piątek, 27 czerwca 2014

Pod powierzchnię!


Pod powierzchnię, pod powierzchnię! W bezpieczne, miękkie łono ziemi, gdzie nie ma zdobywania ani tracenia pracy, nie ma nękających cię krewnych ani przyjaciół, nie ma nadziei, strachu, ambicji, honoru, obowiązku - nie ma żadnych wierzycieli. Właśnie tam pragnął się znajdować.

Nie pragnął jednak śmierci, śmierci fizycznej. Było to dziwne uczucie. Miał je od tego ranka, gdy obudził się w policyjnej celi. Zły, buntowniczy nastrój, który następuje po pijaństwie, najwyraźniej wszedł mu w zwyczaj. Owa pijana noc stanowiła przełom w jego życiu. W dziwnie nagły sposób pociągnęła go w dół. Przedtem walczył z kodeksem pieniądza, lecz mimo to trwał przy nieszczęsnych resztkach przyzwoitości. Teraz zaś chciał uciec właśnie od przyzwoitości. Chciał iść na dno, głęboko, w jakiś świat, gdzie przyzwoitość nie miała ju ż znaczenia; przeciąć więzy poczucia godności własnej, pójść pod wodę - pogrążyć się, jak powiedziała Rosemary. W jego umyśle łączyło się to z przekonaniem, że znajduje się pod powierzchnią. Lubił myśleć o ludziach straconych, o ludziach spod powierzchni, włóczęgach, żebrakach, przestępcach, prostytutkach. Ich świat jest dobry, mieszkają w nim gdzieś tam na dnie, w dusznych norach i melinach. Lubił myśleć, że pod światem pieniędzy znajduje się ten wielki, niechlujny świat podziemny, gdzie klęska i sukces nic nie znaczą; coś w rodzaju królestwa upiorów, gdzie wszyscy są równi. Tam właśnie chciał być, na dnie, w upiornym królestwie, poniżej wszelkich ambicji. Pewną ulgę sprawiała mu myśl o zadymionych slumsach południowego Londynu, ciągnących się bez końca, o ogromnej, nędznej pustyni, gdzie można się zgubić na dobre.

George Orwell "Wiwat aspidistra!
tłumaczenie: Jadwiga Piątkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.