Odrzucona
przez czyjeś ręce od drzwi sanktuarium Maria Egipcjanka, namiętna
ladacznica, upadła na próg. Kapłani, świece, akolici. Zadrżeli w
płomieniach - widziała
ich jak przez mgłę. Gdy umierała, jej łagodne oczy płonęły i
włosy były niczym ciemny płomień, A kiedy odeszła z tego świata,
przyszedł złoty lew i złożył jej spalone pokutą ciało w łonie
ziemi. (John Heath Stubbs)
W
czasie Wielkiego Postu, będącego dla chrześcijan czasem pokuty,
liturgia Kościoła Zachodniego odwołuje się do biblijnych obrazów
i figur pokuty - między innymi do postaci św. Marii Magdaleny - aby
przybliżyć wiernym prawdy wiary stanowiące główny przedmiot
rozważań w tygodniach poprzedzających Święta Wielkanocne. W
piątą niedzielę Wielkiego Postu Kościół Wschodni czci św.
Marię Egipcjankę jako wzór skruchy i pokuty. Jej żywot, czytany w
czasie jutrzni czwartku poprzedzającego tę niedzielę,
traktowany jest jako słowna ikona przedstawiająca teologiczną
prawdę o pokucie.
Kim
była św. Maria Egipcjanka? Historię Marii znano w kręgach
monastycznych na Wschodzie od VI wieku. Stosunkowo wcześnie
została przetłumaczona na łacinę, dzięki czemu szybko stała
się znana na Zachodzie. Życie Marii z Egiptu było tak powszechnie
uważane za wzór pokuty, że niektórzy uznawali jej historię za
dalszą część dziejów św. Marii Magdaleny. Nawet człowiek tak
wykształcony jak Honoriusz z Autun mylił te dwie postaci: Przekazy
mówią, że (Maria Magdalena) z innymi uczniami widziała
wniebowstąpienie Pańskie, a następnie wraz z innymi otrzymała
Ducha Świętego. Później, z miłości do Niego, postanowiła,
że nie będzie spotykać się już z ludźmi. Udała się więc na
pustynię i zamieszkała w jaskini. Kiedy pewien wędrowny kapłan
przyszedł do niej i zapytał, kim jest, odpowiedziała, że Marią
Grzesznicą, on zaś został przysłany, aby pogrzebać jej
ciało. Po tych słowach odeszła z tego świata, którym od dawna
gardziła, i weszła do chwały wraz z aniołami śpiewając hymny.
Tak odeszła do Pana, którego bardzo miłowała.
Pochodzący
z XI wieku Apostolski żywot św. Marii Magdaleny
zdecydowanie i z oburzeniem odrzuca takie pomieszanie
różnych postaci jako fałszywe: to twórcy bajek, czerpiąc z
historii egipskiej pokutnicy, przypisali czyny Egipcjanki św.
Marii Magdalenie. Główny motyw obydwu
historii jest jednak ten sam: miłość Chrystusa, która wielki
grzech przemienia w wielką chwałę. William z Malmesbury,
włączając jedną z wersji historii Marii Egipcjanki do swego
dzieła, Cuda Dziewicy Maryi, mówi
o niej, że „była zła po
prostu dla zabawy". Fakt
ten podkreśla również liturgiczna wersja tekstu: „przez
blisko siedemnaście lat [...] żyłam niczym ogień, wywołując
publiczne zgorszenie. Nie robiłam tego jednak dla pieniędzy.
[...] Chciałam to robić i robiłam za darmo".
Jej skrucha i pokuta miały równie dramatyczny przebieg.
Mnichowi Zosimie mieszkająca na pustyni Maria wydała się niczym
anioł lub duch sunący ku niemu w świetle księżyca.
