piątek, 17 stycznia 2014

Sowiecka twarz


"Przyjrzycie się twarzom oficjalnych sowieckich turystów, polityków, działaczy, pisarzy po trzydziestce. Otyłe czy szczupłe, przystojne czy szpetne, sympatyczne czy antypatyczne, twarze inteligentów w którymś pokoleniu czy wydwiżeńców, energiczne czy bierne, dobroduszne czy sadystyczne - mają one wspólne piętno, ledwo dające się wyrazić w słowie. Nie jest to na pewno maska, raczej ogólna fasada, pod którą można domyślić się można paru czy kilku warstw podtwarzy. Jakaś martwota w spojrzeniu przy niepokojąco żywych oczach. Monstrualna pewność siebie i swego, która za chwilę - ku naszej zgrozie - może się obrócić w krzyk błagalny bądź obłąkany? Jowialna wesołość, nie dość szczelnie maskująca tchórzliwe przyczajenie. Stale napięta uwaga, czujność zbiega, który musi wiedzieć, co się dzieje za jego plecami. Nie tyle ociężałość, co ciężkość. Nienaturalnie stała gotowość do sympatycznego uśmiechu i parweniuszowska pyszność czynowicza. I, last but not least, szczególnie u partyjnych dygnitarzy i w ogóle u partyjnych działaczy niższej nawet rangi, to wszystko, co Rosjanie nazywają nieprzetłumaczalnym słowem poszłost': osobliwa mieszanina ordynarności, nudy, pospolitości. Czasem brak jednego i drugiego z tych komponentów, ale zostaje ich ogólny syntetyczny 'wygląd', Gestalt. Naturalnie, mowa tu o twarzy typowo sowieckiej. A właśnie typowe piętno sowieckie przeważało u nowo przybyłych więźniów. Prezentowali oni wszystkie podgatunki sowieckiej fizjonomiki. Nic w nich nie zostało z muzycznych nieomal kontrapunktów i napięć fizjonomiki przedrewolucyjnych inteligentów rosyjskich. Nie mieli też dowcipnej prostoty twarzy rosyjskiego ludu.

Bardziej wyrazisty niż normalnie kontrast pomiędzy ujmującą niekiedy górną połową twarzy a dolną, o miękkim ciele i twardej kości. Ale co tu jest zgoła osobliwe: oczy ich, wyraz tych oczu, harmonizują właśnie z dolną częścią twarzy, co znamionuje zapewne przewagę animalizmu. Podkreślam: to fizjonomika nie tylko nowej inteligencji, ale - mniej uchwytnie, ale często - także i starej, po tylu dziesięcioleciach 'bytu', który określa nie tylko 'świadomość'. Rzecz to zrozumiała i prosząca o wyrozumiałość, gdy się wspomni, że starczyło nie mieć przepisowego ubrania, wyglądu i mimiki, by zginąć. Natura zaś, jak wiadomo, jest genialnie wynalazcza w mimetyzmach".

Aleksander Wat, "Śmierć starego bolszewika" [w] Tegoż, "Świat na haku i pod kluczem: Eseje", opr. K. Rutkowski, Czytelnik, Warszawa 1991, s. 67-68. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.