… Wszyscy oni zbóje lub
złodzieje,
Jak przesądził los.
Polubiłem wzrok ich bez nadziei
Chudość twarzy z trosk.
Wiele zła z radości jest w
mordercach.
Nie ma w piersiach skarg.
W czerni lic wykrzywia się
bluźnierca
Grymas sinych warg.
Siergiej Jesienin
(…)
Ty mnie już nie kochasz, nie masz
serca …
Złodziej skończył śpiewać romans,
który skupił wielu słuchaczy i dumnie rzekł:
- To zabronione.
- To Jesienin – powiedział ktoś.
- Niech będzie Jesienin – powiedział
śpiewak.
Już wówczas – zaledwie trochę
ponad trzy lata od śmierci poety – jego popularność w
błatniackich kręgach była bardzo wielka. Był to jedyny poeta
„przyjęty” i „uświęcony” przez błatniaków, którzy wcale
nie darzą wierszy specjalnymi względami.
Później błatniacy uczynili go
„klasykiem” - w dobrym tonie było mówić o nim z szacunkiem w
złodziejskich kręgach.
Każdy wykształcony błatniak zna
takie wiersze jak Rżnij harmonio, Znów tu piją, biją się i
płaczą. Bardzo dobrze znają też List do matki.
Natomiast zupełnie są im nieznane Perskie motywy, poematy i
wczesne wiersze.
Dlaczego Jesienin jest tak bliski duszy
błatniaka? Przede wszystkim przez wszystkie wiersze Jesienina
przewija się nieukrywana sympatia do świata błatniaków.
Niejednokrotnie wypowiedziana jasno i wprost. Dobrze pamiętamy:
Wszystko żywe ma znak swój wczesny
Przekazany z dziecinnych lat
Gdybym to ja nie tworzył pieśni
Tworzyłby mnie złodziejski świat.
Błatniacy te wiersze również dobrze
pamiętają. Podobnie jak i te wcześniejsze (1915) – W kraju
tam, gdzie żółci się pokrzywa … i wiele, wiele innych
utworów.
Ale chodzi tu nie tylko o bezpośrednie
wypowiedzi, nie tylko o taką jak w Czarnym człowieku, gdzie
Jesienin sam sobie wystawia czysto błatniacką ocenę:
Ten człowiek był awanturnikiem
Lecz tej wysokiej
I dobrej marki.
Nastrój, odniesienia, tonacja licznych
wierszy Jesienina bliskie są błatniackiemu światu.
Jakież to pokrewne im natury słyszą
błatniacy w poezji Jesienina? Przede wszystkim to nuty tęsknoty,
wszystko, co wywołuje żal, wszystko, co bliskie jest „więziennemu
sentymentalizmowi”.
Zwierząt zaś, tych braci naszych
mniejszych
Nigdy nie biłem ja po łbie.
Wiersze o psie, o lisie, o krowach i
koniach rozumiane są jako słowa człowieka bezwzględnego w
stosunku do innych i czułego w stosunku do zwierząt.
Ale... błatniacy potrafią przygarnąć
psa i natychmiast żywego rozszarpać na kawałki – brak im
moralnych przeszkód, a są przy tym ogromnie ciekawi, zwłaszcza
jeżeli chodzi o to - „wyżyje czy nie wyżyje?” Rozpoczynając
jeszcze w dzieciństwie obserwacje nad złapanymi przez siebie
motylami, którym obrywa skrzydła, nad ptakami, którym wykłuwa
oczy, po dojściu do wieku dojrzałego błatniak wykłuwa oczy
człowiekowi, kierując się tą samą czystą ciekawością co w
dzieciństwie.
A za wierszami Jesienina o zwierzętach
jawi im się pokrewna dusza. Wcale nie odczuwają w tych wierszach
ich tragicznej powagi. Wydają im się zręcznie rymowanym
oświadczeniem.