Najbardziej
popularna wersja łacińska przedstawia dzieje Egipcjanki
następująco: Jako młoda dziewczyna Maria
przybyła do Aleksandrii i tam przez siedemnaście lat oddawała
się rozpuście. Któregoś dnia, powodowana ciekawością,
przyłączyła się do grupy pielgrzymów płynących statkiem
do Jerozolimy. Za podróż zapłaciła własnym ciałem, uwodząc po
drodze wielu pielgrzymów, a w Jerozolimie, tak jak w Aleksandrii,
nadal prowadziła życie rozwiązłe. W dniu wyznaczonym na uczczenie
Krzyża Świętego wraz z innymi udała się do kościoła Grobu
Świętego, w którym wystawiono relikwie. Kiedy jednak usiłowała
wejść do środka, jakaś niewidzialna siła odepchnęła ją
od drzwi świątyni. W tejże chwili odczuła skruchę z powodu
popełnionych grzechów i zaczęła płakać, zwracając się o pomoc
do Matki Bożej. Następnego ranka okazało się, że może już
wejść do kościoła i oddać cześć relikwiom drzewa Krzyża
Świętego. Natychmiast też opuściła miasto i przekroczyła
Jordan, mając ze sobą jedynie trochę chleba, który kupiła za
pieniądze otrzymane od pewnego pielgrzyma. Żyła na pustyni
czterdzieści siedem lat, aż przypadkiem odnalazł ją tam kapłan
Zosima. Mnich wysłuchał jej opowieści i udzielił komunii świętej,
a po roku powrócił, aby ją pochować w grobie wykopanym przez lwa.
Opowieść ta i jej podobne - dzielą się na dwie
części: jedna opowiada o grzesznicy, druga o pokutnicy na
pustyni. W strukturze tych opowieści nie ma nic niemożliwego i
obydwie mają swoje paralele w literaturze.
Jedną
z wersji tej historii, również zawierającą obie części,
znajdujemy w pochodzącym z VI wieku Żywocie Św. Cyriaka
autorstwa Cyryla ze Scytopolis. Wersja Cyryla nie jest tak
szczegółowa jak ta Sofroniusza, ale rozwija podobne wątki.
Opowieść była znana i przekazywana w środowisku monastycznym:
Dobrze
będzie, jak sądzę, przytoczyć tu budującą historię, którą
opowiedział mi abba Jan. Kiedy wędrowaliśmy przez pustynię,
pokazał mi pewne miejsce, które, jak mi objaśnił, było grobem
błogosławionej Marii. Zdziwiony, poprosiłem, aby mi o niej
opowiedział. A oto co usłyszałem: „Jakiś
czas temu, gdy szedłem z moim uczniem, Panamonem, do domu Cyriaka,
nagle, w pewnej odległości, zobaczyliśmy postać ludzką przy
dzikim tamaryszku. Sądziliśmy, że był to jeden z anachoretów -
wielu ich bowiem zamieszkiwało w tamtej części pustyni -
pospieszyliśmy zatem w jego kierunku, aby go pozdrowić. Kiedy
jednak zbliżyliśmy się do tego miejsca, on zniknął.
Ogarnięci strachem zaczęliśmy się modlić, myśleliśmy bowiem,
że mamy do czynienia z duchem nieczystym. Gdy powiedzieliśmy
»Amen«, rozejrzeliśmy się wokół i ujrzeliśmy podziemną grotę.
Domyśliliśmy się, że tam schronił się ów prawdziwy sługa
Boży, aby się przed nami ukryć. Podeszliśmy do groty i
zawołaliśmy go, zachęcając do wyjścia tymi słowami: »Nie
odmawiaj nam, ojcze, swojego błogosławieństwa i nie pozbawiaj nas
korzyści z rozmowy z tobą«. W końcu odezwał się i powiedział:
»Czego chcecie ode mnie? Jestem kobietą«. A następnie kobieta ta
zapytała nas: »Dokąd idziecie?«. Odpowiedzieliśmy: »Do celi
Cyriaka, ale powiedz nam najpierw, jak brzmi twoje imię, jak żyjesz
i jak to się stało, że tu zamieszkałaś«. »Odejdźcie«,
odpowiedziała, »a kiedy wrócicie, powiem wam wszystko«. Ale kiedy
zapewniliśmy ją, że nie odejdziemy, póki nie poznamy jej
historii, odparła: »Mam
na imię Maria. Byłam niegdyś mniszką mieszkającą przy
kościele Zmartwychwstania Pańskiego, jednak przez sztuczkę
diabelską stałam się źródłem zgorszenia dla wielu. Obawiając
się, że chociaż odpokutowałam już zgorszenie, którego
