niedziela, 22 czerwca 2014

Pokój 101


- Pytałeś mnie kiedyś - rzekł - co jest w pokoju sto jeden. Powiedziałem ci, że sam wiesz najlepiej. Wszyscy wiedzą. Tutaj czeka cię to, co jest najstraszniejsze na świecie.

Drzwi otworzyły się ponownie. Do środka wszedł strażnik; wniósł jakiś przedmiot wykonany z drutu, kosz albo skrzynkę i postawił na dalszym stoliku. O'Brien zasłaniał mu widok, Winston nie mógł więc dobrze się przyjrzeć.

- Dla każdego człowieka co innego jest najstraszniejsze na świecie - wyjaśnił O'Brien. - dla jednego może to być pogrzebanie żywcem, dla drugiego spalenie, a dla trzeciego utonięcie, wbicie na pal lub dopiero pięćdziesiąty rodzaj śmierci. Czasami chodzi o coś bardzo trywialnego, co wcale nie powoduje zgonu.

Przesunął się nieco, aby Winston mógł lepiej dojrzeć przedmiot umieszczony na stole. Była to podłużna, druciana klatka z umocowanym na wierzchu uchwytem do noszenia. Z przodu znajdowała się jakby maska szermiercza, wklęsłą stroną zwrócona na zewnątrz. Chociaż klatka stała w odległości prawie czterech metrów, Winston widział, że przedzielona jest wzdłuż na dwie części i że w każdej z nich siedzi zwierzę. Szczur.

- W twoim wypadku - kontynuował O'Brien - najstraszniejsze są szczury.
Dziwny, ostrzegawczy dreszcz, niewytłumaczalny lęk wstrząsnął Winstonem, gdy tylko ujrzał klatkę. Lecz dopiero w tym momencie zrozumiał, do czego służy podobne do maski urządzenie umocowane z przodu.
Kiszki zamieniły mu się w lód.

- Nie możecie! - zawył piskliwym, łamiącym się głosem. - Nie możecie! Nie! Nie!
- Czy pamiętasz chwile grozy, które nachodziły cię w snach? - spytał O'Brien. - Przed sobą widziałeś mroczną jamę, w uszach słyszałeś grzmot. W jamie kryło się coś strasznego. Wiedziałeś co, lecz nie dopuszczałeś tej wiedzy do świadomości. Szczury!

- O'Brien! - zawołał Winston, usiłując zapanować nad głosem. - Przecież wiecie, że to nie jest konieczne. Czego ode mnie chcecie?

O'Brien nie odpowiedział wprost. Kiedy się odezwał, mówił - co mu się czasem zdarzało - tonem nauczycielskim. Patrzył z namysłem przed siebie, jakby zwracał się do słuchaczy siedzących gdzieś za Winstonem.

- Ból sam w sobie często nie wystarczy. Są sytuacje, w których człowiek zdoła wytrzymać największy ból, a nawet może z bólu umrzeć. Ale każdego coś napawa taką grozą, że boi się choćby o tym myśleć. Nie ma to nic wspólnego z odwagą i strachem. Kiedy człowiek spada z wysokości, nie jest tchórzostwem łapanie się liny. Jeśli wynurza się spod wody, nie jest tchórzostwem wciąganie powietrza w płuca. To odruch, którego nie sposób się wyzbyć. Tak samo jest z tobą i szczurami. Dla ciebie są najkoszmarniejszą rzeczą na świecie. Choćbyś nie wiem jak pragnął, tej formy nacisku nie potrafisz znieść. Zrobisz, czego tylko od ciebie zażądam.

- Ale czego, czego żądacie?! Jak mogę to zrobić, skoro nie wiem?!
O'Brien przeniósł klatkę na bliższy stolik. Postawił ją ostrożnie na zielonym suknie. Winstonowi krew zahuczała w uszach. Czuł się straszliwie osamotniony. Zdawało mu się, że siedzi pośrodku rozległej, bezludnej równiny, pustyni zalanej słonecznym blaskiem, a wszystkie dźwięki docierają do niego z ogromnej odległości. Ale klatka ze szczurami stała zaledwie półtora metra od jego fotela. Były wielkie. Oba w tym wieku, gdy szczurom grubieją pyski i stają się bardziej drapieżne, a sierść z szarej przemienia się w brunatną.

- Szczury, choć gryzonie, są mięsożerne - ciągnął O'Brien, jakby wciąż przemawiał do swoich niewidocznych słuchaczy. - Chyba sam wiesz, co zdarza się w ubogich dzielnicach. Są ulice, gdzie kobiety boją się zostawiać niemowlę w domu bez opieki choćby na pięć minut. Szczury z miejsca by się na nie rzuciły i po kilku chwilach pozostałyby tylko ogryzione do cna kości. Szczury atakują również ludzi chorych lub umierających. Wykazują niebywałą zdolność wyczuwania, że ktoś jest bezsilny.

Nagle z klatki rozległy się głośne piski. Dochodziły Winstona jakby z bardzo daleka. Szczury, rozdrażnione, szturmowały dzielącą je ściankę. Usłyszał głęboki jęk rozpaczy. Ten dźwięk również zdawał się płynąć z oddali.

