środa, 25 czerwca 2014

Przede wszystkim poznaj siebie


Przede wszystkim poznaj siebie - pisze jeden z anonimowych Ojców Pustyni w liście do innego mnicha. - Gdyż nic nie jest trudniejsze, niż poznanie samego siebie, nic nie wy­maga więcej trudu, nic nie wymaga więcej pracy. Jednak gdy poznasz siebie, wtedy będziesz też mógł poznać Boga.
  W konsekwencji, wezwanie do poznania siebie, sformułowane tak w „biblijny", jak i „delficki" sposób, stało się stałym elementem najpierw starożytnej, a nastę­pnie średniowiecznej tradycji monastycznych „ćwiczeń duchowych". Oczywiście, sama przekazywana w ramach praktyki duchowej monastyczna nauka „poznania samego siebie" nie zawierała głębszej podbudowy teoretycznej. Podwaliny pod teologiczne i filozoficzne uzasadnienie chrześcijańskiego sokratyzmu położyli natomiast w swych egzegetycznych, teologicznych i mistycznych dziełach Ojco­wie Kościoła, z których większość praktykowała samopoznanie właśnie w stanie mniszym.

 Przekonani o konieczności samopoznania dzięki czerpanej z Objawienia wiedzy o człowieku, Ojcowie Kościoła nie mogli nie dostrzec, nie docenić, a zarazem nie zaniepokoić się, iż do „poznania siebie" w sposób równie stanowczy i równie eschatologiczny wzywa bliska im przez swój religijno-mistyczny charakter filo­zofia platońska. Dlatego też w swym nauczaniu starali się świadomie i kon­sekwentnie te dwie tradycje scalić. W tym dążeniu do zintegrowania delfickiego „poznaj samego siebie" z biblijnym nauczaniem o człowieku odzyskującym świadomość swego położenia pragnęli wykazać, iż to właśnie biblijna nauka wy­przedza mądrość pogańską i jest jej zwieńczeniem. Dlatego też dla wszystkich elementów sokratycznej tradycji pogańskiej znajdowali odpowiedniki w Piśmie Świętym. Według nich, delficka maksyma nie tylko implicite została zawarta przez Boga w całym kierowanym do ludzi Objawieniu, lecz była również konkretnie i dosłownie wypowiedziana przez Niego do Mojżesza w postaci nakazu: „Czuwaj nad sobą samym" (Pwt 15,9), a także w zawartym w Pieśni nad pieśniami upomnieniu Oblubieńca-Chrystusa skierowanym do oblubienicy-duszy: „Jeśli nie poznałaś siebie, idź za śladami owiec..." (Pnp 1,8). W pierwszym wypadku przyjmowała wydźwięk bardziej „moralno-ascetyczny", w drugim - bardziej „mi­styczny". I właśnie ten mistyczny wydźwięk poznania samego siebie był dla Ojców ważniejszy. Człowiek miał bowiem „czuwać nad sobą", czyli poskramiać swe złe skłonności po to, by wejść na drogę samopoznania prowadzącego do oblu­bieńczego związku z Bogiem. Ojcowie Kościoła swoje sokratyczne rozważania rozwijali zatem w komentarzach do wymienionych fragmentów Pisma Świętego, a delficka maksymę i związaną z nią tradycję filozoficznej interpretacji przypo­minali zasadniczo dla porównania czy też zintegrowania z nauczaniem biblij­nym [„Powiadają, że wśród sentencji jednego z siedmiu szczególnie sławnych mędrców greckich istnieje takie oto podziwu godne zdanie: Znaj siebie samego, albo: Poznaj samego siebie. Salomon natomiast, który, jak na to wskazaliśmy w naszej przedmowie, żył wcześniej od nich wszystkich i przewyższał ich mądrością i wiedzą o rzeczywistości, słowa te w tonie pogróżki kieruje do duszy, jakby do kobiety, i mówi: Jeśli nie poznasz siebie samej, o piękna między niewiastami.". Orygenes, Komentarz do Pieśni nad pieśniami", II, 5, dz. cyt, s. 91. Por. Ambroży, Hexaemeron 6, 6, 39, tłum. W. Szołdrski, Warszawa 1969, s. 205; tenże, Expositiopsalmi CXVIII2, 13, lin. 20, w: CSEL 62, dz. cyt., s. 27].

