sobota, 28 czerwca 2014

Nuda - objawienie powszechnej nieważności


Mogę powiedzieć, że moje życie było zdominowane przez poczucie nudy. Poznałem ją już w dzieciństwie. Nie chodzi o nudę, którą można przezwyciężyć rozrywkami, rozmową czy przyjemnościami, ale o nudę, można by powiedzieć, fundamentalną, polegającą na tym, że mniej lub bardziej raptownie, u siebie bądź u innych, albo w obliczu pięknego krajobrazu człowiek czuje że wszystko jest puste, nie ma treści ani sensu. Pustka w sobie i na zewnątrz. Cały wszechświat rażony jest nicością. Już nic nas nie ciekawi, nic nie zasługuje na uwagę. Nuda to zawrót głowy, ale spokojny, monotonny; to objawienie powszechnej nieważności, to pewność granicząca wręcz z osłupieniem bądź najwyższym jasnowidzeniem, że nie można, nie powinno się nic robić na tym świecie ani na innym, że nie ma na świecie nic, co mogłoby nam odpowiadać, bądź nas zadowolić. Skutkiem takiego doświadczenia (które nie jest stałe, lecz nawracające, gdyż nuda dopada nas okresowo; zresztą te ataki trwają o wiele dłużej niż gorączka) nie potrafiłam zdziałać w życiu nic poważnego. Prawdę mówiąc, żyłem intensywnie, ale nie byłem zdolny do zintegrowania się z egzystencją. Moja marginalność nie jest czymś przypadkowym, lecz esencjonalnym. Gdyby Bóg się nudził, co prawda nadal byłby Bogiem, ale Bogiem marginalnym. Zresztą zostawmy Boga w spokoju. Zawsze marzyłem, żeby być niepotrzebnym i nienadającym się do niczego. Otóż zrealizowałem to marzenie dzięki nudzie. Konieczne jest tu wyjaśnienie: doświadczenie, jakie tu opisuję, niekoniecznie jest deprymujące, bo niekiedy następują po nim u niesienia, które pustkę zmieniają w pożar, w upragnione piekło*.

Gdy zbierałem się do wyjścia, Cioran nalega: „Niech pan nie zapomni im powiedzieć, że jestem tylko pisarzem z marginesu piszącym po to, by budzić. Proszę to powtarzać, moje książki pragną rozbudzać”.

Rozmowy z Cioranem
tłumaczenie: Ireneusz Kania
s. 23-24

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.