Nowy Albion był interesujący z tego
względu, że panowała tu zupełnie nowoczesna atmosfera. W firmie
nie było ani jednego człowieka, który nie byłby świadom faktu,
że reklama - ogłoszenia - jest najgorszym draństwem wyrosłym z
kapitalizmu. W firmie ołowianej zachowały się nadal pewne pojęcia
o honorze handlowym i o użyteczności. W Nowym Albionie wyśmiano by
to. Większość pracowników reprezentowała twardy,
zamerykanizowany, przedsiębiorczy typ - typ, dla którego nie ma nic
świętego, poza pieniędzmi. Wypracowali własny cyniczny kodeks
postępowania. Publiczność to świnie; reklama to grzmocenie kijem
w wiadrze z pomyjami. Jednak pod tym cynizmem była w nich pewna
naiwność, ślepy kult bożka pieniądza. Gordon dyskretnie ich
studiował. Jak poprzednio, wykonywał pracę dość dobrze, więc
koledzy patrzyli na niego z góry. W jego umyśle nic się nie
zmieniło. Nadal odrzucał kodeks pieniądza i pogardzał nim.
Wcześniej czy później ucieknie; nawet teraz, po niedawnej klęsce,
nadal planował ucieczkę. Żył w świecie pieniądza, lecz nie
należał do niego. Jeśli chodzi o typy, które go otaczały, te
robaczki w melonikach, które nigdy się nie przepoczwarzą, oraz ci
po amerykańsku przedsiębiorczy wykształceni lizusi z rynsztoka, to
raczej go bawiły. Lubił studiować ich niewolniczą mentalność
typu „trzymaj się posady". Był wśród nich podglądającym
dzieciakiem.
George Orwell "Wiwat
aspidistra!
tłumaczenie: Jadwiga
Piątkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.