sobota, 1 grudnia 2012

Camus o śmierci

Przechodzę wreszcie do śmierci i do naszego poczucia śmierci. Na ten temat wszystko zostało już powiedziane, a przyzwoitość nakazuje wystrzegać się patosu. Nie można jednak nadziwić się temu, że wszyscy żyją, jakby nikt „nie wiedział”. To dlatego, że nie istnieje doświadczenie śmierci. W znaczeniu właściwym doświadczone jest to tylko, co zostało przeżyte i uświadomione. Tu co najwyżej można mówić o doświadczaniu czyjejś śmierci. Jest to namiastka, pogląd, i nigdy nie wiemy nic na pewno; melancholijna konwencja, tylko tyle. Przerażenie płynie z rachunku dotyczącego śmierci. Jeżeli czas nas przeraża, to dlatego, że przeprowadza ten dowód; rozwiązanie przychodzi później. Operacja tego rodzaju obala wszystkie piękne mowy o duszy. Dusza znikła z tego bezwładnego ciała, którego nie naznaczy już żaden policzek. Ta elementarna i definitywna strona wydarzenia jest treścią poczucia absurdu. W śmiertelnym świetle tego losu ukazuje się daremność. Żadna moralność i żaden wysiłek nie staną się a priori prawomocne wobec krwawej matematyki, która rozstrzyga o naszej kondycji.

Przypomnijmy raz jeszcze: wszystko to zostało wielokrotnie powiedziane. Ograniczam się tu do pośpiesznej klasyfikacji tematów oczywistych. Biegną one przez wszystkie literatury i wszystkie filozofie. Żywi się nimi codzienna rozmowa. I rzecz nie w tym by odkryć je na nowo. Trzeba jednak upewnić się w tych oczywistościach, aby móc potem rozważyć kwestię fundamentalną. Zajmują mnie, powtarzam, nie tyle odkrycia absurdalne, ile ich konsekwencje. Jeżeli jest się pewnym faktów, jakie wyciągnąć z nich wnioski, jak daleko się posunąć? Czy trzeba umrzeć z własnej woli, czy wbrew wszystkiemu żywić nadzieję? Lecz wpierw niezbędny jest ten sam pośpieszny przegląd w płaszczyźnie inteligencji.

Mit Syzyfa s 76-77
Joanna Guze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.