stałam się przyczyną, mogłabym dodawać grzech do grzechu,
prosiłam Boga, ażeby usunął powód zgorszenia. Pewnego dnia,
gdy moje serce przepełniał żal i lęk przed Bogiem, zeszłam do
świętej sadzawki Siloam, napełniłam dzban wodą z sadzawki,
wzięłam również kosz podpłomyków i, zawierzywszy siebie
Bogu, nocą opuściłam Święte Miasto. To On mnie tu przyprowadził
i mieszkam na tym miejscu już osiemnaście lat, a z łaski Bożej do
tej pory w dzbanie jest woda, w koszu są chleby. Aż po dziś dzień
nie widziałam tu nikogo - oprócz was. A teraz już idźcie,
załatwcie swoją sprawę, a w drodze powrotnej wstąpcie do
mnie, aby się ze mną zobaczyć«. Zrobiliśmy, jak powiedziała i
poszliśmy do celi abby Cyriaka. Oprócz innych rzeczy,
opowiedzieliśmy mu i tę historię. Abba Cyriak zdziwił się wielce
i rzekł: »Chwała Tobie, mój Boże, który ukryłeś tak
wielką świętość. Ale idźcie, moje dzieci, i zróbcie, co
wam kazała«. Przyjęliśmy błogosławieństwo starca i wróciliśmy
do jaskini. Zapukaliśmy, jak to jest w zwyczaju u anachoretów, a
ponieważ nie było odpowiedzi, wczołgaliśmy się do środka i
znaleźliśmy kobietę martwą. Ponieważ nie wiedzieliśmy, jak mamy
ją pochować, wróciliśmy do naszej ławry w Suka i opowiedzieliśmy
o tym, co nam się przytrafiło. Wróciliśmy z wszystkim, co
potrzebne, aby wyprawić pogrzeb, i złożyliśmy jej ciało w
jaskini, zasypując wejście kamieniami".
Oto
historia, którą opowiedział mi abba Jan, i, jak powiedziałem,
uznałem za właściwe spisać ją, by pobudzić do żalu za grzechy
tych, którzy jej będą słuchać, i siebie, piszącego te słowa, a
także by oddać cześć Chrystusowi, który do końca obdarza
cierpliwością tych, którzy Go miłują.
Przytoczona
tu historia grzesznicy z kościoła Grobu Świętego, która w
ukryciu oddaje się pokucie na pustyni, doczekała się dalszych
opracowań. Można sądzić, że dzieje zakonnicy uwiedzionej w
Jerozolimie były powszechnie znane wśród ojców pustyni. Wersja ta
rozwija szczegółowo wiele elementów obecnych również w historii
Marii Egipcjanki:
Pewien
anachoreta opowiedział braciom tę oto historię: „Któregoś
dnia, kiedy mieszkałem na pustyni, na zboczu góry Arnona,
pomyślałem sobie w swej słabości: »Wyjdź i przejdź się na
spacer po pustyni«. Szedłem i dotarłem do wyschniętego
strumienia. Było już późno i w świetle księżyca
zobaczyłem daleko jakiś przedmiot, który jakby siedział na skale.
Pomyślałem wtedy, że nawet gdyby to był lew, to nie powinienem
się lękać, ale zaufać łasce Chrystusowej. Podszedłem więc do
skały, w której znalazłem wąski otwór. Natychmiast istota, którą
widziałem z daleka, ukryła się w tej jaskini. Kiedy dotarłem na
szczyt skały, znalazłem kosz pełen chleba i dzban z wodą, co
upewniło mnie, że musi to być człowiek. Zawołałem do niego:
»Sługo Boży, bądź tak dobry i wyjdź i pobłogosław mnie«. On
nie odpowiadał, ale gdy kilkakrotnie powtórzyłem swą prośbę,
odezwał się w ten sposób: »Wybacz, ojcze, ale nie mogę wyjść«.
Gdy zapytałem - dlaczego, odrzekł: »Trzeba ci wiedzieć, że
jestem kobietą i jestem naga«. Na te słowa zwinąłem płaszcz,
który niosłem ze sobą, i wrzuciłem go do jaskini, mówiąc jej:
»Masz, okryj się i wyjdź na zewnątrz«. Kiedy wyszła,
pomodliliśmy się do Boga i usiedliśmy. I wtedy poprosiłem
ją: »Matko, zechciej łaskawie opowiedzieć mi, co ci się
przytrafiło. Jak długo tu jesteś? Dlaczego podjęłaś tę
drogę? W jaki sposób znalazłaś tę jaskinię?«. A ona zaczęła
opowiadać o sobie: »Kiedyś byłam konsekrowaną dziewicą i
mieszkałam przy kościele Grobu Świętego. Jeden z mnichów,
który przy bramie miał celę, zawarł ze mną znajomość.
