Tłumacząc Córkę Proboszcza, czułem
jak powieść ta chwilami zmienia się we wspaniały poemat prozą,
kiedy indziej zgrzyta mową słyszalną tylko na społecznym dnie.
George Orwell bywał także na dnie. Córka Proboszcza jest jego
kryptoautobio-grafią. Bez tej powieści o autorze Folwarku
zwierzęcego i Tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego nie
wiemy nic.
Był synem niskopłatnego celnika z
Indii, nie mógł więc liczyć na żadną karierę. Wedle własnej,
krytycznej samooceny, prócz tego, że nie miał pieniędzy, »był
brzydki, słaby, nielubiany, tchórzliwy, miał chroniczny kaszel i
cuchnął«. Szczęśliwie dostrzeżono jego inteligencję i talent,
przyznano stypendium na naukę w szkole dla lepiej urodzonych - w
Eton. Powiada, że się tam do nauki nie przykładał, ale to
kokieteria. Ukończył Eton i otrzymał jeszcze bardziej prestiżowe
stypendium, na studia w Cambridge. Tego już nie przyjął! Poznawszy
w szkole średniej stosunki panujące wśród wybrańców losu, nie
chciał być wśród nich - w wyższej. Świadomie nie wszedł do
klanu absolwentów Cambridge i Oxfordu, wiedząc, że traci wszelkie
szansę. Albowiem w społeczeństwie brytyjskim tamtych czasów obie
te uczelnie, jak żartował potem pewien ich wychowanek, »przesądzaty
nie tylko o charakterze i poglądach człowieka, ale także o jego
religii i... płci...«
W powieści Keep the aspidistra flying
z 1936, /polskie wydanie pt. Wiwat aspidistra, 1985./ bohater-Gordon
- będący alter ego Orwella, tak jak Dorota Hare z Córki
Proboszcza, pisujący wiersze i usiłujący je drukować, taką
otrzymuje odpowiedź z pewnego pisemka:,,...nie chcemy twoich
wszawych wierszyków. Bierzemy wiersze tylko od facetów, z którymi
kolegowaliśmy w Cambridge. Wy, proleci, trzymajcie się od nas z
dala." Orwell przeżył dość dużo, by opisywać to, co poznał
osobiście. Krytyk mógł więc mniemać, że pozbawiony był
wyobraźni. Poznał nędzę, więc został socjalistą. Walczył w
Hiszpanii po stronie Republiki, nie mógł więc nie rozczarować się
do komunistów, których widział z bliska. Napisał książkę
/Homage to Catalonia/, która nie mogła zadowolić ani komunistów,
ani faszystów. Był obiektywny, a obiektywnych stronniczy
nienawidzą. Walcząc został ciężko ranny w krtań. Stracił siłę
głosu, zyskał siłę sądzenia. Po klęsce Republiki uciekł z żoną
do Francji. Mawiał potem, że jest rad z tamtego doświadczenia,
ponieważ wojna, choć straszna, pozwoliła mu uwierzyć w ludzką
uczciwość i męstwo. Jego biograf, Tom Hopkins, uważa - zapewne
trafnie -że to sam Orwell uwierzył tam we własną uczciwość i
własne męstwo. A więc wojna przywróciła go sobie samemu. Hopkins
uważa też, że „skupienie całej uwagi Orwella na sobie, prowadzi
do widzenia świata zewnętrznego jako powiększonej projekcji
własnych jego problemów". Być może ma rację. Być może
Orwell „nie miał perspektywy historycznej" /czego dowodem ma
być 1984/; być może miewał kłopoty z ciałem jak Gordon z
Aspidistry i Dorota z Córki Proboszcza. Z pewnością biedził się
ze swoją duszą jak tamci oboje, skoro „życie bez protekcji
zwraca się do wiary, jakiejkolwiek wiary". Orwell wolał nędzę
niż protekcję. Na pewno też, tym razem wbrew sugestii Hopkinsa,
rozumiał stosunki międzyludzkie. Bo, że „miał dystans w
stosunku do siebie" i „uprawiał prozę nerwową, giętką,
jasną", zgadzają się liczni lub wszyscy. Córka Proboszcza
jest taką właśnie prozą. To Dorota Hare pierwsza miała okazję
poznać, że „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre
równiejsze"..., choć zdanie pochodzi z najsłynniejszej
książki Orwella, napisanej dziesięć lat później, w czasie n
Wojny Światowej, z Folwarku zwierzęcego, którego nie chciano mu
wydać, żeby nie obrażać Stalina, bo był to cenny sojusznik w
walce z drugim mordercą milionów -Hitlerem. Dopiero gdy Churchill
ogłosił „zimną wojnę", Folwark... przyniósł Orwellowi
sławę i pieniądze. Bo w naszych czasach sława pisarza na
politycznym koniu jeździ...
*
Córka Proboszcza jest powieścią
napisaną niezwykle obrazowo. Każda pojawiająca się w niej postać
ma charakter, cechy własne, styl bycia i - język. Jakaż to galeria
typów! Od stetryczałego Proboszcza, który traktuje świat jako
niekonieczny i uciążliwy dodatek do własnego, złamanego losu, po
wyrzutków społeczeństwa z plantacji chmielu i Trafalgar Sąuare,
gdzie w kupie zmarzniętych ciał szukają ciepła ludzie z różnych
sfer - od ulicznika, po byłego księdza, wyrzuconego z posady za
zbyt frywolne traktowanie harcerek... Orwell sam pracował na
plantacji chmielu, nocował na kamiennej ławie tego placu, bywał
bezdomny i głodny. Uczył także w podłych szkółkach prywatnych,
jak Dorota Hare. Jego proza daje świadectwo prawdzie.
Język Nobby'ego, pani McElligot i
całej reszty tej ludzkiej zbieraniny, był dla mnie w wielu
miejscach niezrozumiały. Mimo iż spędziłem szereg lat w Anglii i
Londynie, co dzień stykając się z dozorcą domu, listonoszem,
gazeciarzem ulicznym, zacząłem go rozumieć dopiero pod koniec
pobytu. Ludzie ci mówią straszliwym dla ucha akcentem, połykają
słowa, kaleczą gramatykę; ale straszliwym tylko z punkut widzenia
BBC-English czy Orford-English, które dla nich stanowią coś
właśnie obrzydliwie sztucznego. Własny żargon mają za język
Anglii prawdziwej. Nie jest to odpowiednik naszego języka przedmieść
warszawskich. Przekładać go można stylizując na coś równie
pokracznego, ale nie da się stworzyć mowy równorzędnej. Pytałem
różnych Anglików, jak rozumieć ten i inny zwrot, nie wiedzieli.
Pomógł mi były dyrektor British Council w Warszawie, Pan Charles
Chadwick, któremu w tym miejscu składam podziękowanie.
5 czerwca 1992
Bohdan Drozdowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.