niedziela, 29 czerwca 2014

Córka proboszcza – od tłumacza


Tłumacząc Córkę Proboszcza, czułem jak powieść ta chwilami zmienia się we wspaniały poemat prozą, kiedy indziej zgrzyta mową słyszalną tylko na społecznym dnie. George Orwell bywał także na dnie. Córka Proboszcza jest jego kryptoautobio-grafią. Bez tej powieści o autorze Folwarku zwierzęcego i Tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego nie wiemy nic.

Był synem niskopłatnego celnika z Indii, nie mógł więc liczyć na żadną karierę. Wedle własnej, krytycznej samooceny, prócz tego, że nie miał pieniędzy, »był brzydki, słaby, nielubiany, tchórzliwy, miał chroniczny kaszel i cuchnął«. Szczęśliwie dostrzeżono jego inteligencję i talent, przyznano stypendium na naukę w szkole dla lepiej urodzonych - w Eton. Powiada, że się tam do nauki nie przykładał, ale to kokieteria. Ukończył Eton i otrzymał jeszcze bardziej prestiżowe stypendium, na studia w Cambridge. Tego już nie przyjął! Poznawszy w szkole średniej stosunki panujące wśród wybrańców losu, nie chciał być wśród nich - w wyższej. Świadomie nie wszedł do klanu absolwentów Cambridge i Oxfordu, wiedząc, że traci wszelkie szansę. Albowiem w społeczeństwie brytyjskim tamtych czasów obie te uczelnie, jak żartował potem pewien ich wychowanek, »przesądzaty nie tylko o charakterze i poglądach człowieka, ale także o jego religii i... płci...«

W powieści Keep the aspidistra flying z 1936, /polskie wydanie pt. Wiwat aspidistra, 1985./ bohater-Gordon - będący alter ego Orwella, tak jak Dorota Hare z Córki Proboszcza, pisujący wiersze i usiłujący je drukować, taką otrzymuje odpowiedź z pewnego pisemka:,,...nie chcemy twoich wszawych wierszyków. Bierzemy wiersze tylko od facetów, z którymi kolegowaliśmy w Cambridge. Wy, proleci, trzymajcie się od nas z dala." Orwell przeżył dość dużo, by opisywać to, co poznał osobiście. Krytyk mógł więc mniemać, że pozbawiony był wyobraźni. Poznał nędzę, więc został socjalistą. Walczył w Hiszpanii po stronie Republiki, nie mógł więc nie rozczarować się do komunistów, których widział z bliska. Napisał książkę /Homage to Catalonia/, która nie mogła zadowolić ani komunistów, ani faszystów. Był obiektywny, a obiektywnych stronniczy nienawidzą. Walcząc został ciężko ranny w krtań. Stracił siłę głosu, zyskał siłę sądzenia. Po klęsce Republiki uciekł z żoną do Francji. Mawiał potem, że jest rad z tamtego doświadczenia, ponieważ wojna, choć straszna, pozwoliła mu uwierzyć w ludzką uczciwość i męstwo. Jego biograf, Tom Hopkins, uważa - zapewne trafnie -że to sam Orwell uwierzył tam we własną uczciwość i własne męstwo. A więc wojna przywróciła go sobie samemu. Hopkins uważa też, że „skupienie całej uwagi Orwella na sobie, prowadzi do widzenia świata zewnętrznego jako powiększonej projekcji własnych jego problemów". Być może ma rację. Być może Orwell „nie miał perspektywy historycznej" /czego dowodem ma być 1984/; być może miewał kłopoty z ciałem jak Gordon z Aspidistry i Dorota z Córki Proboszcza. Z pewnością biedził się ze swoją duszą jak tamci oboje, skoro „życie bez protekcji zwraca się do wiary, jakiejkolwiek wiary". Orwell wolał nędzę niż protekcję. Na pewno też, tym razem wbrew sugestii Hopkinsa, rozumiał stosunki międzyludzkie. Bo, że „miał dystans w stosunku do siebie" i „uprawiał prozę nerwową, giętką, jasną", zgadzają się liczni lub wszyscy. Córka Proboszcza jest taką właśnie prozą. To Dorota Hare pierwsza miała okazję poznać, że „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze"..., choć zdanie pochodzi z najsłynniejszej książki Orwella, napisanej dziesięć lat później, w czasie n Wojny Światowej, z Folwarku zwierzęcego, którego nie chciano mu wydać, żeby nie obrażać Stalina, bo był to cenny sojusznik w walce z drugim mordercą milionów -Hitlerem. Dopiero gdy Churchill ogłosił „zimną wojnę", Folwark... przyniósł Orwellowi sławę i pieniądze. Bo w naszych czasach sława pisarza na politycznym koniu jeździ...

*

Córka Proboszcza jest powieścią napisaną niezwykle obrazowo. Każda pojawiająca się w niej postać ma charakter, cechy własne, styl bycia i - język. Jakaż to galeria typów! Od stetryczałego Proboszcza, który traktuje świat jako niekonieczny i uciążliwy dodatek do własnego, złamanego losu, po wyrzutków społeczeństwa z plantacji chmielu i Trafalgar Sąuare, gdzie w kupie zmarzniętych ciał szukają ciepła ludzie z różnych sfer - od ulicznika, po byłego księdza, wyrzuconego z posady za zbyt frywolne traktowanie harcerek... Orwell sam pracował na plantacji chmielu, nocował na kamiennej ławie tego placu, bywał bezdomny i głodny. Uczył także w podłych szkółkach prywatnych, jak Dorota Hare. Jego proza daje świadectwo prawdzie.

Język Nobby'ego, pani McElligot i całej reszty tej ludzkiej zbieraniny, był dla mnie w wielu miejscach niezrozumiały. Mimo iż spędziłem szereg lat w Anglii i Londynie, co dzień stykając się z dozorcą domu, listonoszem, gazeciarzem ulicznym, zacząłem go rozumieć dopiero pod koniec pobytu. Ludzie ci mówią straszliwym dla ucha akcentem, połykają słowa, kaleczą gramatykę; ale straszliwym tylko z punkut widzenia BBC-English czy Orford-English, które dla nich stanowią coś właśnie obrzydliwie sztucznego. Własny żargon mają za język Anglii prawdziwej. Nie jest to odpowiednik naszego języka przedmieść warszawskich. Przekładać go można stylizując na coś równie pokracznego, ale nie da się stworzyć mowy równorzędnej. Pytałem różnych Anglików, jak rozumieć ten i inny zwrot, nie wiedzieli. Pomógł mi były dyrektor British Council w Warszawie, Pan Charles Chadwick, któremu w tym miejscu składam podziękowanie.


5 czerwca 1992
Bohdan Drozdowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.