"[...]
uważam się za człowieka postępującego zgodnie z własnymi
zasadami. A mniej solennie, za człowieka o obwodzie zamkniętym. Co
to znaczy - mianowicie to, że w swoim postępowaniu nie przyjmuję
innych kryteriów i nie potrzebuję innych gwarancji, aniżeli te,
które ja sam uznaję za słuszne i pewne. Powiadam 'uznaję', może
bliższe prawdy byłoby 'odczuwam', bo nie są to sprawy ściśle
racjonalne; ale nie chcę się wdawać w subtelności. Postępując
lub myśląc w określony sposób, nie wymagam dla owego sposobu
potwierdzeń z zewnątrz i nie zastanawiam się, czy moje uczynki lub
myśli pozostają w zgodzie, przypuśćmy, z rozwojem cywilizacji.
Nie cofam tego, co powiedziałem uprzednio, że mam świadka. Tak,
ale w sobie, nie poza sobą ani ponad sobą. A jeśli mówię, że
ten świadek dyktuje mi, jak mam się zachować, oznacza to raczej
słuch niż nasłuchiwanie. Słuch w stosunku do siebie, nie w
stosunku do tego, co mnie otacza: epoki, opinii społecznej,
przyszłości, która nadciąga, przełomów dziejowych, i tak dalej.
Nie silę się na odpowiedź, czym jest w istocie ten świadek,
owszem, być może ma swoją genealogię. Chodzi mi o rzecz inną;
przede wszystkim o to, że tworzy on rodzaj organu wewnętrznego,
narządu spełniającego rolę zatyczki czy korka: zamyka obwód".
Kazimierz
Brandys, Rondo,
Świat Książki, Warszawa 1996, s. 46-47.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.