poniedziałek, 13 stycznia 2014

To wielka zbrodnia powoływać do życia człowieka ...


" - Moja rodzina, rodzice, wszystko, cały świat, którego mógłbym się trzymać i którego stale usiłowałem się trzymać, bardzo wcześnie rozpłynął mi się w mroku, po prostu przez noc zniknął w ciemności, zginął mi z oczu, a może to ja oddaliłem się od niego, przeniosłem się w ciemność. Nie wiem dokładnie. W każdym razie wcześnie pozostałem samotny, może od początku byłem samotny. Samotność zaprzątała mnie, jak daleko sięgnę pamięcią. Także pojęcie samotności. Zamknięcia w samym sobie. Nie potrafiłem sobie wówczas wyobrazić, że być może na zawsze pozostanę samotny, przez cały czas. Nie mieściło mi się to w głowie, nie mogłem sobie wbić tej myśli do głowy ani z niej wybić. - Powiedział: - Powracałem do tego raz po raz. Stałem tu bezradnie. Stałem tam w izolacji. Budziłem się tu. A nie tam, gdzie powinienem był się zbudzić, stosownie do mego usposobienia. Dzieciństwo i młodość były równie okropną samotnością, jak straszną samotnością jest moja starość. Jak gdyby natura miała prawo nieustannie mnie odpychać, wciąż ku mnie samemu, we mnie samego, odpychać od wszystkiego, ku wszystkiemu, ale zawsze do granicy. Rozumie pan, co chcę powiedzieć: człowiek ma uszy pełne wyrzutów, jakie czyni samemu sobie. I jeśli sądzi, że był to kiedyś śpiew, jakiś utrwalony w zapisie nutowym lub improwizowany utwór muzyczny, myli się: to też nic innego jak samotność. Tak jest z ptakami w lesie, tak z wodą morską, która uderza człowiekowi o kolana. Nigdy nie umiałem sobie poradzić, a tym bardziej nie umiem dzisiaj. Zaskakujące, prawda? Moim zdaniem ludzie tylko udają, że nie są samotni, bo zawsze są samotni. Kiedy się widzi, jak roztapiają się w swoich wspólnotach: a może te kluby, stowarzyszenia, religie, miasta to właśnie dowody niezmiernego osamotnienia? Widzi pan, są to wciąż te same myśli. Nienaturalne, być może. Przesycone związkami. Być może bezsensowne. Pewnie dyletanckie. Jeśli z samotnością łączy się pewna użytkowa samodzielność - powiedział - to można ją jakoś znieść, ale ja nie miałem nigdy ani odrobiny samodzielności. Nie wiedziałem nigdy, co począć. Z tym, co do człowieka dociera, z wpływami, otoczeniem, własnym ja, nie potrafiłem się uporać. Ani z tym, co było we mnie zawsze. Tak. Widzi pan! - Powiedział: - Ludzie, którzy powołują do życia nowego człowieka, biorą przecież na siebie potworną odpowiedzialność. Wszystko jest niemożliwe do spełnienia. Beznadziejne. To wielka zbrodnia powoływać do życia człowieka, o którym się wie, że będzie nieszczęśliwy, przynajmniej kiedyś tam stanie się nieszczęśliwy. Nieszczęście, które trwa przez chwilę, jest pełnym nieszczęściem. Płodzić samotność, ponieważ samemu nie chce się być samotnym, to czyn zbrodniczy. - Powiedział: - Popęd naturalny jest zbrodniczy, a powoływanie się nań to wykręt, jak wykrętem tylko jest wszystko, czego chwytają się ludzie.

Zwrócił się w stronę miejscowości, która leżała przed nami: - Zamieszkują tu ludzie kiepskiego gatunku - powiedział. - Są stosunkowo niscy. Niemowlętom wtyka się w usta gałgany z wódką, żeby nie krzyczały. Dużo potworków. Acefalia nie należy tu do rzadkości. Nie ma się ulubionych dzieci, ma się po prostu kupę dzieci. Latem doznają one udaru, bo ich delikatne tkanki nie wytrzymują słońca, które często pali jak ogniem. Zimą, jak już się powiedziało, zamarzają w drodze do szkoły. Alkohol wyparł mleko. Wszyscy mają wysokie, ochrypłe głosy. Wielu przychodzi na świat z wrodzonym kalectwem. Wszyscy spłodzeni w alkoholowym zamroczeniu. Większość wykazuje skłonności przestępcze. Znaczny procent ludzi młodych stale siedzi w więzieniu. Ciężkie uszkodzenia ciała, nierząd i sodomia są na porządku dziennym. Znęcanie się nad dziećmi, morderstwa to wydarzenia na niedzielne popołudnia”.

Thomas Bernhard, "Mróz", tłum. S. Błaut, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1979, s. 26-28.


Oczywiście w sensie metafizycznym, idea zawarta w tytule jest błędna, sami siebie powołujemy do życia, rodzice są tylko wykonawcami wyroku jaki na siebie wydaliśmy. Jednakże istnieje też kwestia osobistej odpowiedzialności, np. istniejący obecnie system społeczno polityczny jest wyjątkowo niekorzystny, by wychowywać w nim dzieci, tak jakby się tego chciało. Poza tym oprócz podstaw moralności, które można dziecku przekazać dobre wykształcenie wymaga prywatnych wysoce wykwalifikowanych nauczycieli co jest kosztowne.

No i jest oczywiście fundamentalny zarzut dla rodzicielstwa – nie wydaje się rozsądnym powoływanie do życia kolejnych istot, skoro nie potrafi się im powiedzieć, czym właściwie to życie jest i o co w nim chodzi.

A gdy taka wiedza się kiedyś u nas pojawi, płodzenie dzieci będzie ostatnią rzeczą jak mogłaby przyjść nam do głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.