Spotykałam go tak często, że w końcu wspólnie popadliśmy w
grzech. Chodziłam do jego domu, a on przychodził do mojego.
Któregoś dnia, gdy jak zwykle szłam do jego celi, usłyszałam,
jak płacze i wyznaje Bogu swoje grzechy. Zapukałam do drzwi, ale
on, przez wzgląd na to, co ze mną robił, w ogóle mi nie otworzył.
Dalej płakał i wyznawał swe grzechy. Wobec tego powiedziałam
sobie: 'On żałuje za swoje grzechy, a ja nie żałuję za moje. On
opłakuje swoje występki; czyż ja nie powinnam opłakiwać moich?'.
Kiedy wróciłam do swojej celi, sama, przebrałam się w
skromne odzienie, napełniłam kosz chlebami i dzban wodą i
weszłam do Grobu Świętego. Tam modliłam się, prosząc, aby
wielki Bóg, który przyszedł ocalić tych, co się zgubili, i
podnieść tych, którzy upadli, aby On, który wysłuchuje tych, co
szczerze się do Niego zwracają, okazał miłosierdzie i mnie,
kobiecie grzesznej. A jeśli uzna moją skruchę i przemianę za
miłą sobie, niech pobłogosławi te bochenki i wodę, by
wystarczyły mi do końca mego życia - żebym z powodu potrzeb ciała
i głodu nie musiała przerywać mojej nieustannej modlitwy.
Następnie udałam się na świętą Górę Golgoty, gdzie
odmówiłam tę samą modlitwę i dotykając Świętego
Kamienia, wezwałam Imienia Pana. Później poszłam w kierunku
Jerycha i przekroczyłam Jordan. Dalej wędrowałam wzdłuż
Morza Martwego [...], przeszłam przez góry, przebyłam pustynię
i szczęśliwie znalazłam ten wyschnięty strumień. Wspięłam się
na tę skałę i zobaczyłam jaskinię, a gdy weszłam do
środka, spodobało mi się, że jest taka wąska, bo pomyślałam
sobie, że dobry Bóg dał mi ją, bym miała się gdzie schronić.
Mieszkam w niej od trzydziestu lat i jak dotąd, poza tobą, nie
spotkałam tu nikogo. W koszu zawsze jest chleb, a w dzbanie woda i
nigdy mi nie brakowało ani jednego, ani drugiego. Moje ubranie
zużyło się po jakimś czasie, lecz moje włosy urosły i okryły
mnie tak, że z łaski Chrystusa nie cierpię ani z powodu zimna, ani
gorąca«.
Po
tych słowach zachęciła mnie, bym wziął z kosza trochę
chleba, wyczuła bowiem, że jestem bardzo głodny. Jedliśmy i
piliśmy pospołu. Raz zajrzałem do kosza i zobaczyłem, że
chleba nie ubywało. Podobnie było z wodą, oddałem więc chwałę
Bogu. Chciałem zostawić jej moją starą szatę, ona jednak nie
chciała jej przyjąć. Powiedziała: »Przynieś mi nowe ubranie«,
co mnie bardzo uradowało. Poprosiłem, aby poczekała na mnie tam,
gdzie się spotkaliśmy. Pomodliliśmy się i odszedłem,
znacząc cały czas drogę. Udałem się do kościoła w pobliskiej
wiosce i opowiedziałem o wszystkim kapłanowi. On z kolei
oznajmił wiernym, że jedna z świętych mieszka naga na pustyni i
że ci, którzy mają zbyt wiele ubrań, powinni je oddać.
