W radio aktor czyta fragmenty wyprawy
Jazona i Argonautów po złote runo. Słucham tego jak opisu
przebytego obłędu, a złote runo miało być wyzwoleniem z niego.
Przebyłem sam straszliwe niesamowitości; nie wiem czy zdołam to
opisać, ale wiem co przeżyłem, psychicznie i fizycznie. Myślę
też, że nie ma sensu szczególnego opisywać, jak zostałem
ukrzyżowany, jak bardzo było to realne i jak strasznie bolało; jak
najdosłowniej umierałem i zmartwychwstawałem kilkakrotnie; jak
mówiłem głosami różnych ludzi, jak dwa razy zaniemówiłem, jak
bardzo było to realne, jak zostałem podzielony na lewą i prawą
stronę, jak bardzo to bolało, jak zamieniłem się w pół-kobietę
i pół-mężczyznę, jak bardzo było to realne, jak rozmawiałem z
kimś potężnym, niesłychanie potężnym i inteligentnym, jak
błagałem go o niemotę, gdy już nie mogłem mówić z nim, choć
było to euforyczne, jak błagałem go by mnie zabił, jak pomagał
mi umrzeć, „manipulując” oddechem moim, ustami, dziurkami od
nosa, ,uszu i tak dalej, wydaje mi się, że bez końca, ale przecież
z końcem, bo teraz tego nie przeżywam. Tamto wszystko należy do
tego, co lekarze nazywali zespołem urojeniowo-omamowym.
Zażywam lekarstwa i ciężko mi się
skupić, ciężko mi zebrać myśli. Lekarstwa działają otępiająco
i nasennie. To chyba celowe. Przypuszczalnie nie ma dobrego
lekarstwa na tę najbardziej tajemniczą z chorób. Czy podźwignę
się? Czy tamto nie wróci? Muszę stawiac te pytania bez odpowiedzi,
jak i wiele innych, jak wszystkie pytania które stawiam.
Edward Stachura
Dzienniki, Zeszyty podróżne 2 s. 363
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.