Przechodzę wreszcie do śmierci i do
naszego poczucia śmierci. Na ten temat wszystko zostało już
powiedziane, a przyzwoitość nakazuje wystrzegać się patosu. Nie
można jednak nadziwić się temu, że wszyscy żyją, jakby nikt
„nie wiedział”. To dlatego, że nie istnieje doświadczenie
śmierci. W znaczeniu właściwym doświadczone jest to tylko, co
zostało przeżyte i uświadomione. Tu co najwyżej można mówić o
doświadczaniu czyjejś śmierci. Jest to namiastka, pogląd, i nigdy
nie wiemy nic na pewno; melancholijna konwencja, tylko tyle.
Przerażenie płynie z rachunku dotyczącego śmierci. Jeżeli czas
nas przeraża, to dlatego, że przeprowadza ten dowód; rozwiązanie
przychodzi później. Operacja tego rodzaju obala wszystkie piękne
mowy o duszy. Dusza znikła z tego bezwładnego ciała, którego nie
naznaczy już żaden policzek. Ta elementarna i definitywna strona
wydarzenia jest treścią poczucia absurdu. W śmiertelnym świetle
tego losu ukazuje się daremność. Żadna moralność i żaden
wysiłek nie staną się a priori prawomocne wobec krwawej
matematyki, która rozstrzyga o naszej kondycji.
Przypomnijmy raz jeszcze: wszystko to
zostało wielokrotnie powiedziane. Ograniczam się tu do pośpiesznej
klasyfikacji tematów oczywistych. Biegną one przez wszystkie
literatury i wszystkie filozofie. Żywi się nimi codzienna rozmowa.
I rzecz nie w tym by odkryć je na nowo. Trzeba jednak upewnić się
w tych oczywistościach, aby móc potem rozważyć kwestię
fundamentalną. Zajmują mnie, powtarzam, nie tyle odkrycia
absurdalne, ile ich konsekwencje. Jeżeli jest się pewnym faktów,
jakie wyciągnąć z nich wnioski, jak daleko się posunąć? Czy
trzeba umrzeć z własnej woli, czy wbrew wszystkiemu żywić
nadzieję? Lecz wpierw niezbędny jest ten sam pośpieszny przegląd
w płaszczyźnie inteligencji.
Mit Syzyfa
s 76-77
Joanna Guze
Joanna Guze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.