wtorek, 3 maja 2016

Pessoa: negowanie istnienia Boga jako kretynizm

Nigdy nie rozumiałem, jak ktoś, kto wziął pod uwagę ten doniosły fakt uniwersalnego mechanizmu zegarka, może negować istnienie zegarmistrza, którego nie kwestionował nawet Voltaire. Rozumiem, że zważywszy na pewne fakty pozornie niezgodne z planem (a trzeba znać plan, aby stwierdzić, że są z nim niezgodne), przypisuje się tej wyższej inteligencji pewien element niedoskonałości. Rozumiem to, chociaż tego nie akceptuję. Rozumiem nawet to, że ktoś, biorąc pod uwagę zło, jakie jest na świecie, nie może zaakceptować idei nieskończonej dobroci tej twórczej inteligencji. Rozumiem to, chociaż tego też nie akceptuję. Jednak negowanie istnienia tej inteligencji czy też Boga wydaje mi się jednym z tych kretynizmów, tak często dotykających, na pewnym poziomie inteligencji, ludzi, którzy na wszystkich innych jej poziomach mogą być nadzwyczaj błyskotliwi; jak ci, którzy mylą się zawsze w dodawaniu, lub – jeśli skupimy się na inteligencji wrażliwości – ci, którzy nie czują muzyki, malarstwa czy poezji.

Jak powiedziałem, nie akceptuję ani pojęcia zegarmistrza niedoskonałego, ani zegarmistrza nieprzychylnego. Nie akceptuję pojęcia zegarmistrza niedoskonałego, ponieważ te szczegóły rządzenia światem, które wydają się nam mylne lub nieuzasadnione, nie mogą być jako takie postrzegane, jeżeli nie znamy planu. Dostrzegamy wyraźnie plan we wszystkim i dostrzegamy też pewne rzeczy, które wydają się nam pozbawione przyczyny, ale trzeba zauważyć, że jeśli wszystko ma przyczynę, to one również muszą ją mieć. Widzimy przyczynę, ale nie widzimy planu, jak więc możemy mówić, że pewne rzeczy nie należą do planu, którego nie znamy? Tak jak poeta znany z precyzyjnej rytmiki wiersza może wtrącić arytmiczny wers w celach rytmicznych, to znaczy, aby osiągnąć właśnie ten cel, od którego zdaje się oddalać, a krytyk purysta z najbardziej konserwatywnej szkoły nazwie ten wers nieudanym ze względu na rytm, tak samo Stwórca może wtrącić coś, co nasz ograniczony umysł uzna za arytmię w majestatycznym ciągu metafizycznego rytmu.

Nie akceptuję też, jak powiedziałem, pojęcia zegarmistrza nieprzychylnego. Zgadzam się, że to trudniej uzasadnić, jednak jest tak tylko z pozoru. Możemy powiedzieć, że nie wiemy dokładnie, czym jest zło, więc nie sposób stwierdzić, czy coś jest złe, czy dobre. Jednak pewne jest, że ból, nawet jeśli w istocie jego celem jest nasze dobro, sam w sobie jest złem, i to wystarczy, aby stwierdzić, że na świecie istnieje zło. Wystarczy ból zębów, aby podać w wątpliwość dobroć Stwórcy. Otóż podstawowy błąd tego argumentu wydaje się mieścić w naszej całkowitej nieznajomości boskiego planu oraz w identycznej nieznajomości tego, co jest być może – w postaci inteligentnej osoby – Intelektualną Nieskończonością. Jedną sprawą jest istnienie zła, a drugą przyczyna jego istnienia. Rozróżnienie jest być może tak subtelne, że robi wrażenie sofistyki, jednak z pewnością jest zasadne. Nie można zanegować istnienia zła, ale można nie zgadzać się z tym, że istnienie zła jest złem. Przyznaję, że problem nie znika – jednak dzieje się tak tylko dlatego, że nie znika nasza niedoskonałość.

Księga niepokoju
tłumaczenie: Michał Lipszyc

***
Trzeba tylko dodać, że w Nauce Buddy, afirmowanie Boga, jako jakiegoś nadrzędnego bytu, także jest błędne, z prostego powodu: wszelki Byt jest ograniczeniem w czasie i przestrzeni. A takie ograniczenie jest zniewoleniem na uwolnienie się z którego cała buddyjska praktyka jest nakierowana. Co więcej, błędne jest również afirmowanie "zewnętrznego świata". Zewnętrzny świat? Ale w stosunku do czego jest on zewnętrzny, skoro ciało bez wątpienia znajdujące się w świece, samo w sobie jest tylko obiektem świadomości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.