KAZIMIERZ TETMAJER (1865–1940)
Umarł Kazimierz Tetmajer. Dla świata
umarł od dawna – przeszło ćwierć wieku temu.
Nieubłagana choroba oddzieliła go od
ludzi zasłoną prześladowczych urojeń. Zarodki choroby trawiły
poetę już wcześniej, rozwinął je wstrząs poprzedniej wojny.
Tetmajer zamilkł
wówczas, nie odnalazł się już w nowej
rzeczywistości. Cofnął się w jakąś mroczną głąb; chodził po
świecie daleki, wszystkiemu obcy. Ze ściśnięciem serca spotykano
na ulicach wielkiego miasta tego żywego trupa.
Ktoś widział taką scenę. W wiosenne
popołudnie wlókł się alejami poeta, zaniedbany, zarośnięty,
wychudły, w czarnych okularach – upiorny. Na jego widok poruszyły
się na ławce
dwie pensjonarki. „Patrz, patrz – zaszeptała
jedna do drugiej – Tetmajer! To ten, co napisał
Lubię, kiedy
kobieta...”
W istocie taki był tytuł głośnego w
swoim czasie wiersza młodego Tetmajera, jednego z
tych jego
wierszy, które swoją zuchwałą zmysłowością zelektryzowały
poezję polską. Widocznie wiersz ów, natchniony przez ich babki,
przetrwał w tradycjach pensjonarek.
Młodość Tetmajera zaciążyła
smutkiem na jego życiu. Ruina majątkowa sprowadziła starych
rodziców z podnóża Tatr do maleńkiego wówczas Krakowa, brat,
Włodzimierz, szedł już
drogą powołania malarskiego, na
Kazimierza więc spadał niejako obowiązek stania się podporą
rodziny, szybkiego zdobycia bytu w jakimś trzeźwym i praktycznym
zawodzie. A w nim
już tłukła się poezja! W tych warunkach poezja
– to dramat, to niemal wstyd, to nieustanny
wyrzut sumienia. Każdy
wiersz przyjmowany był przez rodzinę z troską, każdy wybuch
młodości jemu samemu zdawał się występkiem. Spotykając w oczach
ludzi niemiły znak zapytania – poeta odsunął się od ludzi.
Była jeszcze i druga przyczyna
wewnętrznego rozdarcia. W epoce, gdy Tetmajer zaczął pisać,
nurtowały krakowską młodzież prądy demokratyczne, budziło się
przedwiośnie młodego
socjalizmu. Wyraża się to w wierszach
Tetmajera, jak i w poezji debiutujących wraz z nim
Nowickiego i
Niemojewskiego. Motywy społeczne, akcenty rewolucyjne; poeta uderza
w ton,
który później już u niego nie wróci. Bo równocześnie
wabiła młodych syrenim głosem inna
poezja, inne pieśni, płynące
z dalekiej Europy: hasła twórczości oderwanej jakoby od
przemijających realności zjawisk, kult egotyzmu, nadrzędności
artysty, wzgardliwe manifesty
„sztuki dla sztuki”, wizja świata
jako zwodnej gry symbolów. Samorodny talent Tetmajera
nie poszedł
nigdy w służbę jakichś poetyckich programów, niemniej w sztuce
jego przeważy
niebawem wyraz egotycznych nastrojów, „spowiedź
dziecięca wieku” pełna zwątpień i bezsiły, lubująca się
niemal w tym wypieszczonym artystycznie defetyzmie. W zamian gorąca
jego natura odkrywa bogactwo nowych dla poezji polskiej motywów;
pierwsza podróż do
Włoch objawia mu nieznane piękności
przyrody, bogactwa klasycznej rzeźby, malarstwa odrodzenia,
utrwalające jeszcze poetę w kulcie zmysłowego piękna. Ale poza
tym wszystkim
czuć w ówczesnej poezji Tetmajera niepokój,
niezadowolenie, przesyt, ciągłe zrywanie się do
jakiegoś lotu,
ale „dokąd iść – nie wiem, zgubiłem mą drogę”, zwierza
się w młodzieńczym
wierszu. Daremnie próbuje się zagłuszyć,
wykrzykując w popularnej strofie: „choć życie nasze splunięcia
nie warte, evviva l’arte” – czuć, że w miarę dojrzewania lat
i talentu, ta bezideowość gnębi poetę, że go nęka wyrzutem
jakichś nie spełnionych młodzieńczych rojeń o
służbie
ludzkości. I znów ucieka od samego siebie w ukochane od dzieciństwa
Tatry.