Przyjaciele Chrystusa chętnie je przynieśli, a ja wziąłem to, co
było potrzebne i z radością udałem się w drogę powrotną,
w nadziei, że znowu zobaczę tę duchową matkę. Ale, chociaż
bardzo się natrudziłem, nie mogłem odnaleźć jaskini. A
kiedy przypadkiem wreszcie ją zobaczyłem, kobiety już w niej nie
było: odeszła natchniona przez Boga. Jej nieobecność przyprawiła
mnie o wielki smutek. Parę dni później odwiedziło mnie kilku
anachoretów i opowiedzieli mi tę oto historię: »Gdy przybyliśmy
nad brzeg morza, zobaczyliśmy na pustyni anachoretę, którego
okrywały jedynie jego włosy, a była wtedy już noc. Kiedy
poprosiliśmy go o błogosławieństwo, uciekł szybko, chroniąc
się w jaskini, którą znaleźliśmy w pobliżu. Chcieliśmy wejść
do środka, lecz on nas błagał:' Słudzy Chrystusa, zostawcie
mnie w spokoju. Tam, na górze, znajdziecie kosz z chlebem i
dzban z wodą. Proszę, bądźcie tak dobrzy i obsłużcie się
sami'. Pomodlił się w naszej intencji, a gdy dotarliśmy na szczyt
skały, zastaliśmy rzeczy tak, jak nam powiedział. Usiedliśmy, a
choć jedliśmy, chleba wcale nie ubywało i choć piliśmy, w
dzbanie wciąż było tyle samo wody. Przez resztę nocy milczeliśmy.
Wstaliśmy o świcie, aby anachoreta nas pobłogosławił. Okazało
się jednak, że zasnął w Panu. Odkryliśmy również, że była to
naga kobieta, która okrywała się swymi włosami. Przyjęliśmy
błogosławieństwo z jej ciała, a potem zamknęliśmy kamieniem
wejście do jaskini; pomodliliśmy się i odeszliśmy stamtąd«.
Zrozumiałem wówczas, że mówili o świętej matce, która niegdyś
była konsekrowaną dziewicą, i opowiedziałem im, czego się od
niej dowiedziałem. Wspólnie uczciliśmy Boga, któremu chwalą na
wieki. Amen".
Historie
tego rodzaju zawierają elementy obecne w długim Żywocie
Marii Egipcjanki autorstwa Sofroniusza, który stał się tekstem
liturgicznym czytanym w czasie Wielkiego Postu. W tekście znajdujemy
takie informacje jak ta, że w Aleksandrii i Jerozolimie, podobnie
zresztą jak w większości dużych miast, mieszkały kobiety
trudniące się nierządem oraz że chrześcijaństwo w
Palestynie i Egipcie inspirowało wielu ludzi do porzucenia
świata i podjęcia trudu życia na pustyni. Punktami zasadniczymi
opowieści są nawrócenie, a także szczegóły dotyczące życia
przed i po tym wydarzeniu. Podkreślają one potrzebę odkupienia
oraz ukazują potęgę miłosierdzia Chrystusa, które może
diametralnie zmienić ludzkie życie. Przy czym obecność tych
samych szczegółów i schematów w różnych opowieściach
niekoniecznie musi podważać ich historyczną wiarygodność.
Życie
Marii z Egiptu nadaje się na temat o wiele bardziej dramatycznej
historii niż dzieje dziewicy z Jerozolimy. Spotykamy ją
najpierw jako młodą, niezależną dziewczynę, która wędruje po
mieście z wrzecionem, swoim narzędziem pracy - zawsze gotową wdać
się w następną erotyczną przygodę. Widzimy, jak wdzięczy się
do marynarzy, aby zabrali ją ze sobą do Jerozolimy - zapłatą za
podróż była ona sama. W Świętym Mieście, podczas obchodów
święta ku czci Krzyża Świętego, Maria nawraca się i natychmiast
wyrusza na pustynię, by tam wśród skał walczyć samotnie z
pożądaniem i własną grzesznością. Nie mniej dramatyczny
przebieg ma spotkanie z Zosimą: wrażliwa Maria z największą
uprzejmością traktuje dobrego i zdyscyplinowanego mnicha, który na
co dzień prowadzi pobożne acz podszyte rutyną życie zakonne.
Rozmawia z nim przy świetle księżyca i po raz pierwszy opowiada o
swoim życiu, tak jednak, aby nie urazić poczucia wstydu Zosimy. Ten
zaś, pełen miłości i podziwu, wraca na jej prośbę po roku -
potulny i uległy, jakby Maria była jego ukochaną.
