie.
Sugerowano, że Spenser dlatego tak
znakomicie pisał o rozpaczy, ponieważ sam był do niej szczególnie
skłonny w swoim irlandzkim odosobnieniu, nieszczęśliwy, bez grosza
i niedoceniany. Jednakże argumenty, których tu używa, mają
charakter całkowicie tradycyjny. (Rycerz Czerwonego Krzyża mówi:
żołnierzowi nie wolno opuszczać posterunku. Ale im dłużej
żyjesz, odpowiada Rozpacz, tym więcej grzeszysz.) A kiedy w końcu
Rycerz zgadza się wziąć sztylet i przebić się nim, występuje
naprzód Una (która reprezentuje Prawdę) i wystarcza jedna jej
stanowcza zwrotka, by zmienił zdanie. Po czym odjeżdżają,
pozostawiając Rozpacz w rozpaczy.
Al Alvarez, Bóg Bestia
tłumaczenie: Łukasz Sommer
s. 175-177
* J. Huizinga, Jesień
średniowiecza, przeł. T. Brzostowski, Warszawa 1967, s. 267
** M de Montaigne, Próby,
przeł. T. Żeleński-Boy, s. 27
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.