Tatry! Nie były one – po
Goszczyńskim, po Asnyku – odkryciem, ale można powiedzieć,
że
zdobył je dla poezji polskiej Tetmajer. Wiersze tatrzańskie należą
do najpiękniejszych
wśród jego liryki. A niebawem, kiedy poeta
prawie że na stałe osiadł w Zakopanem, kiedy w
codziennym
obcowaniu zżył się tym bardziej z owym ludem, który znał od
dziecka, kiedy
nawykł myśleć wręcz językiem tego ludu, kiedy
wchłonął w siebie wszystkie jego pieśni,
melodie, opowieści,
klechdy, wówczas te Tatry miały się dlań zaludnić bujną i hardą
fauną
ludzką, aby wydać jego arcydzieło: Na skalnym Podhalu.
Można by rzec, że wszystkie zapomniane marzenia o życiu wolnym,
dumnym, o życiu walk i zwycięstw, życiu trudu i siły,
wcieliły
się w te opowieści o dawnych juhasach, harnasiach i zbójnikach,
pisane doskonale
stonowaną gwarą, mieniące się barwami tężyzny
i humoru, pachnące lasem, żentycą i dymem
ogniska.
Czysty liryk w swoich poezjach,
wydanych kolejno w ośmiu tomach, epik w Skalnym
Podhalu, Tetmajer
był również płodnym powieściopisarzem. Powieści jego są
nierównej
wartości, jak i natchnienie ich było rozmaite. Często
były po prostu codzienną, zarobkową
pracą pisarza, któremu rymy
nie zapewnią chleba. Czasem – jak np. w pierwszej powieści
Tetmajera Anioł śmierci – były one rodzajem romansowej
autobiografii samego autora, lirycznymi porachunkami z eks-miłością,
w duchu tradycji literackich wiodących się od Mickiewicza i
Goethego. Czasem wyraża się w nich dziecinna nieco gra fantazji
pisarza, który jak
chłopczyk bawi się żołnierzami, snując w
Królu Andrzeju i w Grze fal – obrazy urojonej
„wojny
przyszłości”, jakże przelicytowane od tego czasu przez
rzeczywistość! Ale czasem
pośród tych powieści, sprzedawanych
„na pniu” i dostarczanych z obowiązku z felietonu na
felieton,
zdarza się ujawnić poecie kapitalny temperament narracyjny i ukazać
nowe możliwości swego talentu, jak np. w owym Romansie panny
Opolskiej i Jana Główniaka, niedbale
nakreślonym, ale tak
oryginalnym przez swój bezceremonialny realizm. Mimochodem powieść
ta wprowadziła nas jakby od niechcenia w samo centrum problemu
chłopskiego, rozgrywki między wsią a dworem. Wreszcie w
czterotomowym Końcu epopei autor roztacza, po
tylu innych, dzieje
zwycięstw i klęsk napoleońskich.
Nazwisko Kazimierza Tetmajera wskrzesza
w naszej pamięci całą epokę. Epoka przejściowa, przeważnie obca
ludziom dzisiejszym, ale zarazem moment, który miał swoje znaczenie
wyzwalające. Wpływ Tetmajera był ogromny, cała niemal młoda
poezja ówczesna
wyszła z niego – męska i żeńska, bo odzewem
na jego kuszące szepty i wzywania (Mów do
mnie jeszcze...) stała
się obudzona liryka niewieścia. Zlekceważona rzeczywistość
społeczna
upomniała się niebawem o swoje prawa, Tetmajera
stopniowo opuszczono, „rząd dusz” przeszedł w inne ręce. Ale
pozostał po Kazimierzu Tetmajerze wkład jego w język polski,
którym
władał po mistrzowsku, pozostanie zapewne kilkadziesiąt
kryształowo pięknych wierszy, które, dziś nieco zapomniane,
odnajdą się kiedyś, zostanie wreszcie granitowe Skalne Podhale,
które przetrwa zwycięsko wszystkie fluktuacje epok i gustów
literackich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.