  A zatem, choć pewne formuły używane przez Ojców Kościoła, a później przez myślicieli średniowiecznych, do wyrażania problematyki nazywanej tradycyjnie przez historyków filozofii „sokratyzmem" wypływały z filozofii pogańskiej, to jednak sama istota chrześcijańskiego samopoznania zakorzeniona była w Biblii i w opartym na biblijnej wierze doświadczeniu człowieka. Dlatego należy przyznać, że mimo popełniania wielu nadużyć etymologiczno-historycznych z myślą o zna­lezieniu dosłownego znaczenia formuły delfickiej w pewnych cytatach biblijnych, ich trud był o tyle uzasadniony, iż byli oni pewni, że do samopoznania w pierwszym rzędzie zachęcali ich Mojżesz, Salomon i Chrystus, a nie Sokrates czy Cy-ceron. Autorytet Apollina został więc w „sokratyzmie chrześcijańskim" zastąpiony autorytetem Boga, który poprzez swoich Proroków i swoje Słowo wzywał chrześ­cijan do samopoznania.
  Jeżeli więc zostało powiedziane, że Bernard był świadom bliskości swych so­kratycznych rozważań z tymi, które prezentowali sokratycy pogańscy, to trzeba tu dodać, iż zachętę do poznania samego siebie odnajdywał w pierwszym rzędzie nie u nich, ale w duchowej praktyce własnej tradycji monastycznej. A skoro w tra­dycji tej za główny cel uważano „szukanie Boga", dlatego tym, co odróżniało jego sokratyczną refleksję od rozważań Sokratesa - a co zbliżało go z kolei do roz­poczynającej się już od Platona tradycji „sokratyzmu mistycznego" - było trakto­wanie poznania siebie jako drogi wiodącej do poznania Boga. Oczywiście, Opat z Clairvaux przekraczał ostatecznie i platońską propozycję „poznania siebie", kon­tynuując rozpoczętą przez Ojców tradycję „sokratyzmu chrześcijańskiego". Gdy więc powoływał się na maksymę delficka, wówczas czynił to jedynie po to, by ukazać jej treściową zbieżność z mądrością Biblii, a nie w celu ewentualnego uzupełnienia przesłania chrześcijańskiego ową mądrością Apollina.

Dowodził zatem, że poznanie samego siebie to nie tylko wymóg wszelkiej mądrości, lecz niezbywalny i podstawowy warunek chrześcijańskiego nawrócenia i doskonalenia. Kiedy bowiem człowiek nie zna siebie, to przecież nie może oce­nić, w jak rozpaczliwym znajduje się położeniu, a w konsekwencji nie znajduje powodu, dla którego miałby pragnąć zbawienia; jeśli nie zna siebie, to nie widzi też swego najgłębszego powołania, nie czuje skrytych porywów serca, i tym samym nie interesuje go Bóg, a co za tym idzie, za absurdalne uznaje porzucanie wszyst­kiego dla Niego. Jeżeli zatem niewiedza w stosunku do siebie uniemożliwia kroczenie drogą szukania Boga i podjęcie z Nim oblubieńczej relacji, to poznanie siebie musi być podstawowym składnikiem życia monastycznego, pierwszym krokiem na drodze „ćwiczeń duchowych", fundamentem, na którym powstaje cała budowla ascezy i kontemplacji. Cysterski opat nieustannie przypominał więc mło­dym mnichom, którzy rozpoczynali życie monastyczne:

Tutaj nie będziecie się zajmować pielęgnacją dzieci, ani poświęcać czasu żonom [...], tu czeka was samotność i praca, dzięki czemu będziecie pociągani przez Boga do miejsca sekretnego [...]. Lecz aby tam dojść, trzeba wpierw wyruszyć w drogę, a to oznacza -zobaczyć, kim się jest [...]. Dlatego w waszym powołaniu będziecie się poświęcać temu podwójnemu rozważaniu, według słów modlitwy świętego: „Mój Boże, spraw, żebym poznał samego siebie i spraw, abym poznał Ciebie".

  Już choćby z tego, co zostało dotąd powiedziane, widać wyraźnie, że samo-poznanie jest centralnym elementem mistycznej doktryny Bernarda. W dalszej części pracy zobaczymy, iż właściwie na każdym etapie wyjaśniania mistycznej wędrówki ku Bogu uzasadnia on konieczność poznania siebie, i że każdy element jego mistycznej doktryny w jakiś sposób odnosi się do problematyki samopo­znania. Jest to temat podejmowany i rozwijany w ciągu całej jego działalności nauczycielskiej, obecny we wszystkich jego najważniejszych dziełach. Dlatego, jak zgodnie podkreśla większość mediewistów zajmujących się tematyką sokra­tyzmu, to właśnie na Bernardzie kończy się historia wysiłków refleksji chrześci­jańskiej, by tak ważna dla myślicieli pogańskich maksyma delficka została uznana za integralny i wręcz podstawowy element duchowej drogi chrześcijańskiej w jej najgłębszym mistycznym wymiarze.

Za: Rafał Tichy, Mistyczna historia człowieka według Bernarda z Clairvaux, Wydawca FLOS CARMELI 2011  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.