Na
ten temat opowiem wam coś, co was zdziwi. Zanim odszedłem z
klasztoru, był tam pewien brat, którego nigdy nie widziałem
wzburzonego ani przygnębionego z czyjegoś powodu, chociaż często
widywałem wielu braci, jak okazywali mu pogardę lub dręczyli go
rozmaicie. On jednak znosił to od nich wszystkich, jak gdyby
zupełnie nikt mu nic nie zrobił. Ciągle więc podziwiłem ogrom
jego cierpliwości i chciałem się dowiedzieć, skąd czerpał tę
cnotę. Pewnego razu zaprowadziłem go na miejsce osobne, upadłem
przed nim na twarz i poprosiłem, żeby mi powiedział, jaką myśl
ma zawsze w sercu, kiedy doznaje pogardy, albo coś cierpi od kogoś,
a okazuje taką wielkoduszność. Odpowiedział mi spokojnie i
prosto: „Ja tak patrzę na te upokorzenia i przyjmuję je od nich
tak, jak od ludzi szczenięta przyjmują". Usłyszawszy to,
schyliłem głowę i powiedziałem sobie: Ten brat odnalazł drogę.
Przeżegnałem się i odszedłem prosząc Boga o opiekę nad nim i
nade mną.
Za:
Doroteusz z Gazy, Pisma ascetyczne, przekład: Małgorzata
Borkowka OSB, opracowanie i komentarz: Małgorzata Borkowska OSB,
Szymon Hiżycki OSB, wstęp: Leon Nieściór OMI, seria: źródła
monastyczne t. 51, starożytność 34, TYNIEC - Wydawnictwo
Benedyktynów, Kraków 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.