Tymczasem należy dziwić się, jak to
- w ludzkim i zwierzęcym świecie - dwie zwykłe pobudki: głód i
popęd płciowy, wspomagane jeszcze co najwyżej przez nudę,
wytwarzają i podtrzymują ów przemożny, różnorodny i nieustanny
ruch; one to właśnie stanowią primum mobile tak skomplikowanej,
wprawiającej barwne marionetki w ruch machiny.
Jeżeli rozważymy całą rzecz bliżej,
stwierdzimy przede wszystkim, jak istnienie nieorganiczne jest w
każdej chwili nadwątlane i ostatecznie niszczone przez siły
chemiczne; istnienie organiczne natomiast jest możliwe tylko wskutek
ciągłej przemiany materii, która (przemiana) wymaga ustawicznego
dopływu, a więc pomocy z zewnątrz. Już przeto samo w sobie, życie
organiczne podobne jest do balansującej na czubku palca tyczki,
która stale musi być w ruchu; jest zatem ciągłym byciem w
potrzebie, wciąż odnawiającym się brakiem i nie kończącą się
niedolą. Jednakże dopiero za pośrednictwem tego organicznego życia
możliwa jest świadomość. - To wszystko przeto stanowi byt
skończony; jako jego przeciwieństwo należałoby pomyśleć był
nieskończony, ani nie narażony na napaść z zewnątrz, ani też
nie wymagający zewnętrznej pomocy, i stąd aei hosaulos on, w
wiecznym spoczynku, lite gignomenon, ute apollymenon, wyzbyty zmiany,
czasu, wielości i różnorodności; którego negatywne poznanie jest
przewodnim motywem filozofii Platona. Taki byt musi być tym, do
czego toruje drogę zaprzeczenie woli życia.
Sceny naszego życia podobne są do
obrazków w masywnej mozaice, które z bliska nie robią wrażenia;
trzeba stanąć od nich z dala, aby ocenić ich piękno. Stąd też
osiągnąć coś upragnionego znaczy to wykryć, iż to tylko
marność - żyjemy więc zawsze w oczekiwaniu czegoś lepszego, i to
często zarazem w pełnej żalu tęsknocie za minionym. Rzeczy
teraźniejsze natomiast przyjmujemy w poczuciu tymczasowości,
uważając je za nic innego, jak tylko drogę do celu. Dlatego to
ludzie, spoglądając u kresu swych dni wstecz stwierdzają
zazwyczaj, że całe ich życie upłynęło pod znakiem ad inierini,
i ze zdziwieniem widzą, iż to, co na ich oczach przechodziło tak
nie docenione i mdłe, stanowiło właśnie ich życie - było tym
właśnie, w czego oczekiwaniu żyli. I tak z reguły przebiega
ludzkie życie - człowiek, mamiony nadzieją, pląsa wprost w
objęcia śmierci.
Nadto zaś jeszcze ta nienasyconość
indywidualnej woli, na mocy której (nienasyconości) każde
zaspokojenie rodzi nowe pragnienie, tak że atrybutywne pożądanie
- wiecznie niezaspokojone - idzie w nieskończoność! Polega ona
jednak w gruncie rzeczy na tym, że wola, wzięta sama w sobie - jest
władcą światów, do którego wszystko należy i któremu przeto
mogłaby zadośćuczynić tylko całość, która jest nieskończona,
nigdy zaś jakaś część. - Jakąż tymczasem litość musi budzić
w nas rozważanie, jak znikoma cząstka staje się udziałem tego
Władcy świata, w jego indywidualnym zjawisku: przeważnie tylko
tyle, ile wystarcza, by zachować indywidualne ciało. Stąd jego
głęboka boleść.
Schopenhauer, Metafizyka życia i
śmierci,
tłumaczenie Józef Marzęcki
Bez wątpienia Schopenhauer miał
genialną intuicję i jego wizja ludzkiej egzystencji jest zgodna z
Dhammą. Ale … Dhamma to przede wszystkim praktyka i jeżeli nasza
wiedza teoretyczna nie pokrywa się z praktyką, [jak to było w
przypadku Schopenhauera] stajemy przed pytaniem: co jest tego
powodem? A odpowiedź może być tylko jedna, nasza wizja
rzeczywistości jest teoretyczna, spekulatywna, nie jest bezpośrednim
poznaniem.
Ale na bezrybiu i rak ryba, zatem w
dzisiejszych czasach, gdy nauczyciele buddyjscy propagują otwarcie
sodomię, zachwalają socjalizm, tłumacząc święte teksty wkładają
u usta Buddy zwrot he/ she i nauczają, że życie wcale nie jest
znowu takim cierpieniem*, jak to się wydaje pewnym niezrównoważonym
pesymistom – czytanie Schopenhauera może być całkiem niezłą
odtrutką na te wszystkie brednie.
*Główna linia argumentu jest taka, że
nie samo życie jest cierpieniem - dukkha – ale przywiązanie do
niego. Takie nauczanie całkowicie rozmija się z Dhammą, gdyż jest
jasne, że przywiązujemy się do tego co daje nam przyjemność, i
aby usunąć to przywiązanie musimy zobaczyć bolesność rzeczy do
której się przywiązujemy, stąd „Życie jest cierpieniem” -
nie jest dogmatem, który Budda każe nam zaakceptować jako formułę
do zapamiętania i uroczystego wygłaszania ku konsternacji
optymistów, ale jest przesłaniem, które dopiero musimy w pełni
zrozumieć, aż do punktu gdy nic nietrwałego nie będzie nam się
wydawało godne pożądania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.