poniedziałek, 16 czerwca 2014

Jesienin – poeta złodziei


Wszyscy oni zbóje lub złodzieje,
Jak przesądził los.
Polubiłem wzrok ich bez nadziei
Chudość twarzy z trosk.
Wiele zła z radości jest w mordercach.
Nie ma w piersiach skarg.
W czerni lic wykrzywia się bluźnierca
Grymas sinych warg.

Siergiej Jesienin

(…)

Ty mnie już nie kochasz, nie masz serca …

Złodziej skończył śpiewać romans, który skupił wielu słuchaczy i dumnie rzekł:
- To zabronione.
- To Jesienin – powiedział ktoś.
- Niech będzie Jesienin – powiedział śpiewak.
Już wówczas – zaledwie trochę ponad trzy lata od śmierci poety – jego popularność w błatniackich kręgach była bardzo wielka. Był to jedyny poeta „przyjęty” i „uświęcony” przez błatniaków, którzy wcale nie darzą wierszy specjalnymi względami.

Później błatniacy uczynili go „klasykiem” - w dobrym tonie było mówić o nim z szacunkiem w złodziejskich kręgach.

Każdy wykształcony błatniak zna takie wiersze jak Rżnij harmonio, Znów tu piją, biją się i płaczą. Bardzo dobrze znają też List do matki. Natomiast zupełnie są im nieznane Perskie motywy, poematy i wczesne wiersze.

Dlaczego Jesienin jest tak bliski duszy błatniaka? Przede wszystkim przez wszystkie wiersze Jesienina przewija się nieukrywana sympatia do świata błatniaków. Niejednokrotnie wypowiedziana jasno i wprost. Dobrze pamiętamy:

Wszystko żywe ma znak swój wczesny
Przekazany z dziecinnych lat
Gdybym to ja nie tworzył pieśni
Tworzyłby mnie złodziejski świat.

Błatniacy te wiersze również dobrze pamiętają. Podobnie jak i te wcześniejsze (1915) – W kraju tam, gdzie żółci się pokrzywa … i wiele, wiele innych utworów.

Ale chodzi tu nie tylko o bezpośrednie wypowiedzi, nie tylko o taką jak w Czarnym człowieku, gdzie Jesienin sam sobie wystawia czysto błatniacką ocenę:

Ten człowiek był awanturnikiem
Lecz tej wysokiej
I dobrej marki.

Nastrój, odniesienia, tonacja licznych wierszy Jesienina bliskie są błatniackiemu światu.

Jakież to pokrewne im natury słyszą błatniacy w poezji Jesienina? Przede wszystkim to nuty tęsknoty, wszystko, co wywołuje żal, wszystko, co bliskie jest „więziennemu sentymentalizmowi”.

Zwierząt zaś, tych braci naszych mniejszych
Nigdy nie biłem ja po łbie.

Wiersze o psie, o lisie, o krowach i koniach rozumiane są jako słowa człowieka bezwzględnego w stosunku do innych i czułego w stosunku do zwierząt.

Ale... błatniacy potrafią przygarnąć psa i natychmiast żywego rozszarpać na kawałki – brak im moralnych przeszkód, a są przy tym ogromnie ciekawi, zwłaszcza jeżeli chodzi o to - „wyżyje czy nie wyżyje?” Rozpoczynając jeszcze w dzieciństwie obserwacje nad złapanymi przez siebie motylami, którym obrywa skrzydła, nad ptakami, którym wykłuwa oczy, po dojściu do wieku dojrzałego błatniak wykłuwa oczy człowiekowi, kierując się tą samą czystą ciekawością co w dzieciństwie.

A za wierszami Jesienina o zwierzętach jawi im się pokrewna dusza. Wcale nie odczuwają w tych wierszach ich tragicznej powagi. Wydają im się zręcznie rymowanym oświadczeniem.

