Nigdy nie napisałem powieści
socrealistycznej, po prostu nie potrafiłem. Kiedyś usiedliśmy z
Janem Józefem Szczepańskim i rozważaliśmy problem: czy byliśmy
tacy niezdolni w porównaniu z tymi zdolnymi, którzy pisali o
traktorach zdobywających wiosnę i szczęśliwych górnikach? To
jest sprawa smaku, stylu, a także moralności. Mogę pisać tylko o
rzeczach, które znam i widziałem. Jeżeli nie jestem pisarzem,
którego czyta chłop czy robotnik polski, w niczym nie zmienia to
mojego stosunku do tych ludzi. Nie mówiłem nigdy: “Wydobywajcie
dla mnie więcej węgla, a ja będę siedział w ciepłym pokoju i
pisał wam o jakiejś utopii społecznej”. To jest cała moja
moralność. Mam wrodzony szacunek do ludzi, którzy robią coś
innego niż ja. W mojej pracy muszę być tak samo uczciwy jak oni.
Tylko w ten sposób możemy się z sobą spotkać i na tym zasadza
się moje poczucie solidarności. Wiem, to jest nadużywane słowo,
ale piękne. Solidarności opartej na tym, że ja będę się starał
– w swojej dziedzinie – nie kłamać, mówić, co jest moją
miłością, bronić honoru, godności człowieka. I nic poza tym. Od
czasu, kiedy miałem osiemnaście lat, bardzo mało się zmieniło.
Nauczyłem się innych języków, przeczytałem sporo książek,
zwiedziłem wiele miast i muzeów, natomiast parę kardynalnych,
starych prawd ludzkiego serca pozostało bez zmian.
Zbigniew Herbert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.