Dzieje
Marii z Egiptu to jednak coś więcej niż tylko dramatyczna
opowieść o nawróceniu. Historia Egipcjanki zawiera mnóstwo
skomplikowanych symboli, z których najważniejszym jest kontrast
pomiędzy dobrym, zadowolonym z siebie mnichem, opierającym pewność
zbawienia na własnych uczynkach, a Marią, grzesznicą, która
bardzo potrzebuje miłosierdzia i dlatego otrzymuje zbawienie od
Chrystusa jako dar - niezależnie od jakichkolwiek jej
uczynków, autoanalizy, sakramentów czy długich modlitw. Inne
symbole jedynie podkreślają tę główną myśl: Maria zabiera
ze sobą na pustynię tylko trzy bochenki chleba, które, podobnie
jak bochenki proroka Eliasza, nie umniejszają się; Maria przekracza
Jordan, symbol chrztu świętego; kroczy po wodzie i żyje w pokoju z
całym stworzeniem — jej grób kopie dziki lew, symbol Księcia
Pokoju. Starożytni i średniowieczni słuchacze opowieści o
Marii bardzo szybko wychwytywali ten głębszy sens kryjący się za
poszczególnymi wydarzeniami z życia świętej.
Historia
Egipcjanki należy do tradycji monastycznej o tyle, o ile mnich to
pokutujący grzesznik, przekonany, że spośród wszystkich
chrześcijan to on najbardziej potrzebuje miłosierdzia - a skoro
tak, to jest to również ktoś, kto innym może ofiarować
tylko miłosierdzie. Dzieje Marii Egipcjanki pokazują, że
łaska potrafi złamać potęgę najbardziej nawet zaślepiającego
pożądania i wyzwolić do życia w czystości i miłości.
Jedyny warunek to głęboka świadomość potrzeby i zarazem
możliwości otrzymania zbawienia od Chrystusa. Wśród mnichów
pustyni wielu było takich, których życie przypominało historię
Marii Egipcjanki: Sara, Mojżesz czy Apollos mieli za sobą
dramatyczną i grzeszną przeszłość. Obraz nierządnicy z
opowieści Jana Karła doskonale wyrażał ich doświadczenie
wewnętrzne: Była w pewnym mieście piękna nierządnica, która
miała wielu kochanków. Otóż przyszedł pewien dostojnik i
powiedział jej: „Obiecaj mi, że będziesz żyć uczciwie, a
ja się z tobą ożenię". Obiecała, a on się z nią ożenił
i wprowadził ją do swojego domu. Jej dawni kochankowie szukali jej
i powiedzieli sobie: „Ten wielki pan zabrał ją do siebie:
gdybyśmy poszli do środka przez drzwi, a on by się o tym
dowiedział, mógłby nas ukarać. Lepiej chodźmy na tyły domu
i gwizdnijmy na nią: ona rozpozna gwizdanie i wyjdzie do nas, a
wtedy nam już nie będzie można nic zarzucić". Gdy ona
usłyszała gwizdanie, zatkała sobie uszy, schowała się do
najdalszej komory i zamknęła drzwi. I starzec tłumaczył, że ta
nierządnica to dusza, jej kochankowie to namiętności i ludzie,
dostojnikiem zaś jest Chrystus; wewnętrzna komora to wieczyste
mieszkanie, a gwiżdżącymi są złe duchy, dusza jednak zawsze
ucieka do Pana.
Historia
Marii Egipcjanki łączy w sobie elementy z różnych źródeł.
Stoją za nimi osoby konkretnych kobiet, które najpierw były
nierządnicami, a później pokutnicami. Dla zbudowania wiernych
historia ta została rozszerzona i wzbogacona o szczegóły,
które podnoszą znaczenie pokuty. Podobnie jak opowieść o św.
Marii Magdalenie, tak i historia Marii z Egiptu w bardzo ludzki
sposób przekazuje teologiczną prawdę o zbawieniu prawdę,
która nade wszystko ma wielkie znaczenie dla tych, którzy jej
słuchają:
Moc
Twego Krzyża, o Chryste, zdziałała cuda, bowiem nawet
kobieta, która niegdyś była ladacznicą, wstąpiła na drogę
ascezy. Odrzuciwszy słabość, śmiało sprzeciwiła się diabłu.
A zyskawszy nagrodę zwycięstwa, wstawia się za nami.
(Kanon o św. Marii Egipcjance, Triodion, s. 148).
Za:
Benedicta Ward SLG, Nierządnice Pustyni. Pokuta we wczesnych
źródłach monastycznych, Poznań 2005 (W drodze), przekład Paweł
Długosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.