Na nutki wyzwania, protestu, beznadziejności – na wszystkie te elementy poezji Jesienina błatniacy są niezmiernie wrażliwi. Niepotrzebne są im jakieś tam Kobyle okręty czy Pantokrator. Błatniacy – to realiści. W wierszach Jesienina wielu rzeczy nie rozumieją, i to czego nie rozumieją, odrzucają. Natomiast najbardziej proste wiersze z cyklu Moskwa karczemna odbierane są jako odczucia pokrewne ich duszom, ich podziemnemu bytowaniu z prostytutkami w ponurej atmosferze hulanek.

Pijaństwo, hulanki, wysławianie rozpusty – wszystko to znajduje odzew w złodziejskich duszach.

Przechodzą oni obojętnie obok Jesieninowskiej liryki związanej z pejzażem, obok wierszy o Rosji – ani trochę nie interesuje to błatniaków.

Natomiast w wierszach, które znają i po swojemu cenią, dokonują śmiałych cięć. Na przykład w wierszu Rżnij, harmonio obcięli ostatnią strofkę z powodu słów:

Kochana ma, ja płaczę
Nie gniewaj się...

Przekleństwa wmontowane przez Jesienina w jego wiersze wywołują nieodmiennie zachwyt. Jakżeby. Przecież język każdego błatniaka naszpikowany jest najbardziej wyszukanymi, wielopiętrowymi, wydoskonalonymi ordynarnymi przekleństwami. To ich leksykon, ich życie.

I oto mają przed sobą poetę, który nie zapomina tej „ważnej dla nich”cechy tego, co robią.

Upoetycznienie chuligaństwa również sprzyja popularności Jesienina wśród złodziei, jakkolwiek wydawałoby się, że od tej strony nie powinien w ich środowisku wywoływać żadnego uznania. Przecież złodzieje starają się o to, aby w oczach „frajerów” wyraźnie być kimś innym niż chuligani, bo i rzeczywiście są oni zjawiskiem o wiele bardziej niebezpiecznym. Jednakże w oczach „prostego człowieka” chuligan – to coś bardziej strasznego niż złodziej.

Jesieninowskie chuligaństwo opisane w jego wierszach odbierane jest przez złodziei jak coś, co się zdarza w ich „knajpach”, w czasie tajnych hulanek, nieokiełzanych i ponurych libacji.

Jestem taki jak wy, zgubiony,
Już nie mogę się cofnąć wstecz.

Każdy wiersz Moskwy karczemnej zawiera nutki znajdujące oddźwięk w duszy błatniaka; dalekie jednak od głębokiego humanizmu i jasnej liryki stanowiącej istotę Jesieninowskich wierszy.

Oni chcą wydobyć stamtąd inne, współdźwięczące dla nich linijki. A one tam są, u Jesienina istnieje ten ton – człowieka obrażonego na świat. Istnieje też jeszcze inna strona poezji Jesienina, która zbliża go do pojęć panujących w błatniackim świecie, do ich kodeksu. Chodzi tu o stosunek do kobiety. Błatniak odnosi się do niej z pogardą, uważając ją za istotę niższą. Kobieta na nic innego nie zasługuje oprócz znęcania się, ordynarnych żartów i bicia.

Błatniak zupełnie nie myśli o dzieciach; w jego moralności nie istnieją takie zobowiązania, brak jest pojęć, które wiązałyby go z „potomkami”.

Kim będzie jego córka? Prostytutką? Złodziejką? Kim będzie syn? Błatniakowi zdecydowanie jest wszystko jedno. A czyż zgodnie z „prawem” złodziej nie jest zobowiązany ustąpić swoją przyjaciółkę bardziej „autorytatywnemu” koledze?

Rozsiałem ja po świecie dzieci swe
I żonę też
Nietrudno było oddać

I tu zasady moralne poety w pełni odpowiadają prawom i gustom uświęconym złodziejską tradycją i warunkami życia.

Pij, wydro, pij!

Wiersze Jesienina o pijanych, prostytutkach błatniacy znają na pamięć i od dawna przyjęli je „na uzbrojenie”. Tak samo Słowniczek na jedną ładną piosenkę... i Ty mnie już nie kochasz, nie masz serca... z własną melodią, włączone zostały do skarbnicy „folkloru” kryminalistów, jak również:

Nie chrap trójko u drzwi mych spóźniona!
Nasze życie minęło jak we śnie.
Może jutro w szpitalu gdzieś skonam
W wieczny spokój przemienię swój gniew.

