Przede
wszystkim poznaj siebie - pisze jeden z anonimowych Ojców Pustyni w
liście do innego mnicha. - Gdyż nic nie jest trudniejsze, niż
poznanie samego siebie, nic nie wymaga więcej trudu, nic nie
wymaga więcej pracy. Jednak gdy poznasz siebie, wtedy będziesz też
mógł poznać Boga.
W konsekwencji, wezwanie do poznania siebie, sformułowane tak w
„biblijny", jak i „delficki" sposób, stało się
stałym elementem najpierw starożytnej, a następnie
średniowiecznej tradycji monastycznych „ćwiczeń duchowych".
Oczywiście, sama przekazywana w ramach praktyki duchowej monastyczna
nauka „poznania samego siebie" nie zawierała głębszej
podbudowy teoretycznej. Podwaliny pod teologiczne i filozoficzne
uzasadnienie chrześcijańskiego sokratyzmu położyli natomiast w
swych egzegetycznych, teologicznych i mistycznych dziełach Ojcowie
Kościoła, z których większość praktykowała samopoznanie
właśnie w stanie mniszym.
Przekonani
o konieczności samopoznania dzięki czerpanej z Objawienia wiedzy o
człowieku, Ojcowie Kościoła nie mogli nie dostrzec, nie docenić,
a zarazem nie zaniepokoić się, iż do „poznania siebie" w
sposób równie stanowczy i równie eschatologiczny wzywa bliska im
przez swój religijno-mistyczny charakter filozofia platońska.
Dlatego też w swym nauczaniu starali się świadomie i
konsekwentnie te dwie tradycje scalić. W tym dążeniu do
zintegrowania delfickiego „poznaj samego siebie" z biblijnym
nauczaniem o człowieku odzyskującym świadomość swego położenia
pragnęli wykazać, iż to właśnie biblijna nauka wyprzedza
mądrość pogańską i jest jej zwieńczeniem. Dlatego też dla
wszystkich elementów sokratycznej tradycji pogańskiej znajdowali
odpowiedniki w Piśmie Świętym. Według nich, delficka maksyma nie
tylko implicite została zawarta przez Boga w całym
kierowanym do ludzi Objawieniu, lecz była również konkretnie i
dosłownie wypowiedziana przez Niego do Mojżesza w postaci nakazu:
„Czuwaj nad sobą samym" (Pwt 15,9), a także w zawartym w
Pieśni nad pieśniami upomnieniu Oblubieńca-Chrystusa
skierowanym do oblubienicy-duszy: „Jeśli nie poznałaś siebie,
idź za śladami owiec..." (Pnp 1,8). W pierwszym wypadku
przyjmowała wydźwięk bardziej „moralno-ascetyczny", w
drugim - bardziej „mistyczny". I właśnie ten mistyczny
wydźwięk poznania samego siebie był dla Ojców ważniejszy.
Człowiek miał bowiem „czuwać nad sobą", czyli poskramiać
swe złe skłonności po to, by wejść na drogę samopoznania
prowadzącego do oblubieńczego związku z Bogiem. Ojcowie
Kościoła swoje sokratyczne rozważania rozwijali zatem w
komentarzach do wymienionych fragmentów Pisma Świętego, a delficka
maksymę i związaną z nią tradycję filozoficznej interpretacji
przypominali zasadniczo dla porównania czy też zintegrowania z
nauczaniem biblijnym [„Powiadają, że
wśród sentencji jednego z siedmiu szczególnie sławnych mędrców
greckich istnieje takie oto podziwu godne zdanie: Znaj
siebie samego, albo: Poznaj
samego siebie. Salomon natomiast,
który, jak na to wskazaliśmy w naszej przedmowie, żył wcześniej
od nich wszystkich i przewyższał ich mądrością i wiedzą o
rzeczywistości, słowa te w tonie pogróżki kieruje do duszy, jakby
do kobiety, i mówi: Jeśli nie
poznasz siebie samej, o piękna między niewiastami.". Orygenes,
Komentarz do „Pieśni
nad pieśniami", II,
5, dz. cyt, s. 91. Por. Ambroży,
Hexaemeron 6,
6, 39, tłum. W. Szołdrski, Warszawa 1969, s. 205; tenże,
Expositiopsalmi CXVIII2, 13,
lin. 20, w: CSEL 62,
dz. cyt., s. 27].
A zatem, choć pewne formuły używane przez Ojców Kościoła, a
później przez myślicieli średniowiecznych, do wyrażania
problematyki nazywanej tradycyjnie przez historyków filozofii
„sokratyzmem" wypływały z filozofii pogańskiej, to jednak
sama istota chrześcijańskiego samopoznania zakorzeniona była w
Biblii i w opartym na biblijnej wierze doświadczeniu człowieka.