Na nutki wyzwania, protestu,
beznadziejności – na wszystkie te elementy poezji Jesienina
błatniacy są niezmiernie wrażliwi. Niepotrzebne są im jakieś tam
Kobyle okręty czy Pantokrator. Błatniacy – to
realiści. W wierszach Jesienina wielu rzeczy nie rozumieją, i to
czego nie rozumieją, odrzucają. Natomiast najbardziej proste
wiersze z cyklu Moskwa karczemna odbierane są jako odczucia
pokrewne ich duszom, ich podziemnemu bytowaniu z prostytutkami w
ponurej atmosferze hulanek.
Pijaństwo, hulanki, wysławianie
rozpusty – wszystko to znajduje odzew w złodziejskich duszach.
Przechodzą oni obojętnie obok
Jesieninowskiej liryki związanej z pejzażem, obok wierszy o Rosji –
ani trochę nie interesuje to błatniaków.
Natomiast w wierszach, które znają i
po swojemu cenią, dokonują śmiałych cięć. Na przykład w
wierszu Rżnij, harmonio obcięli ostatnią strofkę z powodu
słów:
Kochana ma, ja płaczę
Nie gniewaj się...
Przekleństwa wmontowane przez
Jesienina w jego wiersze wywołują nieodmiennie zachwyt. Jakżeby.
Przecież język każdego błatniaka naszpikowany jest najbardziej
wyszukanymi, wielopiętrowymi, wydoskonalonymi ordynarnymi
przekleństwami. To ich leksykon, ich życie.
I oto mają przed sobą poetę, który
nie zapomina tej „ważnej dla nich”cechy tego, co robią.
Upoetycznienie chuligaństwa również
sprzyja popularności Jesienina wśród złodziei, jakkolwiek
wydawałoby się, że od tej strony nie powinien w ich środowisku
wywoływać żadnego uznania. Przecież złodzieje starają się o
to, aby w oczach „frajerów” wyraźnie być kimś innym niż
chuligani, bo i rzeczywiście są oni zjawiskiem o wiele bardziej
niebezpiecznym. Jednakże w oczach „prostego człowieka” chuligan
– to coś bardziej strasznego niż złodziej.
Jesieninowskie chuligaństwo opisane w
jego wierszach odbierane jest przez złodziei jak coś, co się
zdarza w ich „knajpach”, w czasie tajnych hulanek, nieokiełzanych
i ponurych libacji.
Jestem taki jak wy, zgubiony,
Już nie mogę się cofnąć wstecz.
Każdy wiersz Moskwy karczemnej
zawiera nutki znajdujące oddźwięk w duszy błatniaka; dalekie
jednak od głębokiego humanizmu i jasnej liryki stanowiącej istotę
Jesieninowskich wierszy.
Oni chcą wydobyć stamtąd inne,
współdźwięczące dla nich linijki. A one tam są, u Jesienina
istnieje ten ton – człowieka obrażonego na świat. Istnieje też
jeszcze inna strona poezji Jesienina, która zbliża go do pojęć
panujących w błatniackim świecie, do ich kodeksu. Chodzi tu o
stosunek do kobiety. Błatniak odnosi się do niej z pogardą,
uważając ją za istotę niższą. Kobieta na nic innego nie
zasługuje oprócz znęcania się, ordynarnych żartów i bicia.
Błatniak zupełnie nie myśli o
dzieciach; w jego moralności nie istnieją takie zobowiązania, brak
jest pojęć, które wiązałyby go z „potomkami”.
Kim będzie jego córka? Prostytutką?
Złodziejką? Kim będzie syn? Błatniakowi zdecydowanie jest
wszystko jedno. A czyż zgodnie z „prawem” złodziej nie jest
zobowiązany ustąpić swoją przyjaciółkę bardziej
„autorytatywnemu” koledze?
Rozsiałem ja po świecie dzieci swe
I żonę też
Nietrudno było oddać
I tu zasady moralne poety w pełni
odpowiadają prawom i gustom uświęconym złodziejską tradycją i
warunkami życia.
Pij, wydro, pij!
Wiersze Jesienina o pijanych,
prostytutkach błatniacy znają na pamięć i od dawna przyjęli je
„na uzbrojenie”. Tak samo Słowniczek na jedną ładną
piosenkę... i Ty mnie już nie kochasz, nie masz serca... z
własną melodią, włączone zostały do skarbnicy „folkloru”
kryminalistów, jak również:
Nie chrap trójko u drzwi mych
spóźniona!