Złodziejscy śpiewacy zmienili tylko „szpital” na „więzienie”.

Kult matki w połączeniu z ordynarnie cynicznym i pogardliwym stosunkiem do kobiety-żony stanowi charakterystyczną cechę codziennego życia złodziei.

Pod tym względem poezja Jesienina niezwykle finezyjnie odtwarza pojęcia błatniackiego świata.

Matka jest dla błatniaka obiektem jego sentymentalnych wzruszeń, czymś dla niego „najświętszym”. To również należy do reguł dobrego zachowania złodzieja, do jego „duchowych tradycji”. Współistniejąc z chamstwem wobec kobiet w ogóle, słodkawo-sentymentalny stosunek do matki wydaje się czymś kłamliwym i oszukańczym. Jednakże kult matki – to oficjalna ideologia błatniaków.

Pierwszym wierszem, który zna dosłownie każdy błatniak, jest List do matki („Żyjesz jeszcze, moja ty staruszko?”). Ten wiersz – to błatniacki Boży ptaszek.

Ale i wszystkie inne wiersze Jesienina o matce, jakkolwiek nie mogą się równać pod względem popularności z Listem, są mimo wszystko znane i uznane.

Nastroje poezji Jesienina, w pewnej jej części, z zadziwiająco utrafioną dokładnością zgadzają się z pojęciami świata błatniaków. Tym właśnie daje się wyjaśnić popularność poety w środowisku złodziei.

Starając się w jakiś sposób podkreślić swoją bliskość w stosunku do Jesienina, w jakiś sposób zademonstrować całemu światu swój związek z wierszami poety, błatniacy z właściwą im teatralnością, tatuują swe ciała przekłamanymi często cytatami z jego poezji. Najbardziej popularnymi, spotykanymi u bardzo wielu młodych błatniaków, wśród różnych obrazków o seksualnej treści, wyobrażeń kart i nagrobków, są następujące:

Jak mało jest przebytych dróg,
Jak wiele popełniono błędów.

Albo

Jak płonąć – to już tak by spłonąć,
Kto spłonął, gorzeć już nie będzie.

Stawiam na pikową damę,
Zagrałem karowego asa.

Wydaje się, że żaden poeta na świecie nigdy jeszcze nie był w taki sposób propagowany.

Jedynie Jesienin został w taki osobliwy sposób zaszczycony, „uznany” przez błatniacki świat.

Uznanie – to cały proces. Od zaciekawienia przy pobożnym zaznajomieniu się do włączenia Jesienina zgodnie z powszechną akceptacją wszystkich hersztów podziemnego świata minęło dwadzieścia, trzydzieści lat. Były to te same lata, kiedy Jesienina nie wydawano albo wydawano niewiele (Moskwa karczemna do dzisiaj nie została wydana). Tym więcej zaufania i ciekawości wzbudza on wśród błatniaków.

Błatniacki świat nie lubi poezji. Nie ma dla niej miejsca w tym ponurym świecie. Wyjątkiem jest Jesienin. Ciekawe, że jego biografia, jego samobójstwo nie odegrały tu żadnej roli, w niczym nie przyczyniły się do jego powodzenia.

Zawodowi kryminaliści nie znają samobójstw, odsetek samobójstw w ich środowisku równa się zeru. Najbardziej znający się na rzeczy złodzieje objaśniali tragiczną śmierć Jesienina tym, że poeta nie był jednak w pełni złodziejem, był czymś w rodzaju „odpadu”, „wybrakowanego frajera”, od którego wszystkiego można oczekiwać.

Ale na pewno – powie to każdy błatniak, doświadczony i niedoświadczony – w Jesieninie była „kropla krwi żulika”.


Warłam Szałamow, Opowiadania kołymskie
Fragment z: Siergiej Jesienin i złodziejski świat
s. 682-687
tłumaczenie:Juliusz Baczyński



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.