czwartek, 20 lutego 2014

Niech ani bogowie, ani boginie nie sprawią, iżby los chował cię w rozkoszach!


XCVI

Seneka pozdrawia swego Lucyliusza.

Mimo wszystko oburzasz się na coś lub skarżysz i nie pojmujesz, że nie ma w tym nic złego, chyba tylko to jedno, że się właśnie oburzasz i uskarżasz? Jeśli chcesz się dowiedzieć ode mnie, to nic nie mam za nieszczęsne dla męża oprócz czegoś takiego, co on sam poczytuje za nieszczęsne, a co zawiera się w istocie rzeczy. Będę się wydawał sobie nieznośny w dniu, w którym nie zdołam czegokolwiek znieść. Oto źle się przedstawia mój stan zdrowia: jest to część mego przeznaczenia. Oto wymarła mi rodzina, zgnębiła mnie lichwa, zniszczał mi dom, przypadły w udziale szkody, rany, trudy i obawy: zwyczajne to zdarzenia. Mało tego: powinno było mi się to przytrafić. Przychodzi to bowiem z wyroku losu, a nie ze zrządzenia przypadku. Jeżeli wierzysz mi choć trochę, zupełnie ci odsłaniam moje najtajniejsze uczucia. O wszystkim, co wydaje się niesprzyjające i uciążliwe, nauczyłem się myśleć tak: nie okazuję posłuszeństwa bóstwu, lecz się z nim zgadzam; idę za nim z własnej ochoty, a nie dlatego, że jest to konieczne. Nigdy nie zdarzy mi się nic takiego, co bym przyjął ze smutkiem czy z gniewnym spojrzeniem. Chętnie spłacę każdą daninę. Wszystko zaś, nad czym jęczymy i czego się lękamy, stanowi daninę życiową. Uwolnienia od niej ani się nie spodziewaj, mój Lucyliuszu, ani nie pragnij. Oto udręczył ciebie ból pęcherza, oto nadeszły nieprzyjemne listy, nawiedziły nieprzerwanie następujące po sobie straty; podejdę jeszcze bliżej: oto trwożyłeś się o życie. I cóż? Czyś nie wiedział, że sam sobie tego życzyłeś, skoroś życzył sobie starości? Wszystko to związane jest z długim życiem — podobnie jak z długą podróżą łączy się i kurz, i błoto, i deszcz. «Ależ ja chciałem żyć, a mimo to być wolnym od wszelakich przykrości». Taka godna niewiasty mowa nie przystoi mężowi. Zważ, jak masz przyjąć następujące me życzenie (a wypowiadam je, kierowany nie tylko łaskawością dla siebie, lecz i wielkodusznością) : niech ani bogowie, ani boginie nie sprawią, iżby los chował cię w rozkoszach! Spytaj siebie samego, czy gdyby jakieś bóstwo dało ci możność wyboru, wolałbyś żyć na targu mięsnym, czy w obozie. A przecież życie, mój Lucyliuszu, to jakby służba wojskowa. Toteż ci, którzy miotani są w różne strony, którzy poprzez trudy i mozoły to wznoszą się, to znów spadają i podejmują najniebezpieczniejsze wyprawy, są dzielnymi ludźmi i przodownikami w obozie. Tamci zaś, którzy tak rozkosznie napawają się nudną bezczynnością, podczas gdy inni się trudzą, są bezpieczni ze względu na samą swoją hańbę — niczym owe nierządne turkaweczki. Bądź zdrów!

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie: Wiktor Kornatowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.