Nasze życie minęło jak we śnie.
Może jutro w szpitalu gdzieś
skonam
W wieczny spokój przemienię swój
gniew.
Złodziejscy śpiewacy zmienili tylko
„szpital” na „więzienie”.
Kult matki w połączeniu z ordynarnie
cynicznym i pogardliwym stosunkiem do kobiety-żony stanowi
charakterystyczną cechę codziennego życia złodziei.
Pod tym względem poezja Jesienina
niezwykle finezyjnie odtwarza pojęcia błatniackiego świata.
Matka jest dla błatniaka obiektem jego
sentymentalnych wzruszeń, czymś dla niego „najświętszym”. To
również należy do reguł dobrego zachowania złodzieja, do jego
„duchowych tradycji”. Współistniejąc z chamstwem wobec kobiet
w ogóle, słodkawo-sentymentalny stosunek do matki wydaje się czymś
kłamliwym i oszukańczym. Jednakże kult matki – to oficjalna
ideologia błatniaków.
Pierwszym wierszem, który zna
dosłownie każdy błatniak, jest List do matki („Żyjesz
jeszcze, moja ty staruszko?”). Ten wiersz – to błatniacki Boży
ptaszek.
Ale i wszystkie inne wiersze Jesienina
o matce, jakkolwiek nie mogą się równać pod względem
popularności z Listem, są mimo wszystko znane i uznane.
Nastroje poezji Jesienina, w pewnej jej
części, z zadziwiająco utrafioną dokładnością zgadzają się z
pojęciami świata błatniaków. Tym właśnie daje się wyjaśnić
popularność poety w środowisku złodziei.
Starając się w jakiś sposób
podkreślić swoją bliskość w stosunku do Jesienina, w jakiś
sposób zademonstrować całemu światu swój związek z wierszami
poety, błatniacy z właściwą im teatralnością, tatuują swe
ciała przekłamanymi często cytatami z jego poezji. Najbardziej
popularnymi, spotykanymi u bardzo wielu młodych błatniaków, wśród
różnych obrazków o seksualnej treści, wyobrażeń kart i
nagrobków, są następujące:
Jak mało jest przebytych dróg,
Jak wiele popełniono błędów.
Albo
Jak płonąć – to już tak by
spłonąć,
Kto spłonął, gorzeć już nie
będzie.
Stawiam na pikową damę,
Zagrałem karowego asa.
Wydaje się, że żaden poeta na
świecie nigdy jeszcze nie był w taki sposób propagowany.
Jedynie Jesienin został w taki
osobliwy sposób zaszczycony, „uznany” przez błatniacki świat.
Uznanie – to cały proces. Od
zaciekawienia przy pobożnym zaznajomieniu się do włączenia
Jesienina zgodnie z powszechną akceptacją wszystkich hersztów
podziemnego świata minęło dwadzieścia, trzydzieści lat. Były to
te same lata, kiedy Jesienina nie wydawano albo wydawano niewiele
(Moskwa karczemna do dzisiaj nie została wydana). Tym więcej
zaufania i ciekawości wzbudza on wśród błatniaków.
Błatniacki świat nie lubi poezji. Nie
ma dla niej miejsca w tym ponurym świecie. Wyjątkiem jest Jesienin.
Ciekawe, że jego biografia, jego samobójstwo nie odegrały tu
żadnej roli, w niczym nie przyczyniły się do jego powodzenia.
Zawodowi kryminaliści nie znają
samobójstw, odsetek samobójstw w ich środowisku równa się zeru.
Najbardziej znający się na rzeczy złodzieje objaśniali tragiczną
śmierć Jesienina tym, że poeta nie był jednak w pełni
złodziejem, był czymś w rodzaju „odpadu”, „wybrakowanego
frajera”, od którego wszystkiego można oczekiwać.
Ale na pewno – powie to każdy
błatniak, doświadczony i niedoświadczony – w Jesieninie była
„kropla krwi żulika”.
Warłam Szałamow, Opowiadania
kołymskie
Fragment z: Siergiej Jesienin i
złodziejski świat
s. 682-687
tłumaczenie:Juliusz Baczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.