czwartek, 19 czerwca 2014

Lęk przed ową godziną


Średniowiecznemu tabu dotyczącemu samobójstwa towarzyszyło głębokie zaabsorbowanie śmiercią z wszystkimi jej najokropniejszymi szczegółami, takimi jak robaki, zgnilizna, ulotność ziemskiej chwały, bezlitosny rozkład i okrutny filtr Sądu Bożego. Bardzo popularnym wyobrażeniem tego wszystkiego – odgrywanym, malowanym, rzeźbionym w kościołach i stale upowszechnianym – był taniec śmierci, gdzie żwawy szkielet czterdzieści razy obtańcowywał ludzi z poszczególnych stanów. Nikt nie mógł umknąć, niezależnie od pozycji i zawodu. Śmierć była jedyną w średniowieczu zrozumiałą formą politycznej równości, również wobec strachu:

Lęk przed ową godziną trudno było wpoić w umysły żywiej jak przez wspomnienie Łazarza: ten, jak mówiono, od momentu swego zmartwychwstania nie odczuwał niczego poza okropnym strachem przed śmiercią, której już raz zaznał. A jeśli tak bardzo lękał się człowiek sprawiedliwy, to cóż dopiero odczuwać musiał grzesznik?*

Życie było ponure i nędzne, śmierć straszna, a wieczność zapewne jeszcze gorsza. Widać głęboką różnicę między tą obsesyjną zgrozą a chłodnym tonem renesansu:

[…] śmierć jest receptą na wszystkie niedole; jest to port bardzo bezpieczny, którego nigdy nie ma przyczyny się obawiać, a często poszukiwać. Na jedno wychodzi, czy człowiek uczyni sobie koniec, czy też go ścierpi, czy wybiegnie naprzeciw swemu dożyciu, czy też będzie go czekał; skądkolwiek przyjdzie, zawsze ono będzie jego; w jakimkolwiek miejscu oczko się przerwie, już i po wszystkim: sieć cała spruje się do szczętu.

Najbardziej własnowolna śmierć jest najpiękniejsza. Życie zależy od woli drugiego, śmierć od naszej.**

Tak pisał Montaigne w obronie „obyczajów wyspy Cei” polegających na legalności samobójstwa w wypadku, gdy czyjeś życie straciło znaczenie i cel. Rozprawia on o tym od niechcenia, jakby chodziło o najbardziej naturalną rzecz pod słońcem – o jakiś szlachetny zwyczaj rzymski, który należałoby wskrzesić. A przywoływanym przezeń autorytetem nie jest Kościół, lecz starożytność, zwłaszcza zaś Seneka. Ta zmiana układu odniesień, mimo swych praktycznych ograniczeń i trwającej potęgi Kościoła, miała potężne implikacje. Zacytujmy raz jeszcze Montaigne'a: „Hegezjasz powiadał, iż jak rodzaj życia, tak i rodzaj śmierci winien zależeć od naszego wyboru”. Wygląda to tak, jakby ponowne odkrycie antyku przywróciło każdemu z osobna możność dysponowania własną śmiercią.

Dante pisał Boską komedię na początku XIV wieku. W ciągu niespełna dwustu lat, choć nikt tego wyraźnie nie powiedział, samobójstwo znów stało się możliwym do poruszania tematem. Thomas More, podobnie jak Platon, dopuszcza je w swojej Utopii jako coś w rodzaju dobrowolnej eutanazji. Później, w XVI wieku, śmierć jako coś lepszego od hańby oraz samobójstwo z miłości stały się popularnymi motywami poetów i dramaturgów, chociaż kaznodzieje wciąż grzmieli, że to potworna zbrodnia. Dla poetów epoki Tudorów oraz dla elżbietańskich Lukrecja stanowiła wzór małżeńskiej cnoty. W jednym z najświetniejszych fragmentów Królowej wieszczków Rycerz czerwonego Krzyża kuszony jest przez alegoryczną Rozpacz, zamieszkującą jaskinię, wokół której piętrzą się zwłoki samobójców:

Czy ten niewielki ból, którego dozna przy tym
Twoje nędzne ciało, lęk jaki budzi w tobie?
Wszak ten przelotny ból przyniesie ci wytchnienie
I duszę twoją do snu złoży w grobie.
Sen po długich mozołach, po burzy schronienie.
Pokój po wojnie, po życiu śmierć – to błogie spełnienie.

Sugerowano, że Spenser dlatego tak znakomicie pisał o rozpaczy, ponieważ sam był do niej szczególnie skłonny w swoim irlandzkim odosobnieniu, nieszczęśliwy, bez grosza i niedoceniany. Jednakże argumenty, których tu używa, mają charakter całkowicie tradycyjny. (Rycerz Czerwonego Krzyża mówi: żołnierzowi nie wolno opuszczać posterunku. Ale im dłużej żyjesz, odpowiada Rozpacz, tym więcej grzeszysz.) A kiedy w końcu Rycerz zgadza się wziąć sztylet i przebić się nim, występuje naprzód Una (która reprezentuje Prawdę) i wystarcza jedna jej stanowcza zwrotka, by zmienił zdanie. Po czym odjeżdżają, pozostawiając Rozpacz w rozpaczy.

Al Alvarez, Bóg Bestia
tłumaczenie: Łukasz Sommer
s. 175-177


* J. Huizinga, Jesień średniowiecza, przeł. T. Brzostowski, Warszawa 1967, s. 267
** M de Montaigne, Próby, przeł. T. Żeleński-Boy, s. 27

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.