Mówimy, iż lekarz ma szczęśliwą
rękę, jeśli osiągnie pomyślny skutek. Jak gdyby tylko ich sztuka
nie miała mocy utrzymać się sama przez się i miała zbyt słabe
fundamenta, aby się ostać o własnej sile! Jak gdyby tylko ona
potrzebowała, aby fortuna użyczyła pomocy jej dziełom! Rozumiem o
tej sztuce wszystko najgorsze albo najlepsze, co kto chce: albowiem,
Bogu chwała! nie mamy z sobą nic do czynienia. Jestem odmiennej w
tym natury od innych; gardzę tą sztuką zawżdy: ale kiedy jestem
chory, miast wdawać się z nią w układy, zaczynam jeszcze więcej
nienawidzić jej i obawiać się. Tym, którzy mnie przyciskają,
abym zażył lekarstwo, odpowiadam: niech zaczekają bodaj, aż wrócę
do sił i zdrowia i będę miał więcej w sobie obrony, aby znieść
gwałt i niebezpieczeństwo ich mikstury. Pozwalam działać naturze
i przypuszczam, że uzbroiła się sama w zęby i pazury po temu, aby
się bronić od napaści, jakie ją spotykają i utrzymać tę
budowlę, której rozpadu nie życzy dopuścić. Obawiam się, iż
miast jej dopomóc (wówczas gdy nie po mału* i krzepko bierze się
za bary z chorobą), przeciwnie, wspomagamy nie ją, ale jej
przeciwnika i obarczamy ją nowym kłopotem.
*nie po mału (daw.) — niemało; znacznie.
Montaigne, Próby
tłumaczenie: Boy Żeleński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.