Dlatego należy przyznać, że mimo popełniania wielu nadużyć
etymologiczno-historycznych z myślą o znalezieniu dosłownego
znaczenia formuły delfickiej w pewnych cytatach biblijnych, ich trud
był o tyle uzasadniony, iż byli oni pewni, że do samopoznania w
pierwszym rzędzie zachęcali ich Mojżesz, Salomon i Chrystus, a nie
Sokrates czy Cy-ceron. Autorytet Apollina został więc w
„sokratyzmie chrześcijańskim" zastąpiony autorytetem Boga,
który poprzez swoich Proroków i swoje Słowo wzywał chrześcijan
do samopoznania.
Jeżeli więc zostało powiedziane, że Bernard był świadom
bliskości swych sokratycznych rozważań z tymi, które
prezentowali sokratycy pogańscy, to trzeba tu dodać, iż zachętę
do poznania samego siebie odnajdywał w pierwszym rzędzie nie u
nich, ale w duchowej praktyce własnej tradycji monastycznej. A skoro
w tradycji tej za główny cel uważano „szukanie Boga",
dlatego tym, co odróżniało jego sokratyczną refleksję od
rozważań Sokratesa - a co zbliżało go z kolei do rozpoczynającej
się już od Platona tradycji „sokratyzmu mistycznego" - było
traktowanie poznania siebie jako drogi wiodącej do poznania
Boga. Oczywiście, Opat z Clairvaux przekraczał ostatecznie i
platońską propozycję „poznania siebie", kontynuując
rozpoczętą przez Ojców tradycję „sokratyzmu chrześcijańskiego".
Gdy więc powoływał się na maksymę delficka, wówczas czynił to
jedynie po to, by ukazać jej treściową zbieżność z mądrością
Biblii, a nie w celu ewentualnego uzupełnienia przesłania
chrześcijańskiego ową mądrością Apollina.
Dowodził
zatem, że poznanie samego siebie to nie tylko wymóg wszelkiej
mądrości, lecz niezbywalny i podstawowy warunek chrześcijańskiego
nawrócenia i doskonalenia. Kiedy bowiem człowiek nie zna siebie, to
przecież nie może ocenić, w jak rozpaczliwym znajduje się
położeniu, a w konsekwencji nie znajduje powodu, dla którego
miałby pragnąć zbawienia; jeśli nie zna siebie, to nie widzi też
swego najgłębszego powołania, nie czuje skrytych porywów serca, i
tym samym nie interesuje go Bóg, a co za tym idzie, za absurdalne
uznaje porzucanie wszystkiego dla Niego. Jeżeli zatem niewiedza
w stosunku do siebie uniemożliwia kroczenie drogą szukania Boga i
podjęcie z Nim oblubieńczej relacji, to poznanie siebie musi być
podstawowym składnikiem życia monastycznego, pierwszym krokiem na
drodze „ćwiczeń duchowych", fundamentem, na którym powstaje
cała budowla ascezy i kontemplacji. Cysterski opat nieustannie
przypominał więc młodym mnichom, którzy rozpoczynali życie
monastyczne:
Tutaj
nie będziecie się zajmować pielęgnacją dzieci, ani poświęcać
czasu żonom [...], tu czeka was samotność i praca, dzięki czemu
będziecie pociągani przez Boga do miejsca sekretnego [...]. Lecz
aby tam dojść, trzeba wpierw wyruszyć w drogę, a to oznacza
-zobaczyć, kim się jest [...]. Dlatego w waszym powołaniu
będziecie się poświęcać temu podwójnemu rozważaniu, według
słów modlitwy świętego: „Mój Boże, spraw, żebym poznał
samego siebie i spraw, abym poznał Ciebie".
Już choćby z tego, co zostało dotąd powiedziane, widać wyraźnie,
że samo-poznanie jest centralnym elementem mistycznej doktryny
Bernarda. W dalszej części pracy zobaczymy, iż właściwie na
każdym etapie wyjaśniania mistycznej wędrówki ku Bogu uzasadnia
on konieczność poznania siebie, i że każdy element jego
mistycznej doktryny w jakiś sposób odnosi się do problematyki
samopoznania. Jest to temat podejmowany i rozwijany w ciągu
całej jego działalności nauczycielskiej, obecny we wszystkich jego
najważniejszych dziełach. Dlatego, jak zgodnie podkreśla większość
mediewistów zajmujących się tematyką sokratyzmu, to właśnie
na Bernardzie kończy się historia wysiłków refleksji
chrześcijańskiej, by tak ważna dla myślicieli pogańskich
maksyma delficka została uznana za integralny i wręcz podstawowy
element duchowej drogi chrześcijańskiej w jej najgłębszym
mistycznym wymiarze.
Za:
Rafał Tichy, Mistyczna historia człowieka według Bernarda z
Clairvaux, Wydawca FLOS CARMELI 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.