Prymitywnie, po chłopięcemu zaczął
orientować się w sprawach pieniężnych. Wcześniej niż inni
pojął, że cały nowoczesny handel jest oszustwem. Uświadomiły mu
to właśnie reklamy na stacjach metra. Jak powiadają biografowie,
nie przypuszczał wówczas, że sam będzie kiedyś pracował w
agencji reklamowej. Było to jednak coś więcej niż sam fakt, że
interes to oszustwo. Zrozumiał, a z biegiem czasu rozumiał to coraz
lepiej, że kult pieniądza podniesiono do rangi religii. Być może
jest to jedyna prawdziwa religia - jedyna naprawdę przeżywana
religia - jaka nam pozostała. Pieniądz stał się tym, czym kiedyś
był Bóg. Dobro i zło nie znaczą ju nic więcej, poza sukcesem i
niepowodzeniem. Stąd wielce znaczący zwrot: dobrze mi się powodzi.
Dekalog zredukowano do dwóch przykazań. Jedno dla pracodawców -
wybrańców, kasty kapłanów pieniądza: „Będziesz robił
pieniądze"; drugie dla pracowników - sług i niewolników:
„Nie stracisz pracy".
George Orwell "Wiwat
aspidistra!
tłumaczenie: Jadwiga
Piątkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.