O'Brien podniósł klatkę i coś przy niej nacisnął. Rozległ się głośny trzask. Winston szarpnął całym ciałem jak oszalały, próbując zerwać się z fotela. Daremny wysiłek; ciało i głowę miał całkowicie unieruchomione. O'Brien przybliżył klatkę. Była teraz niecały metr od twarzy Winstona.

- Nacisnąłem pierwszą dźwignię - wyjaśnił O'Brien. - Domyślasz się chyba, jak funkcjonuje klatka. Maska zamknie się wokół twojej głowy. Kiedy nacisnę drugą dźwignię, drzwiczki w klatce uniosą się do góry. Wygłodniałe bestie skoczą do przodu jak wystrzelone z procy. Czy widziałeś kiedy, jak szczur rzuca się do ataku? Skoczą ci prosto na twarz i zaczną się w nią wgryzać. Czasami od razu wyżerają oczy. Czasami najpierw przegryzają policzki i wyjadają język.

Klatka była coraz bliżej, coraz większa. Winston usłyszał kilka krótkich jęków, które dolatywały jakby gdzieś znad jego głowy. Walczył rozpaczliwie, aby opanować strach. Wymyśl coś, wymyśl, masz jeszcze ułamek sekundy, to twoja ostatnia szansa! Nagle stęchły, obrzydliwy smród uderzył go w nozdrza.


Wstrząsnęły nim mdłości tak silne, że o mało nie zemdlał. Zrobiło mu się czarno przed oczami. Na moment sam zmienił się w szalone, wyjące zwierzę. Jednakże wydobył się z mroku, unosząc ze sobą zbawienną myśl. Był to jeden, jeden jedyny sposób ratunku. Musi odgrodzić się od szczurów ciałem innego człowieka.

Otwór maski był tak blisko, że nic poza nim nie widział. Druciane drzwiczki zbliżyły się na szerokość dwu dłoni do jego twarzy. Szczury wiedziały już, co zaraz nastąpi. Jeden podskakiwał niecierpliwie, a drugi, stary rynsztokowiec o szorstkim, pomarszczonym pysku, uniósł się na tylne łapy i opierając o druty różowe spody przednich, zaczął gniewnie węszyć. Winston wpatrywał się w jego wąsy i żółte zębiska. Znów owładnął nim paniczny strach. Czuł się ślepy, bezsilny, otępiały.

- W cesarskich Chinach była to dość pospolita tortura - oświadczył O'Brien tym samym dydaktycznym tonem.

Maska zamykała się wokół twarzy Winstona. Druty dotykały policzków. I wówczas - nie, nie była to ulga, lecz nadzieja, zaledwie iskierka nadziei. Za późno, mogło już być za późno. Ale nagle zrozumiał, że na całym świecie istnieje tylko jedna osoba, na którą może przenieść tę straszliwą torturę - jedno ciało, którym może się zasłonić przed szczurami. I zaczął wrzeszczeć jak opętany, powtarzając w kółko:

- Zróbcie to Julii! Julii! Nie mnie! Julii! Nie obchodzi mnie, co się z nią stanie. Niech jej zeżrą twarz, obgryzą aż do kości. Nie mnie! Julii! Nie mnie!

Spadł do tyłu, w jakąś bezdenną otchłań; oddalał się od szczurów. Wciąż przywiązany do fotela, przeleciał przez posadzkę, przez ściany budynku, przez ziemię, przez oceany, przez atmosferę, uniósł się w kosmos, w gwieździste przestworza - cały czas coraz bardziej oddalając się od szczurów. Dzieliły go od nich lata świetlne, ale wciąż czuł na policzkach zimny dotyk drucianej siatki. I O'Brien wciąż stał u jego boku. Kiedy jednak w ciemnościach rozległ się metaliczny trzask, Winston wiedział, że drzwiczki klatki nie otworzyły się, lecz zatrzasnęły na dobre.

(...)

- Czasami - ciągnęła - grożą ci czymś... czymś, czego nie możesz znieść, o czym boisz się nawet myśleć. A wtedy mówisz: "Nie róbcie tego mnie, zróbcie to temu-a-temu". I może później próbujesz udawać, że był to jedynie wybieg, że powiedziałeś tak tylko po to, aby przestali cię dręczyć, że przecież wcale tak nie myślałeś. Ale to nieprawda. Wówczas, kiedy ci grożą, pragniesz tego ze wszystkich sił. Wiesz, że to jedyny ratunek, więc chwytasz się go kurczowo. Chcesz, żeby zrobili to tej osobie. Nie obchodzi cię, jak bardzo będzie cierpiała. Liczysz się tylko ty.

- Liczysz się tylko ty - powtórzył.
- I potem zmienia się nastawienie do tego kogoś.
- Tak, zmienia - potwierdził.

Nie mieli sobie nic więcej do powiedzenia. Świszczący wiatr przylepiał im do ciał cienkie kombinezony. Po tej krótkiej wymianie zdań oboje czuli się niezręcznie w swoim towarzystwie; poza tym było zbyt zimno, aby siedzieć tak bez ruchu. Oznajmiła, że nie chce się spóźnić na metro i wstała.

George Orwell, Rok 1984
tłumaczenie: Tomasz Mirkowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.