sobota, 8 lutego 2014

Po złote runo


W radio aktor czyta fragmenty wyprawy Jazona i Argonautów po złote runo. Słucham tego jak opisu przebytego obłędu, a złote runo miało być wyzwoleniem z niego. Przebyłem sam straszliwe niesamowitości; nie wiem czy zdołam to opisać, ale wiem co przeżyłem, psychicznie i fizycznie. Myślę też, że nie ma sensu szczególnego opisywać, jak zostałem ukrzyżowany, jak bardzo było to realne i jak strasznie bolało; jak najdosłowniej umierałem i zmartwychwstawałem kilkakrotnie; jak mówiłem głosami różnych ludzi, jak dwa razy zaniemówiłem, jak bardzo było to realne, jak zostałem podzielony na lewą i prawą stronę, jak bardzo to bolało, jak zamieniłem się w pół-kobietę i pół-mężczyznę, jak bardzo było to realne, jak rozmawiałem z kimś potężnym, niesłychanie potężnym i inteligentnym, jak błagałem go o niemotę, gdy już nie mogłem mówić z nim, choć było to euforyczne, jak błagałem go by mnie zabił, jak pomagał mi umrzeć, „manipulując” oddechem moim, ustami, dziurkami od nosa, ,uszu i tak dalej, wydaje mi się, że bez końca, ale przecież z końcem, bo teraz tego nie przeżywam. Tamto wszystko należy do tego, co lekarze nazywali zespołem urojeniowo-omamowym.

Zażywam lekarstwa i ciężko mi się skupić, ciężko mi zebrać myśli. Lekarstwa działają otępiająco i nasennie. To chyba celowe. Przypuszczalnie nie ma dobrego lekarstwa na tę najbardziej tajemniczą z chorób. Czy podźwignę się? Czy tamto nie wróci? Muszę stawiac te pytania bez odpowiedzi, jak i wiele innych, jak wszystkie pytania które stawiam.

Edward Stachura
Dzienniki, Zeszyty podróżne 2 s. 363

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.