Literatura
XX wieku naznaczona jest często świadomością rozziewu między
'ja' a życiem i to ów rozziew sprawia, że nie jest to już jego
życie, lecz przestrzeń, do której bohater nie potrafi dotrzeć ani
się w niej zadomowić, coś obcego, do czego nie przynależy, co
wymyka mu się nieustannie, czego nigdy nie posiadał, lecz za czym
tęskni, jak gdyby to coś zostało utracone.
Literatura
nowoczesna jest często tęsknotą za życiem; nie za jakąś jego
określoną i szczególną formą, nad której brakiem się boleje,
albo za jakimś dobrem, którego eliminacja czyni je przykrym i
nieszczęśliwym, lecz za życiem samym w sobie, jak gdyby to życie
było nieobecne. 'To bezimienna tęsknota za życiem/ płakała cicho
w mej duszy', powiada wiersz Hoffmannsthala, który porównuje taką
nostalgię do melancholii kogoś, kto płynąc statkiem, widzi z
niego wieczorem swoje rodzinne miasto, dostrzega ulice i ogrody,
znane z dzieciństwa, a także samego siebie jako dziecko na brzegu,
chciałby odpowiedzieć światłu, które pozdrawia go z okna, lecz
statek uwozi go już daleko.
W
takim obrazie życie, w które nie można wejść, zdaje się
utracone w przeszłości, nie zaś w przyszłości, jest zawsze
nieobecnością, ponieważ tęsknota nie kieruje się ku temu, co
było naprawdę egzystencją dziecka, to jest autora, który był
dzieckiem w tamtych ogrodach, lecz ku egzystencji nigdy
nieistniejącej, ku pełni sensu i szczęścia, których dziecko
jedynie oczekiwało, a za którymi dorosły tylko tęskni.
Claudio
Magris, Nieobecne życie [w:] Tegoż, Itaka i dalej,
tłum. J. Ugniewska,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.